10. (dodatek świąteczny)

1.6K 85 15
                                    

Uwaga! Ten rozdział nie jest powiązany z fabułą opowiadania. Miłego czytania ^^

-Jesteśmy! - krzyknęli, ja zaraz później można było usłyszeć huk zamykanych drzwi. Odstawiłem kubek gorącej czekolady i ruszyłem w tamtym kierunku.

-No nareszcie! Do lasu poszliście po tą choinkę? - Mali uprzedziła mnie tym pytaniem. W rękach trzymała dwa komplety lampek świątecznych.

-Zdajesz sobie sprawę jak trudno jest znaleźć idealne drzewko? - zapytał Logan, zdejmując kurtkę

-Pewnie poszłoby szybciej, gdybyście pozwolili nam pójść z wami.

-Nie ma mowy. To było typowo męskie zadanie.

-Ehm - odchrząknąłem - W takim razie, czemu ja musiałem zostać?

-Bo to ja noszę spodnie w tym związku, księżniczko. - Odezwał się Ash, po czym podszedł do mnie i złożył lekkiego całusa na czole. Automatycznie przymknąłem oczy, uwielbiałem kiedy tak robił, choć nie chciałem tego głośno przyznać, dlatego szybko odsunąłem się.

-Chciałbyś. - żachnąłem, odwracając się na pięcie i poszedłem do kuchni, by dokończyć stygnącą czekoladę.

Gdy ponownie stanąłem w salonie, na samym środku stała wysoka choinka i musiałem przyznać, że chłopaki naprawdę się postarali, wybierając ją. Nie była krzywa ani wybrakowana w żadnych miejscach. Była po prostu, jak to Logan określił, idealna.

Do świąt zostały dwa dni, a my oczywiście zostawiliśmy wszystko na ostatnią chwilę. Między innymi właśnie strojenie świątecznego drzewka jak i w moim przypadku, kupno podarunków dla bliskich. Nie było ich dużo za to miałem pewność, że zostaną ze mną na długo. Większość prezentów w rzeczywistości już miałem, natomiast była osoba, która znaczyła dla mnie dużo, a prezent dla niej miał być wyjątkowy i niepowtarzalny. I to mnie zgubiło. Ashton wydawał się mieć wszystko. Naprawdę wszystko. Dlatego znalezienie czegoś, czego on nie ma, bądź nie może mieć, było nie lada wyzwaniem. Ograniczały mnie również pieniądze. Z pensji w McDonaldzie, po opłaceniu wszystkich rachunków i ewentualnie dodatkowych zakupach, zostawało mi niewiele. Czasem zastanawiałem się, dlaczego Ashton wybrał akurat mnie. Mógł mieć każdego i każdą, dosłownie. Pozwalały mu na to pieniądze, wygląd oraz charakter. To wszystko połączone ze sobą dawało coś pięknego. Powstał z nich człowiek, dla którego kompletnie straciłem głowę. Powstał z nich Ashton. I nawet wtedy, patrząc na niego jak nieudolnie próbuje rozplątać łapki choinkowe, nie mogłem uwierzyć, że on rzeczywiście tam był i nie miał zamiaru nigdzie odchodzić. Był mój, a ja byłem jego i to uczucie było niesamowite.

-Ej, zamiast tam stać jak widły w gnoju, może byś nam pomógł? - zapytała Mali, wnosząc do pokoju duże pudło - Drzewko się samo nie ubierze.

-Nie rozumiem, przecież świetnie wam idzie.

-Ludzie, pomożecie? - odezwał się Ash obowiązany światełkami - Chyba się zaplątałem…

Dwie godziny później usiedliśmy na kanapie, no może nie wszyscy, bo nas nie pomieściła, oglądając końcowy efekt. Wspólnymi siłami udało nam się przystroić choinkę i to całkiem nie najgorzej powiedziałbym. Mali trzymała wszystko pod kontrolą, dzięki niej każda bombka wisiała na swoim miejscu. To także ona tego roku włożyła gwiazdę na sam czubek drzewka. No, z małą pomocą Logana, który ją posadził, gdyż była stanowczo za niska, by dosięgnąć.

Światełka co kilka sekund zmieniały swą barwę ma inny jednolity kolor. Bombki odbijały ich światło, a cienie padały na wszystko dookoła nas. Złote łańcuchy mieniły się lekko, dopełniając całość i tworząc ją jeszcze piękniejszą. Pomimo ciemności za oknem, u nas panowała jasność. Nie tylko dosłownie, ale i w przenośni. Odszukałem rękę Asha i ścisnąłem ją lekko. To on był moim światłem w ciemności.

Fuckboy in McDonald's || Cashton ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz