Epilog.

1.3K 134 58
                                    

Pół roku później...

Stoję przy ekspresie, przygotowując latte dla starszej pani oraz gorącą czekoladę dla jej wnuczki. Gdy oba napoje są gotowe, znoszę je na tacy do stolika i obie dziękują mi z uśmiechem na ustach. Właśnie dlatego tak bardzo polubiłem tę pracę. Lubię myśleć, że często to ja jestem ratunkiem osób, które rano jak zombie idą do pracy. Lubię patrzeć na ich wdzięczne wyrazy twarzy, gdy podaję im papierowy kubek z gorącą kawą. Lubię myśleć, że jestem powodem, dla którego oni się uśmiechają.

Patrzę na zegar, dochodzi czwarta. Monica, koleżanka ze zmiany, musiała wyjść wcześniej z pracy, dlatego zostałem sam, ale nie przejmuję się, ponieważ wiem, że lada moment przyjdą następni pracownicy. Kolejny klient zamawia zwykłą herbatę. Płaci i odchodzi. Widzę jak siada przy tym stoliku przy oknie, wyjmuje komputer i zaczyna pisać. Zastanawiam się czy pisze jakąś opowieść, czy robi kolejną prezentację dla swojego bardzo wymagającego szefa. Zanoszę mu zamówienie, a ten dziękuje mi cicho. Wracając, po drodze zbieram brudne naczynia z pozostałych stolików. Na jednym z nich znajduję pięć dolarów napiwku, które chowam do kieszeni spodni. Wracam za ladę i korzystając z okazji, że nie mam kogo obsłużyć, sprawdzam telefon, ale nie mam żadnych nowych wiadomości. Słyszę dźwięk dzwoneczka zawieszonego tuż nad drzwiami, co oznacza, że lokal ma nowego klienta. Odkładając telefon, pytam uprzejmie o zamówienie.

-Jeden gorący mulat raz, poproszę.

Spoglądam na bruneta po drugiej stronie lady i uśmiecham się szeroko. Ma na sobie zwykłe szare spodnie, niebieską koszulę w kratę, a w ręce dżinsową kurtkę, ale i tak dla mnie wygląda niesamowicie.

-Nie ma cię i nie ma. Myślałem, że już nie przyjdziesz.

-Profesor się spóźnił, więc zajęcia zostały przesunięte, ale spokojnie już jestem tutaj cały twój. Możemy iść? - przewracam oczami i poprawiam fartuszek na moich biodrach.

-Jeszcze chwilę musisz poczekać. Chcesz coś? - pytam, wskazując ręką na menu zawieszone za mną - Na koszt firmy.

Pół roku temu mój świat legł w gruzach. Zostałem oszukany i wykorzystany przez chłopaka, o którym myślałem jak o prawdziwym przyjacielu, na którego patrzyłem uczuciem płynącym prosto z serca. Dzięki moim przyjaciołom, podniosłem się i stałem się silniejszy. Tamten incydent biorę jako życiową lekcję. Nie wszyscy są tym za kogo się podają. Czasem może nam się wydawać, że znamy kogoś jak własną kieszeń, a następnie okazuje się, że ten sam człowiek jest dla nas zupełnie obcy.

Pół roku temu postanowiłem raz na zawsze zamknąć rozdział pod tytułem Ashton Irwin. Miał on w sobie zbyt wiele przykrych dla mnie chwil, żeby mógł dalej trwać. Oczywiście były momenty, których nigdy nie zapomnę, które już na zawsze pozostaną częścią mnie.

Zmieniłem pracę. Teraz pracuję w bardzo przytulnej kawiarence w przeciwnym kierunku do restauracji McDonald's. Możecie myśleć, że moja przyjaźń z Cornelią już nie istnieje, ale jest dokładnie na odwrót, a nawet lepiej. Spędzamy ze sobą mnóstwo czasu. Zresztą i ona ułożyła sobie parę spraw, ponieważ zeszła się z Adamem trzy miesiące temu i są naprawdę szczęśliwi.

Przestałem chodzić w miejsca, które przypominają mi o Irwinie. Poznałem inne zakątki miasta, w których równie chętnie spędzam czas, mimo tego, że nie znajdują się obok naszego bloku.

Postanowiłem także wziąć się za swoją edukację, dlatego w każdy poniedziałek i piątek spędzam dwie godziny na uniwersytecie, gdzie uczę się hiszpańskiego. Tam też poznałem Alexa, bruneta o szarych oczach i pełnych ustach, który stał mi się bardzo bliski od pewnego czasu. Ale spokojnie, tym razem panuję nad sytuacją, by wszystko nie skończyło się tak, jak poprzednio. Wciąż towarzyszy mi ciągły strach, że każdy kogo spotykam próbuje mnie wykorzystać. Nad tym również pracuję z moją terapeutką i już jest znacznie lepiej niż było na samym początku.

Z Mali dalej mieszkamy w małym dwupokojowym mieszkaniu, bo pomimo jej podwyżki, nie stać nas na nic większego. Co prawda ma do nas wprowadzić się Logan, więc może we trójkę zdołamy jakoś uzbierać pieniądze na wynajem nowego lokum.

Następna dwójka przyszła na swoją zmianę, więc idę na zaplecze, gdzie zdejmuję fartuszek i biorę resztę swoich rzeczy. Wychodzę barem i zwarty i gotowy podchodzę do stolika Alexa, oznajmiając, że możemy iść. Chłopak jednym łykiem dopija swoją karmelową moccę i razem wychodzimy na zewnątrz. Chłodny powiew wiatru sprawia, że mocniej obwiązuję szyję szalikiem.

-To co? Kino, a później idziemy do mnie? - pyta brunet.

-Kino jest w porządku, ale co do tego drugiego… - urywam.

-Wiem, wiem. Rozumiem. - Alex łapie mnie za rękę i ściska lekko. - Małe kroczki.

Brunet doskonale wie co mi się przydarzyło. Sam mu o tym powiedziałem na samym początku naszej znajomości. Nie wiem dlaczego. Może dlatego, że jeszcze wtedy był dla mnie obcy i łatwiej było mi wszystko mu opowiedzieć. Jednak nie żałuję tego. Teraz jestem pewny, że w niektórych sytuacjach łatwiej jest mu zrozumieć moje dziwne zachowanie czy niepewności.

Ludzie wracają z pracy, więc na ulicy panuje duży ruch. Idziemy wzdłuż jednej z głównym ulic, by dostać się na przystanek autobusowy. Kolorowe liście opadają na chodniki, a dozorcy próbują je zgarnąć na jedną kupkę, jednak złośliwy wiatr na to nie pozwala. Zatrzymuję się i podnoszę z ziemi zielono czerwony liść klonu. Pokazuję go Alexowi, który śmieje się ze mnie, że ekscytuję się niemal tak bardzo, jakbym znalazł sztabkę złota. W końcu śmiejemy się z tego razem, a gdy ponownie patrzę przed siebie, zauważam te orzechowe oczy na widok, których jeszcze kiedyś moje serce wykonałoby kilka mocnych uderzeń. Teraz tak się nie dzieje. Idzie, mając ręce w kieszeniach kurtki, a obok niego podąża niska blondynka w szarym płaszczu, spod którego widać okrągły brzuch. Widzę jak na nagle mnie zauważa i zerka w naszą stronę kątem oka. Ściskam mocniej rękę Alexa, wlepiając wzrok w przestrzeń przede mną. Ostatecznie mijamy się bez słowa.

Brunet zaczyna opowiadać o samochodzie, którym oglądał i zamierza go kupić, ponieważ ma serdecznie dość komunikacji miejskiej. Zerkam na jego lewy profil i widzę rozwiane włosy, szare oczy, okalane przez długie i ciemne rzęsy, lekko garbaty nos i pełne malinowe usta. Jego przyjemny głos rozbrzmiewa mi w uszach, a ja zapisuję nim nowy rozdział mojego życia.

Tak, tak, kochani, to już koniec "Fuckboy in McDonald's". Tak na marginesie, dostałam wielkiego szoku, że pierwszy rozdział pojawił się we wrześniu zeszłego roku. Bardzo dużo czasu zajęło mi napisanie tego, ale trzecia klasa gimnazjum i częsty brak weny robią swoje.
Z każdej swojej opowieści jestem dumna, więc z tej także. Skończyła się dokładnie tak jak miała się skończyć i wydaje mi się, że wyczerpałam maksymalnie temat. Pewnie po jakimś czasie wrócę tu i będę jak "Jakie to jest okropne? Jak ja to mogłam napisać? Przecież to się kupy nie trzyma!!!"
Chciałabym bardzo, ale to bardzo podziękować wszystkim, którzy wytrwali do końca, którzy znosili moje nie aktywności i żale. Jeszcze raz bardzo dziękuję, bo to dzięki wam miałam poczucie, że jest tu do kogo wracać. ❤️
Dziękuję za każdą gwiazdkę i komentarz. Zawsze wszystko czytam i staram się odpowiadać. Ta historia kończy się, gdy jest prawie 2,5 tysiąca wyświetleń. To dla mnie mega dużo.
Cóż jeszcze mogę dodać. To głównie wam należą brawa, bo jesteście powodem, dla którego nie odeszłam na dobre z tej aplikacji. Dlatego nawet jeśli weszłaś/wszedłeś tu niechcący to i tak bardzo się cieszę, że jesteś.

Co do dalszych działań, nie wiem. Na pewno tu zostaję i nigdzie się nie ruszam. Mam plany na dwie opowieści, ale chciałabym napisać coś, co nie jest fanfiction. Myślę, że będę informować na bieżąco, co dalej, więc, jeśli jesteście ciekawi, to nie usuwajcie jeszcze FIM z biblioteki.

Tym czasem, do zobaczenia w innej, nowej historii. 😊

Fuckboy in McDonald's || Cashton ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz