-Calum!
Z jękiem agonii przeturlałem się na drugi bok tak, aby dać jasno znać siostrze, że nie mam zamiaru z nią rozmawiać. Do pracy miałem na południe i byłem prawie pewny, że to jeszcze nie była pora, aby wstać.
Nie minęła chwila jak drzwi do mojego pokoju się otworzyły.
-Nie udawaj, że śpisz. Gdzie jest mój sernik?
Podniosłem głowę i spojrzałem na nią.
-Ten z aksamitnym serkiem, z truskawkową galaretką na wierzchu i kawałkami owoców?
-Tak. Właśnie ten.
-Nie mam pojęcia. - ponownie ułożyłem wygodnie głowę na poduszce - Gdybym wiedział, że następnego dnia skończę w twoim żołądku, też bym uciekł.
Usłyszałem oddalające się kroki, więc byłem pewny, że dała za wygraną i wyszła. Myliłem się. Nastąpił chlust i zimna woda oblała moje rozgrzane ciało od pasa w górę. Pisnąłem niczym pięcioletnia dziewczynka, wyskakując czym prędzej spod mokrej pościeli.
-Zjadłeś go! - krzyknęła - Calum, dlaczego się zbliżasz? Co chcesz zrobić? Nie waż mi się!
Już jej nie słuchałem. Z kamienną miną podszedłem do niej i przerzuciłem sobie przez ramię, idąc w stronę łazienki. Krzyczała, drapała i biła mnie po plecach, a ja wiedziałem, że zostaną po tym ślady. Bolesne ślady. Jedną ręką otworzyłem drzwi, a następnie kabinę prysznicową. Mali złapała mocno za szafkę i nie chciała puścić. Dopiero, gdy szafka nie wytrzymała i upadła z hukiem na ziemię, postawiłem ją pod prysznicem, trzymając, żeby nie uciekła. Odkręciłem wodę, a pomieszczenie wypełniły piski i mój głośny śmiech. Zemsta była lodowata.
-Jeden do jednego, siostrzyczko. - uśmiechnąłem się słodko, zakręcając kurek. Podałem jej ręcznik.
-Zapłacisz mi za to. I za ten sernik też.
-Jego wyśmienity smak był nie wyceniony.
I wyszedłem z łazienki, zostawiając ją ze zniszczoną szafką.
W pracy pojawiłem się punktualnie, witając się z Willem przy wejściu. Wciąż wchodziłem głównym wejściem. Odłożyłem swoje rzeczy do szafki i wziąłem się za robotę. Późnym popołudniem spadł ulewny deszcz. Zapowiadało się na to cały dzień, gdyż od rana nad miastem wałęsały się ciemne chmury. Skutkiem deszczu był nasz wypełniony po brzegi lokal ludźmi, którzy nie chcieli zmoknąć. Większość z nich ustawiła się w kolejce do kas, by zamówić jedzenie. Skoro i tak już tu byli. Zrobił się niezły chaos i na kuchni i na patio. Numerów na monitorze było coraz więcej, ustawione w pionowych kolumnach zamówienia czekały na swoją realizację. Nas, pracowników, było wbrew pozorom naprawdę niewielu i mimo to, że wszyscy uwijali się jak mrówki, w tłumie można było usłyszeć krzyki niezadowolonych i głodnych klientów. Will zaczął rozmawiać z postawnym mężczyzną, który skarżył się na zbyt długi czas oczekiwania. Klient domagał się zwrotu pieniędzy, jeśli w przeciągu trzech minut nie zobaczy swoich dwóch waniliowych shake'ów. Szef odszedł od niego, mówiąc, że będzie on traktowany jak wszyscy i nie dostanie swojego zamówienia wcześniej.
Przyjmowałem kolejnego klienta, gdy podszedł do mnie Will.
-Pomóż Cornelii pakować zamówienia. Ten tłum nas zaraz zlinczuje!
Słysząc jej imię, przełknąłem głośno ślinę, ale i tak kiwnąłem głową. Dokończyłem to co robiłem, a następnie poprosiłem następne osoby, by przeszły do kasy obok. Spotkało się to z jękiem niezadowolenia, ale nie mogli mieć do mnie o to pretensji. To nie byłem tu szefem.
CZYTASZ
Fuckboy in McDonald's || Cashton ☑️
FanficCalum zaczyna pracę w McDonaldzie, a Ashton jest stałym klientem. #4 cashton (11.01.2019) #2 cashton (11.01.2019) #1 mcdonald's (12.01.2019)