2. Peron dziewięć i trzy zakręty w prawo a cztery w lewo

2.5K 75 3
                                    

Czarny płaszcz powiewał Adriannie przy każdym podmuchu przejeżdżających pociągów. Peron był obślizgły jak na londyńskie standardy. Nie ma co się dziwić biorąc pod uwagę codzienne libacje alkoholowe pobliskich bezdomnych. Okna sierocińca skierowane na odgrywające się tam sceny pozostawiały wiele do życzenia. Wszechogarniający smród moczu, stęchlizny a przede wszystkim paskudne zimno bardzo zniechęcało młodych ludzi do czekania dłuższego niż 15 minut. Plusem było, że mimo warunków panujących na dworcu pociągi przyjeżdżały całkiem punktualnie.

Brązowowłosa stanęła w zaciszu dworca. O ile można znaleźć takie miejsce w przestrzeni pełnej krzyczących dzieci i młodzieży oraz rodziców płaczących z powodu wyjazdu podopiecznych na najbliższe kilka miesięcy. Dziewczyna przyglądała się temu wszystkiemu z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Twierdziła, że nie przejawia żadnej zazdrości w stronę takich sytuacji. Prawda była jednak taka, że nie narzekałaby gdyby hipotetyczna mama ucałowała ją w czoło i uroniła łzę mówiąc jej, że ''ją kocha i będzie tęsknić". Ada próbowała sobie tłumaczyć to w dosyć brutalny sposób — ci rodzice nie płaczą ze smutku a z uciechy. Odpada im balast, którym musieli zajmować się przez ostatnie dwa miesiące. Nie dopuszczała do siebie myśli, że ktoś może szczerze kogoś kochać. Trudno się z innej strony dziwić zakładając, że nigdy czegoś podobnego nie doznała.

Zostało 10 minut do przyjazdu pociągu. Dziewczyna chciała mieć już tę podróż za sobą. Ściskanie się w wagonach ze spoconymi ludźmi nie należało do jej hobby. Trasa miała trwać około dwóch godzin. Jest to kawał czasu a Ada nie była w toalecie od rana. Tak więc za potrzebą postanowiła poszukać miejsca do tego przeznaczonego. Nie był to super świetny pomysł zakładając, że toalety te są myte raz na miesiąc, ale lepsze to niż pociągowe, które szczotkę widziały rok temu.

Dotarcie do sanitariatów na dworcu nie należały do najprostszych. Podziemne perony miały to do siebie, że łączyły je dosłownie labirynty korytarzy a żeby znaleźć coś więcej to trzeba było się ostro namęczyć. Skręciła już trzeci raz wchodząc, do którego przejścia końca jak na złość nie było widać. Wyostrzając wzrok dziewczyna wyklinała warunki tam panujące, ale nie czując strachu (w końcu kto jak nie ona) szła w zaparte przed siebie. Z każdym krokiem czuła jednak coraz większą niepewność. Zostało mało czasu do odjazdu a ona jak głupia, zamiast stać tam i cierpliwie czekać urządziła sobie wędrówkę. Zbliżał się następny zakręt i dziewczyna już chciała zawracać, ale coś przykuło jej uwagę. Piasek? Niewielka góreczka. Ciekawość wzięła nad nią górę. Powolnym krokiem zauważała coraz to większą ilość brązowych drobinek. Dochodząc do skrętu zatrzymała się. Wstąpiła w nią duża niepewność. Oczywiście nie strach. Wcale nie...

Znacie to uczucie, kiedy w nocy zachce wam się pić, kładziecie stopy na ziemi, podnosicie się i wstępuje w was obawa co się kryje za ścianą oddzielającą kuchnię? To wcale nie tak, że dzień w dzień tam jesteście, znacie każdy zakamarek i nigdy w życiu nic się wam z tego tytułu nie stało. Ciemność wzbudza nawet u najsilniejszych i najodważniejszych obawę. Wzbudza wyobraźnie.

Adrianna stała jak słup soli analizując sytuacje. Czuła, że coś ją niesamowicie przyciąga do tego miejsca. Nie słyszała, nie widziała, ale czuła. Czuła jak by coś delikatnie złapało ją za rękę i powolnym ciągnięciem zachęcało do pójścia za "tym". Poddała się. Z jej głowy wyparowała myśl czekającej szkoły, wykupionych biletów. Wchodząc w zakręt pod stopami czuła jak zwiększa się góra piasku, jak zaczyna wchodzić pod górę a jej stopy zapadają się w dół. Poczuła spokój. Nie czuła niebezpieczeństwa, trochę jak by wracała po całym dniu ciężkiej pracy do domu. Patrząc przed siebie nie widziała nic. Nagle uczucie trzymającej ją dłoni zniknęło. Nie wiedziała gdzie iść ani gdzie jest. Świadomość zaczęła do niej uderzać, a sama się obwiniała, że ta schizofrenia, o którą ciągle się posądzała jest jednak prawdziwa. Wariatka. Może źle skręciła i wpadła pod pociąg? Czy to jest to mistyczne piekło, które przewidywały jej opiekunki sierocińca? Ada rzuciła swoje rzeczy pod siebie i zaczęła biec. Po porostu przed siebie, do czegoś w końcu musiała dotrzeć. Biegnąc tak usłyszała szum fal. Morze jednak bardziej się z niebem niż piekłem kojarzyło tak więc wykluczyła możliwość własnej śmierci. Nadal jednak nic nie widziała. Tym razem już truchtając kierowała się w stronę dźwięku. Nagle wszelkie siły z niej opadły. Ada nie wiedząc co się dzieje poczuła pod sobą piasek. Ale nie taki jak w korytarzy londyńskiego dworca. Ten był ciepły i miękki. Nie zmieniało to faktu, że całe jej ciało odmawiało posłuszeństwa. Zaczęła budować się w niej niezmierna panika, która zanikała pod zamykającymi się powiekami. Zanim zemdlałą zarejestrowała jeszcze jeden dźwięk. Nie był to już szum morza a głos. Kobiety. Ciepły.

''Jesteś naszą nadzieją''

................................................................................................................................................................

<3<3

KIM JESTEŚ?! - Edmund Pevensie    {W TRAKCIE POPRAWY}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz