13.Powstańcie wojownicy i wojowniczki Narni.

1.7K 77 12
                                    

 Leżałyśmy jeszcze przez jakąś chwilę. Nie chciałam zdradzać swojego planu Łucji. Wiedziałam jaka by była jej reakcja na moje postanowienie. Robiłam to tylko i wyłącznie dla bezpieczeństwa Łucji. W końcu Aslan ( o ile to nie był tylko wymysł mojej wyobraźni) zapodał mi swoją prośbę, którą miałam zamiar spełniać.

Czekałam na dogodny moment aby zaatakować. Nie twierdzę, że nie miałam obaw. Trudno się nie wahać, kiedy przychodzi ci walczyć z o cztery głowy wyższym przeciwnikiem. I napakowanym sto razy bardziej niż ty. Nie byłam chuderlakiem ale to coś to przekracza ludzkie pojęcie.
Chyba minotaur stanął do nas plecami. Był czymś ciężko zajęty wiedz korzystając z okazji powiedziałam Łucji żeby się nie ruszała z za skały.

Zaciągnęłam bardziej kaptur bluzy na głowę, dobyłam miecza leżącego koło mnie i ruszyłam na przeciwnika. Ten ze zdezorientowaniem obrócił się a ja w ostatniej chwili zostałam odepchnięta. Problem w tym, że to nie  zwierze mnie popchnęło a jakiś starszy ode mnie chłopak.

Między nami rozpoczęła się zacięta walka. Był on bardzo dobrze wyszkolony, lecz chyba nie walczył lepiej od Edmunda. Wyciskałam z siebie siódme poty aby wyjść na prowadzenie. Byłam zła na siebie bo dałam się zaskoczyć. Trzeba było jeszcze zobaczyć czy okolica jest bez zagrożenia. Mam nadzieję, że reszta zaraz przybiegnie i że Łusia jest bezpieczna. Mój przeciwnik napierał na mnie coraz mocniej. O niee... Ja się tak łatwo nie dam.

Wiedziałam, że tym razem jest to walka na śmierć i życie. Powoli zaczynałam odczuwać obecność mojej rany po spotkaniu z niedźwiadkiem.
Muszę znaleźć jakiś błędny element w jego taktyce walki. Na pewno ma jakiś słaby punkt. Przez chwilę odbijam atak, przyglądając się jego stylu walki. Zauważyłam, że dosyć słabo trzyma szable. Trzeba to wykorzystać. Muszę celować w okolice rękojeści wtedy ją puści. Starałam się to zrobić. Chyba się zorientował co chcę zrobić. Kuurde...

Przejechał mi klingą po policzką. Na szczęście rana była powierzchowna więc chyba nie zostanie blizna. Aaale są też plusy bo udało mi się pozbyć go miecza. Klinga leżała metr ode mnie. Szybko podbiegłam aby ją zdobyć. Nie zauważyłam że gościu dobrał się do kamienia którym chciał mnie zaatakować. Zobaczyłam to dopiero w chwili jego zamachu.

-Ada!! - czyżby Zuza?
-No dłużej się nie dało co nie. - mój niedoszły oprawca stał zdezorientowany, z kamieniem cały czas w ręce. Zaczęłam powoli wstawać, przy okazji oczekując zapiaszczone spodnie. Rozcięcie na twarzy mi dosyć mocno krwawiło. Rękawem zaczęłam to sobie przyciskać aby zatamować krew.
-Co tu się dzieje?! - krzyknął Piotrek.
- kolega postanowił mnie zaatakować... - mówiąc to podeszłam do rodzeństwa.
-Chciałaś zaatakować jednego z moich ludzi! - jeszcze będzie mnie obwiniał. Super.
- Zrobiłam to w obronie jednego z waszych czterech władców! - coś się cicho zrobiło po moich słowach.

NARRACJA TRZECIO-OSOBOWA
Wszyscy stali jak w murowani nie wierząc w słowa dziewczyny. Na słowa ,,czterej władcy" przychodziła tylko jedna myśl. Lecz oni odeszli z Narni tysiące lat temu. Nie możliwe żeby powrócili. Jedynie Kaspian wyglądał na podniesionego na duchu. W końcu jego zawołanie przez róg królowej Zuzanny zadziałał.
- To naprawdę wy? - zapytał z lekkim uśmiechem na twarzy.

POV. ADA
Stałam z boku całej sytuacji i uważnie obserwowałam. Czułam się lekko zażenowana sytuacją. W sumie to nigdy nie byłam zbyt ciekawa histori moich nowych przyjaciół.

No właśnie. Przyjaciół. Czy mogę tak ich nazwać? Myślę, że w jakimś stopniu jestem dla nich ważna, a oni dla mnie. Raczej nie jesteśmy jeszcze pełnoprawnymi przyjaciółmi ale dobrymi znajomymi owszem. Pierwszy raz to mówię ale czuję się akceptowana taka jaka jestem. Nawet Edmund mi tak bardzo nie przeszkadza. Ta kraina powoli podbija moje zgorzkniałe serce. Ale zanim roztopi lód jeszcze minie sporo czasu. Zdawałam sobie sprawę z tego, że kiedyś wrócę do sierocińca, do mojej nudnej rzeczywistości, do szkoły z internatem. Nie było sensu się do nikogo ani do czego przywiązywać. Tylko jak to przywiązanie zatrzymać. Może nie warto? Może lepiej przeżyć jak najlepiej tą przygodę. Później przemyśle te fakty. Postaram się wybrać najlepszy wybór dla siebie. Co do przeszłości ,, władców" muszę w wolnej chwili porozmawiać z Łusią aby mi opowiedziała ich historię.

- Otóż to. Jestem król Piotr Wielki. A to moje młodsze rodzeństwo - Piotrek mówiąc to wyciągną rękę pokazując na Zuzę, Edka i Łusię, a później podając dłoń w stronę chłopka.
- Myślałem, że będziecie starsi - na słowa Kaspiana Piotrek odparł:
- jak chcesz możemy wrócić za kilka lat. - Chyba zaczynam mieć podejrzenia, że znaleźliśmy cel naszej podróży. Mianowicie samego księcia Kaspiana.
- Poprostu jestem zdziwiony. Skoro jesteście czwórką władców to dlaczego jest was piątka? - huhu książulek chyba ma jakieś wątpliwości. Spojrzałam na niego z pogardą wymalowaną na twarzy. Niech wie gdzie go mam.
- To jest nasza towarzyszka. - ale mnie ciekawie przedstawił. - Naszym celem było odnalezienie ciebie i Narnijczyków, aby móc zawalczyć o wolność krainy. - ładnie powiedziane, ale patrząc na ilość istot które się tu zebrały to mamy marne szanse na wygraną z podobno ogromnym wrogiem.
- A więc - tu Kaspian zwrócił się do Narnijczyków- O to wasi władcy powrócili aby uratować waszą krainę. Pokłoncie się przed nimi.
Na to wszyscy jak na zawołanie uklękli na jedno kolano, i z spuszczoną głową okazując hołd władcą.
Nie wiedziałam co mam zrobić więc stałam jak kółek z boku patrząc na wszystko. Chyba Edmund zauważył moje zakłopotanie bo pociągną mnie za rękę w jego stronę. Zdezorientowana podeszłam do niego i stanęłam obok. Nie wiem czy powinnam to robić. Nie wiadomo czy te istoty nie rozszarpią mnie przy najbliższej okazji za nie oddanie hołdu władcą.
- Powstańcie wojownicy i wojowniczki Narni. Jeszcze nic nie jest stracone. Uratujmy naszą piękną krainę z rąk wroga! Nie damy im satysfakcji z dobrobytu naszej ziemi! - No Piotrek niezły z ciebie mówca. Jestem pod wrażeniem. Cały czas stałam koło Edmunda obserwując każdą istotę po kolei. Kiedy spodkałam się wzrokiem z jakąś parą centaurów oni wpatrywali się we mnie z dziwnym uśmiechem. No trudno. Łucja zaczęła konwersacje z, jak się przedstawił, Ryczypiskiem. Zapomniałam kompletnie o ranie na twarzy. Miałam pewnie już pół ryjka zakrwawione. Do tego znowu zaczęła mnie boleć rana na brzuchu. Gdy spojrzałam w dół zauważyłam lekką plamę na bluzie. Suuuper. Zaraz rodzeństwo zauważy i znowu będą mnie opatrywać. Może powoli zacznę się wycofywać? Jeden kroczek, drugi kroczek, trzeci krocze...
- czy nic ci nie jest? - powoli obruciłam się w stronę głosu. Była to mała wiewiórka. Tu nawet wiewiórki gadają?
- dzięki za wydanie mnie na śmierć - szepnełam do niej zła.
-ADA?!! - krzyknęła cała czwórka rodzeństwa na raz a ja się sympatycznie uśmiechnęłam...

......................................................................
Rozdział pisany z telefonu więc za błędy przepraszam, ale wiecie jak działa autokorekta 😂. Jak by co to piszcie w komentarzach, będę poprawiać.
Następny rozdział postaram się napisać jak najszybciej 😄
Do zobaczonka 🙋

KIM JESTEŚ?! - Edmund Pevensie    {W TRAKCIE POPRAWY}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz