Jeden...Dwa....Trzy...Cztery....Trzysta pięćdziesiąt osiem..... MAM DOŚĆ!!! Wdarłam się, siadając na środku dróżki którą podążaliśmy. Łusia była niesiona przez Piotra, Zuza i Gbur mają długie nogi,a ja co?! Oczywiście nie licząc tego upośledzonego skrzata który mnie wnerwia na każdym kroku. Czemu nie licząc jego? Ponieważ to są jego codzienne warunki do których jest przyzwyczajony.... Wracając. Właśnie siedzę i nie mam zamiaru wstać. Moi towarzysze widząc mój zapał do dalszej wędrówki stwierdzili,że zrobimy postój. No i tak się manipuluje ludźmi.
Rozsiedliśmy się na małej polance i każdy zajął się sobą. Ja leżałam rozwalona na ziemi, ciesząc się błogim spokojem, Zuza liczyła swoje jakże drogocenne strzały, Piotrek czyścił swój miecz, Edmund, miałam w dupie co robi a Łusia konwersowała w najlepsze ze skrzatem. Dobra.. Już wróciły mi siły, to przejdę się po okolicy...
Ruszyłam swoje dupsko, wlokąc się, przy okazji mówiąc reszcie, że wybywam. Znowu zaczęły mnie brać myśli. Pierwsze o czym pomyślałam to, że... ej przecież ja jestem cały czas w tych samych ciuchach.. Mój ubiór składa się z czarnych, dosyć obcisłych spodni do których miałam przyczepiony pas z mieczem, który dostałam od Piotra (nwm skąd on go wytrzasnął), czarnych butów za kostkę (coś jak air force tylko zamszowe) , za dużej, ciemno popielatej koszulki, oraz także za dużej bluzy przez głowę, w kolorze khaki. W życiu nie założyła bym sukienki, nawet jak by to zależało od mojego życia... no dobra przesadzam... ale tak czy tak w życiu nope. Jak już zaczęłam temat mojego wyglądu, to uważam że moja uroda jest zwyczajna i przeciętna. Mam około 156 wzrostu, jestem w miarę szczupła, ale bez przesady. Mój odcień skóry jest zazwyczaj blady chyba, że się trochę opalę. Oczy są koloru ciemno szarego, a włosy lekko pofalowane, długości do połowy pleców, w kolorze brązowym wpadającym w rudy.. Dobra opis postaci za sobą.
Idę, Idę,Idę. Wokół mnie drzewa, drzewa, drzewa, trochę zielska, drzewa, drzewa, jeziorko, drzewa, drzewa... czej.. wróć. Jeziorko? Trzeba wykorzystać taką okazję. Podeszłam pod sam brzeg, zdjęłam buty, czarne skarpetki oraz pas z mieczem, rzuciłam wszystko z dala od życiodajnej cieczy, po czym zaczęłam włazić do wody, nie zwracając uwagi na to, że mam na sobie spodnie. Zanurzyłam się do kolan po czym... w sumie stałam i patrzyłam się w niebo.
W którejś chwili poczułam mocne pchnięcie. Poleciałam rzecz jasna na ryj do wody, dzięki czemu byłam przemoczona do suchej nitki. Wściekła obróciłam się w stronę sprawcy tego zdarzenia i co? GÓWNO! Ten zasmarkany idiota mnie popchnął, a teraz turla się po ziemi śmiejąc się w najlepsze!
- Ty zasrany gówniarzu!! - wybiegłam z wody zmierzając w stronę pasa z bronią. On widząc co zamierzam, szybko wstał i zaczął uciekać w stronę naszego chwilowego obozowiska. Szybko wzięłam resztę swoich rzeczy, po czym zaczęłam go gonić. Będąc już na polanie rzuciłam swoje rzeczy pod jedno z drzew, zostawiając sobie jedynie miecz, patrząc na niego z mordem w oczach. Dla osoby trzeciej musiało wyglądać to prze komicznie. Dlaczego? Ponieważ niziutka dziewczyna mierząca z broni do wyższego od siebie o głowę chłopaka nie jest codziennością.
Piotr widząc mój stan lekko się zaśmiał, po czym, aby nie stracić brata, rzucił mu jego miecz. Wnerwiona, nie myśląc zbyt racjonalnie, zaczęłam napierać na niego atakiem. Ten tylko się uśmiechnął, co mnie jeszcze bardziej wyprowadziło z równowagi.
-Ty ruda małpo! Czy tobie na mózg padło?! - zaczęłam się wydzierać.
-przecież ja nie jestem rudy! - odpowiedział zdezorientowany.
- widzisz?! Nawet tego cię bóg pozbawił!!!
Walczyliśmy dobre pięć minut puki nie usłyszeliśmy głośnego pisku. Oboje, jak poparzeni obróciliśmy się w stronę głosu.
Krew nam zamarzła natychmiastowo w żyłach, na to co zobaczyliśmy. Łusia stała nie daleko koło rozwścieczonego niedźwiedzia i próbowała z nim rozmawiać. Zuza wyjęła swój łuk, lecz bała się wystrzelić, aby nie trafić w Łucję. Piotr, pomimo że biegł w naszą stronę, był za daleko, a tu liczyła się każda sekunda.
Nie zastanawiając się długo ruszyłam z mieczem w stronę zwierzęcia. Usłyszałam tylko Edmunda, krzyczącego moje imię. Objęłam Łucję ramionami, ale nie zdążyłam się uchylić, przez co dostałam z wielkich pazurów w brzuch. Nie tracąc czasu wbiłam swój miecz w serce niedźwiedzia. Zwierze opadło obok nas a mi zaczęło się kręcić w głowie. Spojrzałam na swój brzuch i zobaczyłam wielką, mocno krwawiącą ranę. Złapałam się za nią, po czym zaczęło mi się robić słabo. Po sekundzie podbiegł do nas Edmund. Widząc mój stan szybko wziął mnie na ręce. Mi robiło się coraz słabiej. ostatnie co usłyszałam, to głos Edmunda mówiący abym nie zasypiała.
................................................................................................................................................................
Starałam się napisać jak najwięcej hah
Przepraszam za tak długą przerwę ale nie miałam grama weny. Mam nadzieję, że wybaczycie. Teraz postaram się wznowić trochę tą książkę. Za wszelkie błędy strasznie przepraszam.
CZYTASZ
KIM JESTEŚ?! - Edmund Pevensie {W TRAKCIE POPRAWY}
Fanfic"Marzeniem dziewczyn z sierocińca jest spotkanie rycerza na białym koniu, chodzenie na bankiety i życie jak królowa na usługach służby. Ja w to nie wierzę. Ja nawet tego nie chcę. (...) Adrianna Jones... nie brzmi to ani groźnie, ani miło. Tak można...