11. Nie poddam się bez walki!

1.6K 66 53
                                    

Jezuu jak mi ciepłoo. 

Otworzyłam ociężale powieki. Słońce już dosyć mocno świeciło, więc podejrzewam, że jest około godziny siódmej. Nie do końca pamiętam co się zemną działo po tym, jak rodzeństwo COŚ mi zrobiło. Chyba większość czasu przespałam. Z zastanawiających powodów byłam przykryta dwoma kocami. Postanowiłam wstać... Czy muszę wspominać, że nie należę do zbyt inteligentnych osób? Przynajmniej to był błąd, bo po podciągnięciu się na łokciach, dało mi się we znaki ała. Spojrzałam na swój brzuch który był w połowie obandażowany. [idk. czy oni mieli bandaże xd] Jednak nie dałam za wygraną i usiadłam. Rodzeństwo wraz z Zuchonem już nie spali. Każdy krzątał się, przygotowując rzeczy do dalszej drogi. No to Adi czas wstać. Powoli, ociężale zaczęłam wstawać podpierając się o drzewo. Może mnie nie zauważą, albo pomyślą, że już wszystko dobrze i że jestem zdrowa jak ryba... Warto mieć marzenia. 

Pierwszą osobą która mnie zauważyła, była Łusia. 

POV. Łucja 

Obudziłam się jako pierwsza z wszystkich moich towarzyszy. Przejechałam wzrokiem po wszystkich i zauważyłam uroczą scenkę. Ada była wtulona w bok Edka i razem tak spali. JA JESTEM PEWNA, że oni będą razem. Koniec kropka. Postanowiłam się przejść po okolicy. Przy okazji pozbierałam trochę jadalnych owoców na śniadanie.

 Muszę przyznać, że powrót do Narnii był dla mnie zbawieniem. Bałam się, że już tu nie wrócę. Jedyne czego pragnę najbardziej to dłuższego spotkania z Aslanem i możliwość porozmawiania z nim. Rzecz która mnie niesamowicie martwi to wojska Miraza. Z tego co wiem to nie jest to łatwy przeciwnik. Sądzę, że nasza wizyta nie ma służyć tylko odwiedzeniu Narnii, a zawalczeniu o ponowną jej wolność. Podobno wielką nadzieją Narnijczyków jest właśnie Książę Kaspian. Mam nadzieję, że nie zwiedzie on nas. 

Powoli wracałam do naszego obozowiska. Niestety wchodząc w jego głąb nadepnęłam na gałązkę leżącą obok głowy Edka, co poskutkowało jego obudzeniem. Jakże śmieszna była jego reakcja na to, że widziałam go razem z Adą przytulających się na wzajem. Pierwsze jego słowa wypowiedziane w moją stronę brzmiały ,,To nie tak jak myślisz. Ja nie wiem co ona robiła tak blisko mnie" JAAAASNE. Puściłam to mimo uszu i dogasiłam tlące się ognisko. Edmund w tym czasie miał obudzić resztę, oprócz Ady. Głupek myśli, że nie widziałam jak ją opatulał dodatkowym kocem. Kiedy wszyscy prócz Ady byli już na nogach, zaczęliśmy przygotowywać się do dalszej wędrówki ku kopcu Aslana. Kontem oka zauważyłam, że Adi się obudziła i próbuje wstać. Jak to ona, pewnie będzie udawać, że nic jej nie jest. Trzeba będzie, jeszcze przed wędrówką, namówić ją do zmiany opatrunku, bo widać, że u niej z chęciami bywa trudno. 

POV. Ada

Będę walczyć!! Nie poddam się! nigdyy. Ja już widzę jak oni się na mnie czają, lecz ja wiem, że już jest okey i nie potrzebuję żadnej pomocy. Umiem chodzić to najważniejsze. Najgorsze są pierwsze kroki, które już wykonałam chcąc się schować za krzakami. Teraz już z górki. Wszystko by było fajnie gdyby nie fakt, że ten o to krzak był oddalony od mojego miejsca spanka o pięć kroków, a wszyscy moi towarzysze już mnie zauważyli. 

- Ada wiesz, że cię widać?- zapytał się mnie Piotrek

- Nie widać mnie!- chyba jestem na straconej pozycji...

- Aduś chyba jednak cię widać- powiedziała Zuza powoli do mnie podchodząc.

- Ty mi tu Adusią nie czaruj bo ja się nie nabiorę na te wasze sztuczki manipulacyjne! Ja bez walki się nie poddam!! Nie pojmiecie mnie żywą!- Niech sobie nie myślą.

Wszyscy na moje słowa się zaśmiali. No co za zniewaga mojej osoby. Czekałam na moment dezorientacji moich napastników, który nie nadszedł, za to nadszedł Edmund który wywlókł mnie z krzaków. A było mi tam nawet wygodnie. Wstałam z dumą się otrzepując. 

- Patrzcie nic mi nie jest. Możemy ruszać dalej.- i zaczęłam maszerować przed siebie. 

- Adaa...- usłyszałam niedowierzający głos Łusi. - Najpierw opatrunek.

- No ale kiedy ja nie potrzebuję- może jeszcze nie jestem na straconej pozycji.

- Już - Powiedział Piotrek. Się jebło.

- Tak jest panie Piotrze... 

Zrezygnowana powlokłam się na miejsce swojego spanka i czekałam na śmierć. Wszyscy na widok mojego męczenniczego wyrazu twarzy westchnęli. Podeszła do mnie Zuza, kazała mi się położyć i podciągnąć koszulkę do połowy brzucha. Tak też zrobiłam, i mocno zacisnęłam oczy. 

W sumie to zrobiła to w miarę delikatnie, więc żyję. Teraz wszyscy zgodnie postanowili, że możemy ruszać w dalszą drogę.

Cała droga nie była jakoś wspaniale ciekawa. No chyba, że zwrócimy uwagę na to, że wrzuciłam Edmunda to małego jeziorka koło naszej trasy. Dobrze wiedziałam, że nie może mnie wciągnąć do tej wody bo by mi zamoczył opatrunek, i nie twierdzę że mi to przeszkadzało. Jedyne co, to śmiałam się z niego przez całą dalszą drogę, że pięknie wygląda w towarzystwie żabek koło głowy, i powinien pomyśleć o takiej, aby nosić ją na ramieniu jako element ubioru. On nie był mi dłużny i też odpłacił swoje trzy grosze. Reszta towarzyszy tylko podsumowała to słowami ,, jak dzieci". 

Zaczął zapadać zmrok. Postanowiliśmy rozbić sobie obóz. Rozpaliliśmy ognisko, ustawiliśmy jedną osobę na warcie i w towarzystwie leśnej natury położyliśmy się spać...

................................................................................................................................................................

Następny rozdział za nami! Tym razem taki bez ciekawszych wydarzeń. Wracam po dłuższej przerwie za co przepraszam. Następny rozdział postaram się wstawić już jutro :-)

Do zobaczonka :-*




KIM JESTEŚ?! - Edmund Pevensie    {W TRAKCIE POPRAWY}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz