Czemu twój dotyk tak bardzo na mnie działał?

148 18 3
                                    


Drugie spotkanie przyszło szybciej niż myślałem i naprawdę byłem wdzięczny komuś u góry, który zlitował się nade mną i pozwolił mi zobaczyć twoją cudowną osobę już dwa dni po poznaniu ciebie.

Nie powiem wręcz pisnąłem kiedy Jimin oznajmił mi że Hoseok robi domówkę, oczywiście to nie mówiło że cię tam zobaczę, ale mój wrodzony dar dedukcji i głupia nadzieja pozwalały mi żyć w słodkiej niepewności, a z drugiej strony gorzkim strachu, że jednak cię tam nie będzie.

Mimo, tej całej burzy w moim mózgu wystroiłem się jak Beyonce na jej najlepszy koncert. Czarne dość obcisłe rurki, biała koszulka z logiem jakiegoś zespołu wpuszczona w spodnie, na to wszystko jasna jeansowa kurtka z przetarciami. Na nogi zwykle trampki, kolczyki w uszy, no i mój ulubiony pasek od znanego projektanta, jedyna droga rzecz jaką mam w szafie.

Chciałem wyglądać perfekcyjnie, i chyba mi się udało. Patrzyłem wtedy w lustro z szerokim uśmiechem, wyglądałem naprawdę dobrze co potwierdził jimin i yugyeom gwiżdżący, kiedy tylko mnie zobaczyli. Prychnąłem cicho rzucając w nich poduszką, która trafiła idealnie w twarz Jimina.

Muszę przyznać że, stresowałem się bardziej niż przed spotkaniem mojego idola, kiedy miałem szesnaście lat, a on akurat grał koncert w moim mieście. Żołądek ściskał mnie niemiłosiernie, ręce mi się pociły, a warga krwawiła delikatnie przez za mocne zagryzanie jej. Wszystkie te objawy zaczęły się w samochodzie, kiedy w moim umyśle krążyły tylko myśli o tym, że zaraz cię zobaczę.

Jednak gdzieś z tyłu głowy nawiedzał mnie ten irytujący głosik, który zawsze wywołuje poczucie winy, kiedy  zjesz ostatnie ciasteczko ze słoika, którego miałeś nie dotykać. W kółko powtarzał mi że może jednak cię tam nie będzie. Próbowałem nie zwracać na niego uwagi, i udawało mi się to dopóki nie wysiadłem z auta, stając naprzeciw domu Hoseoka, wtedy głosik przybrał na sile, a ja zacisnąłem palce na sprzączce paska.

Stałem tam tak przez chwilę wpatrując się w drzwi do domu naszego  przyjaciela, poważnie zastanawiając się czy nie uciec. Dopiero wołanie Yugjeoma mnie ocuciło, wziąłem głęboki oddech i po prostu poszedłem za przyjaciółmi.

W pomieszczeniu już było sporo osób, smród papierosów unosił się między rozmawiającymi ludźmi. Nienawidziłem tego zapachu, jak i papierosów, kto by się spodziewał że przez ciebie później to może się zmienić. Wszedłem głębiej do pokoju wypatrując twojej blond czupryny. Co, chwilę ktoś mnie zaczepiał, witał się, czy po prostu wpadał na mnie, bo trochę za dużo wypił, a przecież było jeszcze wcześnie. Obszedłem cały salon, a Ciebie ani śladu, nie dopuszczałem do siebie wiadomości, że jednak cię nie ma, i szukałem dalej.

Po przejściu całego domu już powoli trafiłem nadzieję, schodząc po schodach przypomniało mi się, że został jeszcze jeden pokój w, którym nie sprawdzałem. Kuchnia. Pamiętam że mój plask o czoło był tak głośny, że kilka osób spojrzał w moja stronę zaciekawieni. Zignorowałem ich udając się do tej kuchni, jakim trzeba być idiotą żeby zapomnieć o najważniejszym pomieszczeniu w domu.

Wszedłem do pokoju, a moim oczom ukazał piękny widok. Stałeś oparty o blat w jednej ręce dzierżąc czerwony kubeczek niczym z amerykańskich imprez, w drugiej, zaś miałeś papierosa. Byłem wtedy trochę zawiedziony, ale uczucie to szybko minęło zastępując je czystym zachwytem.

To jak, obejmowałeś wargami pomarańczowy filtr, by zaraz wypuścić z płuc matowy dym, było takie idealne. Wyglądałeś wtedy jeszcze lepiej, co nie zmieniało faktu, że dalej nie lubiłem tego typu używek.

Westchnąłem głośno budząc się z chwilowej pauzy przeznaczonej na zachwyt. Przyjąłem luźną pozę idąc powoli w twoją stronę. Stanąłem obok ciebie biorąc w ręce czerwony kubeczek, nalałem sobie trochę wódki, zalewając ją dużą ilością soku z granatu. Przez całą czynność udawałem, że cię nie zauważyłem, trochę głupio, by było gdybym podszedł do Ciebie od tak, przecież nie znaliśmy się prawie w ogóle.

Wziąłem łyk drinka, i pozwoliłem sobie na ciebie spojrzeć, prawie się zachłysnąłem spotykając twoje ciemne oczy na wprost moich. Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, że mi się przeglądasz. Uśmiechnąłem się delikatnie udając głupiego, i zaczynając luźną rozmowę. Doskonale widziałem jak lustrowałeś mnie wzrokiem od stóp do głów. Na moją twarz wpełzł zadowolony uśmiech, jednak opłacało się wystroić.

Rozmowa szła gładko, tak jak drinki, które wlewałeś we mnie nazbyt namiętnie. Całe szczęście, że mam mocną głowę, i wtedy nie udało ci się mnie upić. Jednak, alkohol robił swoje przez co bez skrępowania wpatrywałem się w twoją twarz, szyję, odsłonięte obojczyki. Miałem dziką ochotę ucałować, każdy skrawek tych kusząco wystających kości. Mało brakowało, a bym to zrobił, ale przerwałeś mi nagłym dotykiem na karku. Objąłeś mnie przyjacielsko ramieniem, a ja wytrzymałem oddech. Twój dotyk był taki przyjemny.

Szczerzyłem się potem cały czas, nawet gdy wróciłem do domu czułem na ramionach miły ciężar twojej ręki, a na mojej jeansowej kurtce było czuć twój zapach. Mocne męskie perfumy wymieszane z delikatnym zapachem potu tworzyły mieszankę nie z tej ziemi. Kładąc się do łóżka myślałem tylko o tym jaki jesteś intrygujący. I cholera widziałem cię drugi raz, a zawładnąłeś moim umysłem i sercem bardziej niż Camila Cabello.

W końcu po chwili piszczenia w poduszkę zasnąłem, i zgadnij kto mi się śnił.

Ty, Min Idealny Yoongi.
Cóż na niespodzianka prawda?

I Have Questions 》 m.yg j.jkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz