Co ty sobie wyobrażasz?

148 16 0
                                    



Muszę przyznać, że dzielnie trzymałem się swojego postanowienia. Nie zadzwoniłem do Ciebie, nie napisałem smsa, nawet ich nie przeczytałem, a było ich sporo. Zapchałeś mi wtedy skrzynkę tak bardzo, że mój biedny stary telefon nie nadążał z powiadomieniami. W ciągu trzech dni było tych sms-ów trzysta i wtedy właśnie moja poczta w telefonie odmówiła posłuszeństwa, po prostu było tego za dużo.

Nie odzywałem się do Ciebie przez tydzień Hyung, pamiętasz? A Ty nawet raz nie przyszedłeś, chociaż wiedziałeś dobrze, gdzie mieszkam. Po cichu liczyłem, że po góra dwóch dniach przyjedziesz do mnie o północy, znów wejdziesz mi do pokoju i po prostu przytulisz, całując w czoło. Specjalnie nawet okna na noc nie zamykałem, tylko po to, żebyś mógł sobie swobodnie wejść. I chociaż było to też głupie z mojej strony, bo jeżeli ty sobie wyszedłeś bez problemu, to znaczy, że każdy inny człowiek też by mógł, to wolałem mieć to cholerne okno otwarte.

Moje życie podczas tej „przerwy" wyglądało nędznie. Nie miałem ochoty na nic oprócz leżenia pod kołdrą, mimo trzydziestu stopni powyżej zera za oknem, i jedzenia pierożków mojej mamy, które jako jedyne trzymały mnie przy życiu. Czasem zdarzyło mi się obejrzeć film, ale każdy kończył się płaczem. Albo jakiś aktor łudząco Ciebie przypomniał, albo film opierał się na beznadziejnej miłości, której skutki sam wtedy czułem. Wypłakałem chyba naprawdę wszystkie łzy, jakie mogłem mieć.

Ósmego dnia „przerwy" pierwszy raz zamknąłem okno. Moja nadzieja na to, że przyjdziesz, w końcu kiedyś musiała się skoczyć i to właśnie był ten moment. Położyłem się spać z ogromnym bólem, jakby moje wszystkie wnętrzności płonęły żywym ogniem. Oczy niebezpiecznie mnie piekły, ale dzięki temu jakoś szybko zasnąłem.

Nie na długo. Równo o północy, obudziło mnie pukanie w okno. Na początku myślałem, że tylko mi się wydaje, więc zignorowałem to, nawet nie otwierając oczu. Przekręciłem się na drugi bok, chcąc spać dalej. Pukanie nie ustało, zrobiło się wręcz nie to wytrzymania. Otworzyłem oczy, będąc już u kresu wytrzymałości, gwałtownie wstałem z łóżka, podszedłem do okna, otwierając je trochę zbyt szybko.
Przed moimi oczami pojawił się twój delikatny uśmiech, cholerne tlenione kudły i oczy, w których mieszkały wszystkie najpiękniejsze konstelacje nocnego nieba. Mimo że nogi mi już zmiękły utrzymywałem poirytowany wyraz twarzy.

„Czy ty jesteś normalny dzbanie jeden? I co się cieszysz? Jeszcze raz będziesz mi w okno po nocy stukać jak jakiś dziki, to Cię z tego drzewa zrzucę. „

Tyle ci wtedy wystarczyłoby z cichym śmiechem, zwinnie wskoczyć do mojego pokoju i bez ceregieli wpić się w moje usta. Tego już było za wiele. Byłem wręcz wściekły. No bo jak ty to sobie wyobrażałeś? Że co? Że nie przyszedłeś nawet na sekundę przez tydzień, ósmego dnia przyleziesz mi pod okno, na dodatek przez nie wchodząc i ja ci się rzucę na szyję z podziękowaniem, że w ogóle raczyłeś przybyć? Tak pięknie nie było, Hyung.

Odsunąłem się od Ciebie i grobową miną, z zarządzaniem wyjaśnień i prośbą o papierosa, bo moje skończyły się bodajże czwartego dnia. Odpaliłem fajka, słuchając twoich głupich wymówek i żałosnych słów. Okazało się, że ja też jestem głupi i żałosny, wierząc ci w te słowa. Wrzuciłem peta przez okno, zaraz całując Cię z całą tęsknotą we mnie ukrytą.

Żadne z tych słów nie były prawdziwe. A ja nadal tkwiłem w słodkiej otoczce twoich kłamstw i złudnego poczucia, że nigdy mnie nie zostawisz.

I Have Questions 》 m.yg j.jkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz