Wchodząc do klubu od razu pożałowałam że tak szybko i bez pomyślenia zgodziłem się na ten wypad. Stolica chyba za bardzo mnie otumaniła I nie pomyślałem o tym w co się pakuje. Smród alkoholu, papierosów i potu tworzył mieszankę wręcz zabójczą dla mojego zmysłu węchu, dudniąca muzyka raniła bębenki i co najgorsze ten tłum.
Od dziecka panicznie bałem się tłumów, budziły we mnie sprzeczne emocje pomieszane z przytłumieniem zmysłów. I wtedy następował punkt krytyczny czyli atak paniki.
Wziąłem głęboki oddech widząc przed sobą pierwsze fale ludzkich głów, zacisnąłem dłonie na ściągaczach Twojej bluzy próbując skupić się tylko i wyłącznie na Twoim kojącym zapachu a nie na tłumie ciał. Trzymałem się blisko Ciebie bo jednak ostatnie czego mi tu jeszcze brakowało to zagubienie się.
Po chwili trafiliśmy do wolnych kanap w kolorze czerwonego wina, ustawionych w kształcie półkola w oku dość sporego również okrągłego stołu. Usiadłem szybko czując zawroty głowy, to było zdecydowanie za dużo jak na moje lęki. Skuliłem się w kącie chowając twarz w dłoniach by choć trochę odizolować się od smrodu, hałasu i tych wszystkich ludzi. Całe szczęście nikt za bardzo nie zwracał na mnie uwagi, przynajmniej tak myślałem ale się myliłem.
Kilka głębokich wdechów, zaciągnięcie się Twoim zapachem i mogłem w miarę normalnie usiąść. Chłopaki zamówili jakiś alkohol, widząc go miałem ochotę wymiotować, i to wszystko przez głupią fobię.
Cieszyłem się w duchu że nikt nie zauważył mojej chwili słabości, która trwała i trwała. Nie dostałem ataku paniki ani nie wybiegłem z klubu co można było uznać za progres, zawsze jak znajdowałem się w podobnie sytuacji albo panika albo ucieczka.
Poprosiłem Jimina aby zamówił mi sok morelowy, który jako jedyna rzecz na świecie była w stanie poprawić mi humor i pomoc w chwilach krytycznych. Niektórzy jedzą czekoladę, inni piją alkohol a ja pije sok morelowy. Kiedy szklanka żółtopomarańczowego soku znalazła się między moimi dłońmi by po chwili powrócić na drewniane podłoże całkowicie pustą, poczułem odrobinę ulgi przez ten znajomy smak na języku.I wszystko do końca wieczoru było by Naprawdę całkiem znośne, gdyby nie Jimin i Yug chcący sobie ze mną potańczyć. Zapierałem się rękami i nogami, próbowałem nawet złapać się stolika, aczkolwiek udało mi się mnie wyciągnąć.
Stanąłem na środku parkietu, pośród setek wirujących ciał, wszystko zaczęło wirować razem z nimi, mój oddech stał się ciężki mógłbym rzec że wręcz każdy haust powierza uciekał mi z płuc zamiast się w nich zatrzymać i dać mi chociaż odrobinę wytchnienia. Uklęknąłem na kolana czując pierwsze znaki ataku, zatkałem uszy a w oczach pojawiły się pierwsze łzy. Wtedy poczułem czujesz duże dłonie na swoich bokach, pozwoliłem wyprowadzić się z tego piekła nawet nie wiedząc, kto mnie uratował.
Czując chłodne podmuchy powietrza, prawie nie słyszalną muzykę i nadal dłonie na ciele, zdjąłem dłonie z uszu oddychając głęboko, przetarłem łzy rękawem bluzy i odważyłem się spojrzeć na mojego wybawiciela. Nie spodziewałem się ujrzeć na przeciw mnie Twojej zaniepokojonej twarzy. Zaraz zacząłeś wypytywać mnie czy wszystko w porządku a ja tylko uśmiechnąłem się delikatnie szepcząc ciche dziękuję. Zapewne wyglądałem wtedy jak zapłakane dziecko, które uciekło z psychiatryka.
Odpowiedziałeś mi powalającym uśmiechem i cichym „nie ma sprawy mały".
Jak znalazłeś mnie w tym tłumie Min Yoongi?•••
W tym tygodniu wyjątkowo rozdział poniedziałek, wtorek, środa.
Od następnego tygodnia wszystko po staremu czyli poniedziałek, piątek rozdział.
Buziaczki xxx
CZYTASZ
I Have Questions 》 m.yg j.jk
Fanfic".. My, my name was safest in your mouth and why'd you have to go and spit it out? Oh, your voice, it was the most familiar sound but is sounds so dangerous to me.." Jungkook wspomina cudowne chwile z Yoongim, jednocześnie zadając pytania, na które...