Czy to randka?

80 16 3
                                    


To było już jakoś pod koniec czerwca. Pamiętam to jak dziś, w końcu jak mógłbym zapomnieć o tak uroczej randce? Ciekawe czy ty pamiętasz...

Pojechałeś pod mój dom o trzeciej w nocy, budząc mnie szturchnięciem w ramię. Prawie zawału dostałem kiedy po otworzeniu oczu ujrzałem twoją twarz i to niebezpiecznie blisko mojej. Cholera jasna, mogłem zamknąć okno na noc, ale przecież nie przewidziałem, że wespniesz się na piętro i tak o wbijesz mi do pokoju przez okno.

Wstrzymałem oddech, a ty po prostu patrzyłeś mi w oczy z kpiącym uśmiechem. Dopiero po chwili wypuściłem powietrze z płuc, przymykając ponownie oczy. Dostałeś wtedy urażone prychniecie i strzał z otwartej dłoni w tył głowy. Zaśmiałeś się i kazałeś mi się ubrać, bo jak to ty powiedziałeś:

" Mamy piękną noc Jungkookie, trzeba to wykorzystać. "

Podniosłem się więc z łóżka jęcząc niezadowolony pod nosem. Była trzecia nad ranem a ty mnie na jakieś wycieczki wyciągałeś.

Ubrany spojrzałem w twoją stronę, uśmiechnąłeś się seksownie i wyskoczyłeś przez okno. Ja że byłem i nadal jestem mądrzejszy wybrałem schody, bo jednak całe kości by mi się jeszcze przydały. Wyszedłem bezszelestnie z domu od razu udając się do Twojego samochodu, było wtedy, znowu, dość chłodno.

Słodki waniliowy zapach z zielonej choineczki dyndającej przy górnym lusterku, przyprawiała mnie o młodości i strasznie się dziwiłem jak ty możesz usiedzieć, w tym samochodzie z takim okropnym zapachem. Już nawet ten las i szyszki lepiej by pachniały, niż ta nieszczęsna wanilia.

Piętnaście minut później staliśmy na pomoście, na jednej z tych piękniejszych i mniej znanych plaż. Chyba zaplanowałeś sobie wtedy to spotkanie, było wino, był kocyk i nawet moje ulubione chrupki. Naprawdę się postarałeś a mi nogi miękły z myślą że to wszystko dla mnie.

Usiedliśmy na wilgotnych deskach, koca używając do okrycia się. Piliśmy wino z gwinta zajadając się cheetosami, rozmawialiśmy, śmialiśmy się.

I złapałeś mnie za rękę.

Po prostu w pewnym momencie splotłeś nasze płace razem podając mi ciemno zieloną butelkę. Nawet sobie nie wyobrażasz jak szczęśliwy wtedy byłem Yoongi. To było jak sen, cholernie realistyczny sen. Twoja zimna, duża dłoń jakby idealnie dopasowana do mojej, trochę mniejszej i zdecydowanie cieplejszej. Przechodziły mnie dreszcze, uśmiechnąłem się jak głupi, a w sercu pojawiło się to przyjemne ciepło, które przychodziło od najgłębszych warstw ciała do tych najcieńszych.

Było pięknie, ty byłeś piękny, my byliśmy piękni, razem na zimnym pomoście, okryci kocem, wpatrzeni w swoje oczy.

Czułem że po tym czasie spędzonym razem, już nie będzie odwrotu, że jestem w tobie zakochany po uszy i jeżeli to się spieprzy, nie przeżyje. Dziś wiem że miałem wtedy rację, nie przeżyłem, zabrałeś ze sobą całą moją duszę, ciało zostawiając na spłoniecie przez gorące języki bólu i tęsknoty.

Czy miałem to wtedy uznać za randkę? Do dziś nie wiem. Wiem że była to moja pierwsza, ostatnia tak wyjątkowa i idealna randka w życiu i żadna inna jej nie dorównała, żadna też nie dorówna Hyung.

×××

Będę wdzięczna, za jakieś komentarze, jak wam się podoba kwiatuszki
Buzi i dobrej nocy

I Have Questions 》 m.yg j.jkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz