Rozdział 8

560 38 29
                                    

**Pov. Error**
Gdy się obudziłem nigdzie nie mogłem dostrzec Ink'a. Pewnie poszedł gdzieś z Dream'em. To dobrze. W końcu mam spokój, który będzie trwał pewnie sporo, bo Ink zawsze po podróżowaniu z Dream'em jest zmęczony więc, albo zostanie u Marzyciela, albo zaśnie w Voidzie. Jakby tu wykorzystać ten wspaniały czas. Z chęcią poszedłbym do Blue, ale on o tak późnej porze pewnie śpi. Właściwie to kiedy nie ma Ink'a w pusce jest mi strasznie nudno.  Co za paradoks. Kiedy on jest to narzekam, że chciałbym być sam, a kiedy go nie ma jest mi nudno. Trudno, pójdę się przejść.
Otworzyłem swój zgliczowany portal i wskoczyłem do niego. Trafiłem do Underfell. No świetnie... Musiałem trafić akurat do tego je***ego AU?! Czasami żałuje sojuszu z Ink'iem. Nie, żebym miał coś do niego, cieszę się z jego towarzystwa, ale gdy odwiedzam takie Światy to one aż się proszą o zniszczenie. Dobra może chociażby powkurzam Red'a.
Poszedłem w kierunku Snowdin. Po drodzę oczywiście spotkałem śpiącego w swojej budce wartowniczej Sans'a. Zastanawiałem się co by zrobił gdyby "przypadkiem" ktoś wlałby mu do musztardy tabasco.
Korzystając z tego, że Red śpi wziąłem z innego AU sos tabasco i odkręcając butelkę musztardy wlałem jego trochę. Co ja gadam... Wlałem tyle ile się dało.
Wstrząchnąłem nią i postawiłem ją obok szkieleta. Później teleportowałem się na drzewo, rozłożyłem się wygodnie i czekałem na rezultaty. Po jakimś czasie znudziło mi się czekanie aż Red się obudzi. Widząc w oddali idącą Frisk wymyśliłem iście szatański plan. Obiecałem w końcu, że nikogo nie zabiję, a nie że nie zrobię nikomu krzywdy.
Gdy dziecko było wystarczająco blisko obok niego zrespałniłem kość, która dość mocno zraniła dzieciaka. Frisk głośno krzyknęła na co Sans oczywiście się obudził. Szybko pobiegł do dziewczyny wijącej się na podłożu z bólu i próbował ją uspokoić. Postanowiłem dalej siedzieć na drzewie obserwując dalszy przebieg sytuacji.

- Co się stało dzieciaku? - zapytał Sans z niespotykaną u niego troską.

- Nie wiem. Właśnie zmierzałam do Waterfall i raptem poczułam, że coś ostrego wbija się w moją nogę, ale jak na nią spojrzałam zauważyłam tylko ranę. Sans, to okropnie boli - powiedziała dziewczyna łkając.

- Nie martw się dzieciaku, znajdę sprawcę - oczodoły reda stały się puste, a w jednym z nich pojawiła się czerwona źrenica. On jeszcze nie wie, że jestem w jego AU, a już jest wkurzony. Nie no, mogę sobie pogratulować.
Red rozglądał się nerwowo w celu odnalezienia sprawcy jednocześnie lecząc ranę Frisk. Nie wytrzymałem i zacząłem cicho chichotać co oszywiście szkielet usłyszał. Obrócił się w stronę drzewa na którym siedziałem przerywając leczenie dziewczynki. Gdy w końcu mnie zobaczył wkurzył się jeszcze bardziej. Jego oczodoły stały się bardziej puste niż Void i tak jest to możliwe.

- Czego chcesz błędzie? Undernovela się skończyła? - zapytał się Red chcąc mi dogryść, ale średnio mu wyszło.

- Przyszedłem zobaczyć jak sobie radzi taki błąd jak ty. Dalej zastanawiam się jak takie coś może żyć w multiversum - powiedziałem szydząc z niego. Widać, że był wku***ony na maksa. Kiedy chciał coś mi odpowiedzieć Frisk pociągnęła go za rękaw kurtki i pomachała głową na nie, co prawdopodobnie oznaczało, że nie warto. Sans na ten znak uspokoił się trochę, ale dalej patrzył na mnie wzrokiem pełnym nienawiści.

- Wiedziałem, żeby nie ufać tej durnej tęczy. Ty się nigdy nie zmienisz - powiedział Red ze słyszalnym jadem w głosie. Hehe, to jest coraz bardziej zabawne.
Zeskoczyłem z drzewa. Dziewczynka jeszcze bardziej wtuliła się w Sans'a.

- Oj Red... Gdybym naprawdę chciał zabić Frisk nie celowałbym w nogę. Ja się tylko z wami droczę - na moje słowa Red złapał mnie za bluzę. Moja reakcja była wręcz natychmiastowa. Za pomocą niebieskiej magii odepchnąłem go na najbliższe drzewo.

- NIE DOTYKAJ MNIE! - wydarłem się na szkieleta. Nie chcąc oglądać już jego krzywej mordy teleportowałem się do AntyVoidu. Nie widząc sensu w ruszaniu się z pustki położyłem się spać (znowu).

***************************************
Kolejna część. Jupi. Na dzisiaj tyle

Shipstar 💙























Nie no żart XD



























Mam dla was jeszcze dodatek do tej części:

💙💙💙Dodatek💙💙💙

**Pov. Narrator**
Całej akcji przyglądała się para szkieletów siedzących na jednym z drzew. Postacie owe przygotowały się i obserwowały całą akcję jedząc popcorn. Chociaż współczuli małej Frisk zranionej nogi to i tak szkielety śmiały się z przezabawnej miny Red'a. Wkurzony Sans z Underfell wyglądał zabawnie jak się denerwował, a przynajmniej tak sądziła dwójka postaci siedząca na drzewie. Szkielety nie mogły się doczekać aż Red weźmie łyka musztardy. Mieli już nawet przygotowane telefony, żeby nagrać całe zajście.
Po strasznie długim wyklinaniu Error'a przez Red'a (oczywiście z urzyciem wielu przekleństw) w końcu Sans zdecydował się napić musztardy. Szkielety siedzące na drzewie włączyły nagrywanie w telefonach i ciągle jedząc popcorn.
Red wziął łyka musztardy. Bardzo dziwnie smakowała. Sans spojrzał się na butelkę. Widząc etykietkę z musztardą tylko wzruszył ramionami i wypił ją całą jednym haustem jak to miał w zwyczaju. Na początku nie poczuł zbytniej różnicy. Usiadł spokojnie przy swojej budce wartowniczej w celu wzięcia uspakajającej drzemki. Po chwili poczuł lekkie pieczenie na języku, ale ono nie było na tyle silne, żeby Sans się tym przejął. Te pieczenie stawało się coraz mocniejsze. Red nie mógł już wytrzymać. Zaczął szukać wody w swojej stacji wartowniczej, ale oczywiście nie było tam nic oprócz pustych butelek po musztardzie. Sans zaczą biegać dookoła szukając czegoś bo picia, bo pieszenie obejmowało mu już całe gardło. Nie widząc innego wyjścia Red wziął do buzi kupkę śniegu. Szkielety widząc to ledwo powstrzymywały się od śmiechu.
Sans po jakimś czasie przestał jeść śnieg i podszedł do swojej budki wartowniczej w celu znalezienia tej dziwnej butelki musztardy. Wziął ją do ręki, przyjrzał jej się dokładnie i stwierdził, że wizualnie wygląda jak opakowanie jego ulubionego sosu. Odkręcił nakrędkę która blokowała wylanie się musztardy i powąchał zawartość. Ten sos zdecydowanie nie pachniał jak musztarda. Ktoś musiał podmienić jego sos. Zastanawiał się chwile kto to mógł być aż nagle go oświeciło.
Po uświadomieniu sobie,że właśnie padł ofiarą żartu byłego niszczyciela wykrzyczał na całe gardło:

- POŻAŁUJESZ ERROR!!! - postacie, które obserwowały i nagrywały całą sytuację z daleka były pewne, że nawet najbliższe Universa to słyszały.

****************************************
Rozdział wyszedł mi nawet zabawnie. Przyznam, że sama się śmiałam podczas pisania.

Życie Płata Figle - Errink (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz