Rozdział 21

632 51 54
                                    

**Pov. Error**
Siedzę od rana, w Anty Voidzie z Ink'iem. On ogląda universa, a ja robię jakieś wzorki z linek, co jakiś czas spoglądając na szkieleta. Tęczuś, po jakimś czasie, przerwał swoje zajęcie i obrócił się w moją stronę.

- Error, kupimy samochód? - spytał Ink, trochę się do mnie przybliżając.
Co on znowu wymyślił?

- Po co Ci samochód w pustce? - spytałem, nie rozumiejąc toku myślenia przyjaciela.

- A bo ja wiem? Chce samochód - zrobił słodką minkę. Wyglądał jak pięciolatek.

- Umiesz chociażby prowadzić? - szkielet zawstydził się. Eh, najwidoczniej nie umie...

- No ten... Nauczę się. Miliony ludzi jeździ samochodem, więc ja też mogę - co się tak na to uparł?

- To najważniejsza sprawa... Skąd weźmiesz na to pieniądze? - i tym pytaniem go zagiąłem. Ink kompletnie nie wiedział co powiedzieć. Chyba naprawdę o tym nie pomyślał...

- Mam pomysł... - powiedział po chwili, po czym pociągnął mnie w stronę, zrobionego wcześniej portalu. Mam złe przeczucia co do tego "pomysłu".

**15 min. później**
- To jest bardzo zły pomysł - powtarzam kolejny raz, ale Ink zachowuje się tak, jakby mnie nie słyszał. Pewnie nie wiecie o czym mowa? Ink wpadł na "genialny" pomysł. Postanowił ukraść auto, bo go na niego nie stać. Taa, on jest naprawdę "odpowiedzialnym" strażnikiem, ehh...
Chowamy się z Ink'iem w jednym z ciemnych zaułków. Ja dalej próbuje wybić mu ten pomysł z czaszki, ale chyba się nie da. No nic, trzeba to przecierpieć - masz chociażby jakiś plan?

- No em... - Ink zamyślił się na chwilę - Będziemy improwizować - powiedział, uśmiechając się do mnie. Eh, czego ja się spodziewałem?
Zauważyłem, że tęcza chce wyjść z ukrycia. Szybko go złapałem, skazując się na gliche dookoła mnie.

- C-czekaInk - powiedziałem, glichującym głosem. Dlaczego teraz? Wcześniej go dotykałem i nie miałem aż takich problemów. Może to przez zdenerwowanie?
Ink zatrzymał się i spojrzał na mnie. Widząc to, puściłem jego rękę. Wziąłem parę wdechów, żeby się uspokoić i kontynuowałem - nie możemy tak poprostu wyjść. To jest powierzchnia, na dodatek tu nigdy nie słyszano o potworach. Jeśli chcesz ukraść auto to musimy wymyślić jakiś plan i przejść niezauważalnie.

- A więc masz jakiś plan? - spytał mnie Ink, przechylając uroczo głowę w bok.

- Tak się składa, że mam - uśmiechnąłem się do niego i zacząłem mu tłumaczyć swój plan.

**Pov. Narrator**
Był piękny dzień. Ptaszki śpiewały, kwiatki kwitły... W taki właśnie dzień policjanci zajadali pączki przed salonem samochodowym. Rozkoszowali się ciepłym wiaterkiem, leciutko powiewającym ich ubrania i smakiem pożywienia, które nie jeden człowiek nazywa "jedzeniem Bogów". Wszystko wydawało się być w największym porządku, dlatego stróże prawa mogli pozwolić sobie na chwilę relaksu. Ich błogostan niestety nie trwał za długo, ponieważ chwilę później przed nimi przejechało czerwone Ferrari z zabójczą prędkością. Policjanci się jednak niezbyt przejęli tym faktem i dalej stali przed radiowozem, jedząc pączki.

- Moje auto! Gońcie tego złodzieja! - krzyknął mężczyzna podbiegając do dwóch umundurowanych. Policjanci, mało przejęci, popatrzyli z pogardą na nowo przybytego.

Życie Płata Figle - Errink (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz