rozdział 11

251 14 1
                                    

Przebudziłam się, słysząc jakieś odgłosy dobiegające z salonu. Trochę się przestraszyłam, bo sama nie wiedziałam kogo mam się spodziewać. Stanęłam przy drzwiach od sypialni. Słyszałam teraz lepiej. Było ich dwóch. Mówili coś o Leo i o mnie. Weszłam w końcu do pomieszczenia z lampką nocną jako broń. Moim oczom ukazał się mój ojciec oraz... Max? Tak to był Max. Ale co on tu robi? Zauważyli mnie dopiero po chwili, a ja przygotowana do walki. Max "zaksztusił" się, ale wiem że chciał się ze mnie ponabijać. Ja odłożyłam lampkę na kanapę i skrzyżowałam ręce na piersi.

- Co wy tu w ogóle robicie? Myślałam że to włamywacze, więc wzięłam to co miałam najbliżej...

- Tak właśnie. Nie chcieliśmy Cię budzić, dlatego postanowiliśmy że porozmawiamy sobie najpierw sami. Ale jak już się obudziłaś, to możemy przechodzić do sedna.- tata zaprosił mnie gestem ręki na kanapę, sam po chwili usiadł.

- Więc o co chodzi? Muszę się wymalować i ubrać, dlatego sprężajcie się.- powiedziałam, gdyż wiedziałam że wyglądam masakrycznie. Całą noc płakałam i nawet nie przebrałam. Na prawdę wybrali świetny moment, by mnie nawiedzić.

- Dobra, więc od kiedy nie jesteś już z Leo, to zachowujesz się inaczej. Ja rozumiem że przechodzisz przez trudny okres i martwię się o ciebie. Traktowałem Leo jak własnego syna, ale sam nie podejrzewałem, że mógłby zrobić coś takiego. Dlatego...- wziął głęboki oddech- postanowiłem, że dopóki się nie pozbierasz, albo aż skończą się wakacje, to Max będzie się tobą zajmował.- em.. Halo? Jestem już dorosła?!

-Sorry tato, ale ja jestem dorosła! Poradzę sobie sama.

- Kochanie, to jest rozkaz.

- Dobra. Ale chyba nie będzie mnie ubierał?!

- To chyba potrafisz sama.- powiedział, śmiejąc się. Ja zrobiłam minę obrażonego dzieciaka i założyłam ręce na piersi.

- A jak w ogóle znalazłeś Maxa?- zapytałam.

-Widziałem jak Max Cię odprowadzał i rozkazałem szoferowi żeby sprawdził gdzie mieszka.

-Serio tato?- w sumie był do tego zdolny.

-No chyba że miałem wziąść Leo...

-Nie, nie. Max może być- uśmiechnęłam się. Ojciec wstał, poprawił garnitur, pożegnał się i wyszedł. Teraz na spokojnie mogłam porozmawiać z Maxem i się mu przyjrzeć. Był ubrany w biały t-shirt, który był przyległy do jego umięśnionego ciała. Do tego czarne jeansy z dziurami na kolanach, oraz rozstrzepana fryzura. Wyglądał bardzo przyjstojnie. Christy ogarnij się! Max musiał zauważyć jak się na niego patrzę, bo przybliżył się do mnie. Spojrzałam na jego twarz. Jego pełne usta i brązowe oczy były wręcz idealne. On również patrzał mi głeboko w oczy. Zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bliżej. Kilka centymetrów brakowało do pocałunku. Niestety lub stety ktoś otworzył drzwi. Okazało się, że to mój tata. Zapomniał telefonu. Na szczęście nic nie widział. Uśmiechnęliśmy się do siebie, a potem wyszedł.

- No to... Na czym skończyliśmy?- zapytał.

-Hmm... No nie wiem. Może mi przypomnisz?- nie wiem co mi odbiło, ale pociągał mnie. Przystojny, miły, uroczy i czuły. Pocałował mnie. Pocałunek był namiętny. Chciałam żeby mnie całował cały czas. Kochałam to. Kochałam jego.

****

just dance...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz