7. Chęć zemsty

1K 73 10
                                    

Razem z Alice wróciłyśmy do domu. Dziewczyna była tak rozemocjonowana, że momentalnie odsunęłam swoje plany, chcąc jak najszybciej poznać treść jej wizji. Z tego co raczyła mi zdradzić wynikało, że zaznajomiwszy się z przyszłością, zaraz wypadła na zewnątrz mnie szukać; podobno ważne było bym dowiedziała się co zobaczyła. Niecierpliwiłam się i irytowałam, że nic nie chciała mi zdradzić, a uczucie to potęgowała moja rozwinięta intuicja, która podpowiadała mi, że wszystko co miało wydarzyć się od tej chwili, będzie kluczowe w całej sprawie. We wszystkim co się działo.

Ledwo przekroczyliśmy próg domu, otoczyła nas cała rodzina. Zaraz znalazłam się w objęciach Esme, która zaraz rzuciła się mnie pocieszać. Nie dziwiło mnie, że wszyscy wiedzieli co się stało; w tym domu prywatność praktycznie nie istniała i to nie tylko ze względu na dary mojego rodzeństwa, a doskonale wyostrzone zmysły nieśmiertelnych. Poza tym Edward musiał wszystko im powiedzieć, gdy mnie nie było.

– Nic mi nie jest. Na prawdę... Już wszystko w porządku, mamo – zapewniłam, dobrze wiedząc ile radości sprawię Esme nazywając ją w ten sposób. Sprawnie wyplątałam się z jej objęć. Zrobiło mi się ciepło na sercu, kiedy zobaczyłam promienny uśmiech, który rozjaśnił jej twarz.

– Bello, nie powinnaś była teraz wychodzić – zwrócił się do mnie Carlisle, lekko mnie przytulając. Wszystkim wyraźnie ulżyło, że wróciłam do domu, nikt zaś nie przejmował się tym, że byłam cała mokra.

– Wiem, ale musiałam coś przemyśleć – wyjaśniłam. Pokiwał ze zrozumieniem głową. Ja zaś spojrzałam na Alice. Wolałam nie mówić im jakie myśli chodziły mi po głowie, kiedy byłam jeszcze w lesie

– Wy coś ukrywacie – zirytował się Edward, który również przyglądał się siostrze. Chochlica stała ze skupieniem spoglądając w przestrzeń. Nie miałam w tej chwili wizji i byłam prawie pewna, że skupia się a wyprowadzaniu swojego brata w ple. Po chwili niezręcznej ciszy przesunęła wzrokiem po wszystkich członkach rodziny, dłużej zatrzymując się na mnie. Bez słowa wyminęła wszystkich i skierowała się w stronę salonu. Obserwowałam jak siada w fotelu i pustym wzrokiem wpatruje się w oszkloną ścianę. Raz jeszcze usiłowała spojrzeć w przyszłość i chyba jej to wyszło, bo znieruchomiała, a po chwili – niczym obłąkana – zaczęła kiwać się w przód i w tył. Musiała widzieć coś niedobrego, bo zaniepokojony jej emocjami Jasper zaraz do niej przypadł i ukucnąwszy obok, ujął jej drobne dłonie w swoje.

– Co widzisz, Alice? – zapytał.

Jego głos przerwał panującą ciszę. Reszta "ocknęła się" i wreszcie ruszyła z miejsca. Ja jako ostatnia weszłam do salonu i nie spuszczając oczu z siostry przysiadłam na kanapie obok Rosalie. Blondynka nawet nie zwróciła na mnie uwagi, zaciskając dłonie na ramieniu Emmetta.

Alice w końcu wróciła do siebie. Zacisnęła powieki i potrząsnęła głową, chcąc wyrzucić z pamięci jakiś obraz. Spojrzała czule na Jaspera i lekko ścisnąwszy jego dłoń wstała, po czym zaczęła krążyć po pomieszczeniu nie mogąc się skupić. Wszyscy obserwowali ją w napięciu.

– Moja wizja nie jest kompletna – odezwała się w końcu. – Poniekąd to wina Isabel i jej tarczy, poniekąd tego kim jest – wyliczała, a ja poczułam się nieco winna, że swoją obecnością pozbawiłam Cullenów tak ważniej broni jak jej wizje. – Możliwe też, że decyzja jeszcze nie została podjęta – dodała, po czym urwała na chwilę. – Tak czy inaczej – podjęła przerwany wątek – udało mi się zobaczyć kilka sensownych urywków, które razem składają się w spójną logiczną całość. Widziałam wampiry. Różne wampiry. Kilka z nich znam, w końcu od początku należą do staży... Kluczową rolę odgrywa tu Kajusz, widziałam też Chelsea, Jane, Aleca i... – Spojrzała na mnie z wahaniem. – I Jamesa. – Zatrzymała się gwałtownie by na mnie spojrzeć. Popatrzyłam na nią spokojnym, beznamiętnym wzrokiem, choć w rzeczywistości w środku cała kipiałam ze złości, a paląca chęć zemsty powoli wyniszczała mnie od środka. Opanowałam się jednak i skupiłam na dalszym ciągu wywodu mojej przyszywanej siostry. – Przez moje wizje przewinęło się też sporo obcych wampirów. Kilkakrotnie pojawił się też obraz pewnej dziewczyny... Czarnowłosa, długie do pasa loki, średniego wzrostu... – wyliczała. – Kojarzysz ją? – zapytała bezpośrednio mnie, ale zaprzeczyłam. Alice westchnęła tylko, po czym ciągnęła dalej. – W tych urywkach wyłowiłam przynajmniej dziesięć innych wampirów. Wyglądało mi to na niezbyt dużą armię nowo narodzonych.

ANOTHER TWILIGHT STORY [KSIĘGA II: ODRODZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz