23

126 13 5
                                    




Zaczęłam pakować najważniejsze rzeczy takie jak ; spodnie, koszulki, sukienki, sweterki, buty, kurtki, bieliznę, kosmetyki. Nie zajęło mi to jakoś wiele czasu, ponieważ Luke cały czas mnie pospieszał, mówiąc że jeżeli zaraz nie wyjdziemy z tego domu, to na pewno będzie czekać nas niebezpieczeństwo, ponieważ widać, że człowiek który wszędzie mnie nawiedza ma nie równo pod sufitem. Posłuchałam chyba po raz pierwszy od roku rad kogoś i tak jak powiedział tak też zrobiłam. Po niespełna trzydziestu minutach byłam gotowa do wyjścia z domu. Poinformowałam jeszcze pracowników za pomocą maila, że mają wolne do odwołania. Samotnym matką z dziećmi zagwarantowałam płatny urlop. Uczesałam włosy w luźny kok, poprawiłam sukienkę, założyłam szpilki. Luke chwycił moja torbę i udaliśmy się do wyjścia.

- Kto prowadzi? - spytałam.

- Oczywiście, że ja ty byś nas chyba zabiła! - zaśmiał się.

- Żałuj, że nie widziałeś mojego auta. - odparłam.

- To ty masz auto? - zdziwił się.

- Jasne, że tak. Prawo jazdy również.

- Nie uwierzę dopóki nie zobaczę. - zaśmiał się.

- Więc zapraszam do windy. - powiedzialam i udałam się w kierunku wcześniej wspomnianego przeze mnie miejsca. Miałam wrażenie ze zjazd windą zajmuje nam wieczność. Luke cały czas patrzył się na mnie przeszywającym wzrokiem. W końcu winda się otworzyła.

- Żartujesz... - wyszeptał.

- A czy ja ci wyglądam na osobę, która żartuje? - spytałam. Luke podszedł do mojego lamborghini. Zaczął oglądać go ze wszystkich stron.

- Sześć i pół litrowy silnik, moc siedemset sześdziesiątce km... - złapał się za głowe a ja wybuchłam niepochamowanym śmiechem.

- Wiesz co, wydaje mi się, że musimy już jechać, jeżeli chcesz żebyśmy uszli z życiem. - powiedziałam całkiem poważnie, chłopak to zignorował i dalej przyglądał się samochodowi. - Luke! - krzyknęłam.

-Eee, tak, tak już. - powiedział.

- Jedziemy moim autem? - spytałam.

- Jasne, że tak. Mogę prowadzić? - wyszczerzył zęby.

- Nie. - zrobiłam to samo co on kilka sekund temu, ale teraz mina mu odpadła.

- No, ale dlaczego? - zaczął marudzić. - Jestem bardzo dobrym kierowca. - nie dawał za wygraną.

- Uwierz mi, że ja też.

- Ale ja mam dłużej prawo jazdy. - zaczął się tłumaczyć.

- Zaraz będziesz szedł na piechotę. - zaśmiałam się.

- Nie zrobisz mi tego.

- To ty jeszcze nie wiesz do czego jestem zdolna. - powiedziałam, otworzyłam auto, wpakowałam swoją torbę do bagażnika i wsiadłam za kierownice. Odpaliłam silnik, otworzyłam szybę znajdująca się po stronie pasażera z przodu. - Wsiadasz czy nie? - spytałam, chłopak tylko wzruszył ramionami i z naburmuszoną miną wisadł na swoje miejsce.

- Zapnij pasy. - powiedział.

- Sam zapnij pasy. - zaśmiałam się i po nie całej sekundzie włączyłam się w ruch drogowy.

- Czy możesz tak nie przyspieszać, bo wgniata mnie w fotel? - spytał poirytowany a ja jeszcze bardziej przyspieszyłam, wskaźnik wskazywał ponad dwieście na godzinę.  - Wredna suka. - powiedział, a ja przyspieszyłam jeszcze bardziej i zaczęłam wymijać auta, zauważyłam jak fotoradar zrobił mi zdjęcie, ale olałam to i dalej kontynowałam czynność. - Dobra przepraszam! Chcesz nas zabić!? - wykrzyczał. - Wiem, że może trochę tęsknisz za swoim starym życiem, ale zluzuj trochę. - burknął pod nosem, a ja przygłosiłam radio, które chłopak ściszył, a ja znowu je podgłosiłam.

—————

Proszę bardzo kochani, chcieliście dłuższe rozdziały to bardzo proszę. :*

Milionerka. [W TRAKCIE KOREKTY!!]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz