byłabym bez ciebie niczym
wypełniasz krzyczącą pustkę
niszcząc moje przykre wnętrzew moim czarno-białym świecie
nie ma miejsca na kolory
widzę cię w pełnej gamieocierasz obecnością moje łzy
krzyczysz szeptem spokój
którego z pragnienia się bojęwyjmujesz cegły silnej fortecy
dostrzegasz mnie po drugiej stronie
wołasz na spotkanie z rzeczywistościąnieprzerwane wrzaski zatrzymuję
nie chcę nikogo tym męczyć
pozwalasz mi je uwolnićobawiam się niedopasowania
jedno puste pole między nami
nie pozostanie absolutnie nicmoje paranoje chcesz demolować
wiem że wciąż to powtarzasz
nadal niechcący się bojękiedyś puścisz moją rękę
zostanę mówiąca do lustra
że obecna samotność mnie przerażazostawię pychę upadnę na kolana
nawet jeśli przez to umieram
zniknę bez tego bezpieczeństwapowiem to po raz setny w życiu
jestem zmęczona traceniem
nieprzypisanych mi bratnich dusz