xxvi. kisses

1.7K 174 54
                                    
























┏━━━━━━━━━┓

( chapter twenty-six . . . kisses)
( finn's pov)

┗━━━━━━━━━┛


































otwarłem drzwi wejściowe domu państwa anderson. przepuściłem najpierw dziewczynę, po czym sam wszedłem do środka. lizzy, nie rozbierając się, poszła w stronę kuchni. domyśliłem się, że chce powiedzieć mamie co się stało.

ściągnąłem buty, a plecak położyłem obok drzwi. później poszedłem do salonu, gdzie siedział pan anderson.

"dzień dobry" przywitałem się i mężczyzna na mnie spojrzał. uśmiechnął się szeroko.

"dawno się nie wydzieliśmy. przeproś rodziców jeszcze raz" powiedział, nawiązując do ostatnich tygodni, gdzie nie mogliśmy podtrzymać sobotniej tradycji. pokiwałem głową, uśmiechając się delikatnie. "co tam?" zapytał się mnie.

chciałem już odpowiadać, gdy zostałem odciagnięty od pana andersona. na swoim ramieniu poczułem małą dłoń lizzy.

"będziemy na górze" powiedziała, po czym szatynka pociągnęła mnie za sobą.

"a co ty masz na twarzy?!" usłyszeliśmy wołanie jej ojca. dziewczyna jednak nie odpowiedziała.

"co się stało? tak dokładnie" zacząłem rozmowę, gdy byliśmy już w pokoju lizzy. ona zaczęła już czegoś szukać po szafkach.

"ana postanowiła zostać akrobatką, a ja byłam jej pachołkiem" westchnęła i się wyprostowała. "mam" połknęła jedną z tabletek, jaką sobie wyjęła.

"no to nieźle" usiadłem na łóżku dziewczyny, dalej na nią patrząc. nigdy nie mogłem przestać.

"w ogóle - apropo any" liz zaczęła, podchodząc bliżej mnie. uniosłem brwi do góry, czekając na to, co chce powiedzieć. "musimy porozmawiać" z moich ust wyszło cichę 'oh'.

"a co ma do tego ana?" zapytałem.

"ona mnie do tego przymusza, a ja w sumie i tak chciałam to zrobić" odpowiedziała, machając ręką. mogłem zauważyć, że jej ręce lekko się trzęsą. "więc, finn" pochyliła się. przęłknąłem ślinę, czując narastający stres.

"tak?" podrapałem się po głowie.

"czym był dla ciebie nasz pocałunek? a raczej co dla ciebie znaczył.." zapytała. jej policzki zaczęły robić się różowe, a moje pewnie nie były lepsze. w jej otoczeniu bardziej bałem się rozmawiać o tych rzeczach. bałem się, że powiedziałbym jedno słowo za dużo i bym ją stracił.

"podobał mi się i znaczył dla mnie dużo. bardzo cię lubie i- i cieszę się, że to się stało. na pewno nic nie żałuje. to wszystko było takie ma-a... uh- dobre i chciałbym to powtórzyć" z moich ust wyszło to, co właśnie myślałem. i była to prawda. lizzy patrzyła na mnie swoimi brązowymi oczami, w których teraz pojawiły się małe iskierki. "ja po prostu cieszę się, że jesteś i że mnie nie odrzuciłaś. nie obchodzi cie to, co myślą inni i sama nic nikomu nie zarzucasz" dodałem, ale po chwili się ogarnąłem. "ale nie o to-"

i wtedy znowu to poczułem. lizzy położyła swoje dłonie na moich policzkach i mnie pocałowała. szybko zareagowałem, odwzajemniając pocałunek i kładąc jedną z moich dłoni na jej tali. i tak byliśmy tylko my. nie było świata poza tym, co się właśnie działo.

szatynka po jakimś czasie, gdy zabrakło nam tchu, odsunęła się ode mnie lekko. dalej jednak patrzyła mi w oczy, tak jak ja jej. poczułem ciepło na sercu. przez to znowu chciałem nazwać się głupcem, bo nie sądziłem, że to wszystko jest realne.

"też cię bardzo lubię" uśmiechnęła się delikatnie, co odwzajemniłem. przez chwilę po prostu tak byliśmy. patrzeliśmy na siebie i próbowaliśny ogarnąć to, co się z nami dzieje.

później dziewczyna usiadła obok mnie i przytuliła się do mojego boku. objąłem ją ramieniem i uśmiechnąłem się sam do siebie. spojrzałem na lizzy i znowu pomyślałem o tym, jak to się wszystko zaczęło. gdyby nie ana i chosen to pewnie bym tu nie siedział.

leżeliśmy na łóżku lizzy i patrzyliśmy się w sufit. a raczej teraz już tylko ja. od jakiegoś czasu mogłem usłyszeć jej spokojny oddech, ale nie budziłem jej.

była przytulona do mojego boku i odpowiadało mi. i aż mnie rwało, gdy myślałem, że muszę już iść do domu. moi rodzice nie mieli pojęcia gdzie jestem, a od kiedy wróciliśmy do szkoły, nawet do nich nie dzwoniłem.

delikatnie podniosłem jej rękę, która wcześnie owijała mój tłów. powoli wstałem z łóżka dziewczyny. gdy już stałem na podłodze, spojrzałem na lizzy. postanowiłem przykryć ją kołdrą.

chciałem już wyjść, ale uznałem, że zrobie coś, na co nie miałem jeszcze okazji. pochyliłem się nad liz i pocałowałem krótko jej czoło. uśmechnąłem się jeszcze, patrząc na to jak uroczo wygląda.

odwróciłem się, zanim za długo bym się na nią patrzył. wyszedłem cicho z jej pokoju.








































ten rozdział to już taki lepszy, jeśli mogę się wypowiedzieć. ale co wy sądzicie?

[zbliżamy się do końca]

MADE UP! WOLFHARDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz