♢Wstęp

889 64 2
                                    

Spojrzałem na bezwładne ciało Moriartego. Jeszcze kilka sekund temu żył, rozmawiał, śmiał mi się w twarz a teraz leżał w kałuży krwi, w lewej ręce trzymał czarny pistolet, którym odebrał sobie życie.
Mój największy wróg nie żył a ja musiałem zrobić to samo, tylko po to aby John był bezpieczny, aby nic mu nie zrobili. Nie wybaczyłbym sobie gdyby coś mu się stało.
Ze swojego czarnego płaszcza wyciągnąłem telefon i powoli zbliżyłem się do krawędzi budynku, przed swoją śmiercią chciałem zadzwonić do Watsona, usłyszeć jego głos poraz ostatni. Spojrzałem w dół i zobaczyłem jego sylwetkę, jasne włosy, czarny płaszcz i ten wzrok, pełen przerażenia. Wpatrywał się w moją sylwetkę, widać że był strasznie przerażony i sparaliżowany strachem, czekał na mój kolejny ruch.
Wkręciłem numer do blondyna i po chwili usłyszałem jego głos, drżał, łamał się. Mogłem wywnioskować, że Watson był blisko płaczu. Nie chciałem doprowadzić go do tego stanu ale nie miałem wyjścia! Musiałem!

-Sherlock! Co ty robisz! -wydarł się do słuchawki, wziąłem głęboko oddech i ścisnąłem lekko telefon, nie chciałem go spłoszyć.

-John... Proszę wysłuchaj mnie. Chce aby ta rozmowa była jak testament, bardzo zależy mi na tym abyś ją wysłuchał... Nie bądź na mnie wściekły, nie bój się o mnie. Moriarty zmusił mnie abym tutaj wszedł, zmusił mnie do pewniej rozmowy, wmieszał mnie w coś czego nawet ja nie pojmuję. Mówił że ciebie skrzywdzi, że ciebie zabije, nie chce tego John. Jesteś moim jednym przyjacielem. -mój wywód przerwał mi John.

-Sherlock błagam cię, powiedz co chcesz zrobić, nie pogrywaj sobie ze mną! Cholera jasna, zawsze wiedziałem, że masz nierówno pod sufitem ale żeby aż tak! Proszę cię, zejdź z tego dachu, wróć ze mną do domu i razem obejrzymy jakiś film, jeden z twoich ulubionych! -uśmiechnął się lekko a moje oczy napełniły się łzami. Odwzajemniłem uśmiech, propozycja bardzo kusząca ale niestety, nie mogłem sobie pozwolić na to aby Moriarty wygrał.. Aby jego ludzie skrzywdzili Johna.

-John, zostań tam gdzie jesteś, nie ruszaj się.. -zbliżyłem się lekko do krawędzi budynku, wiatr podwiał mój płaszcz.

-Żegnaj John- głos mi się załamał i wyrzuciłem komórkę na dół. Lekko przechyliłem się w przód i zacząłem spadać. Usłyszałem tylko Johna, który wykrzykuje moje imię, ostatnie sekundy. A potem ciemność.
-
-
-
------------------
Tydzień później, po tragiczniej śmierci Sherlocka Holmesa, jego najdroższy przyjaciel - John Watson, odwiedził jego grób. Czarny lśniący grób ze złotym napisem 'Sherlock Holmes'. Dookoła nagrobka było pełno kwiatów, jedne były ze wstęgami a na nich napisane dedykacje, ot pogrzebowy wieniec. John przykucnął przy nagrobku i dotknął napisu. Mężczyzna wyglądał jakby część jego serca obumarła. westchnął lekko i ścisnął bukiet czerwonych róż w swojej lewej ręce.

-Czerwone róże... Symbol miłości. Wiesz co? Wszystko wydarzyło się tak szybko... Nie zdążyłem ci powiedzieć jednej ważnej rzeczy, planowałem to w wieczór.. W dniu kiedy skoczyłeś. - John wytarł łzy, które spływały po jego delikatnych polikach. John położył bukiet koło innych wieńców i wstał, szlochając cicho. Po chwili wziął głęboki oddech.

- powiedziałeś mi kiedyś że nie jesteś bohaterem... Zawdzięczam ci naprawdę wiele,pomagałeś mi.Jest jednak jedna mała rzecz, jedna prośa Sherlock. Przestań być martwym. Przestań, poprostu przestań to robić okay? Proszę...-wyszeptał i powoli odszedł od grobu, schował ręce do kieszeni i ze spuszczoną głową kontynuował odejście. Sherlock był jego jedynym przyjacielem, kimś nawet więcej niż przyjacielem, był osobą którą John darzył uczuciem ale bał się tego wyznał, wiedział jaki jest Sherlock i prawdopodobnie nie odwzajemniałby tego uczucia, jednak John cieszył się nawet chwilą kiedy Sherlock go przytulał po rozwiązanej sprawie.

Małe i kruche serduszko Watsona pękło w pół a z każdym kolejnym dniem coraz bardziej cierpiało i krwawiło.

'Alive' //JohnlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz