♢10

533 30 1
                                    

<<[Sherlock]>>

Lestrade ściskał mnie mocno tak, że prawie nie mogłem oddychać. Byłem wręcz przekonany w stu procentach, że się na mnie zdenerwuje, zacznie układać różnorakie teorie a nawet dostanę od niego z liścia. Byłem naprawdę zdziwiony, że ktoś inny cieszył się na mój widok. Czyli może ja i moje lekkie (często chamskie i niemiłe) uwagi na coś się przydały i komuś pomagały w rozwiązaniu sprawy... A może Lestrade najzwyczajniej w świecie tęsknił za tymi uszczypliwymi słówkami, które zwykle mogły nawet wyprowadzić go z jego codziennej harmonii oraz równowagi.
Szarowłosy lekko zwolnił uścisk i odsunął się, spoglądał na mnie z niedowierzaniem, że widzi mnie. Istotę materialną, z krwi i kości a nie zwykłą zjawę często przywidzeniem które umysł omyłkowo bierze za prawdziwy twór.
Podrapał się lekko po głowie i chwycił dużą srebrną teczkę z papierami, na niej widoczny był napis z nazwą sprawy kryminalnej oraz jej numer.

-Za chwilę wychodzimy. Sądząc po twoim nagłym zjawieniu się... Naprawdę nie mogę uwierzyć w to co widzę, jak ty to zrobiłeś? Przecież sam widziałem jak skaczesz z dachu i odbierasz sobie życie... Nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać, Sherlock. Naprawdę. Musisz mi to wszystko potem opowiedzieć, niech wszyscy wiedzą, że Sherlock Holmes żyje i nie daje tak łatwo siebie zmanipulować! - uśmiechnął się szeroko i ścisnął teczkę. Obrócił się w stronę drzwi i wtedy zobaczył jak jego wymarzona, mocna czarna kawa leży rozlana na podłodze a kubek przeturlał się na drugą stronę pokoju, czyli pod małą metalową szafkę, która stała niedaleko drzwi.
W niej również znajdowały się teczki z aktami oraz inne ciekawe fanty, które czasem miałem okazję pochwycić. Zawsze kiedy Lestrade mnie irytował to poprostu opróżniałem mu kieszenie a kiedy znajdowaliśmy się w Scotland Yard, to grzebałem mu po szafkach i zabierałem to co mnie najbardziej interesowało.
Po odczytaniu i przejrzeniu 'pożyczonych' rzeczy grzecznie i niepostrzeżenie odkładałem je na swoje miejsce. Niech ma za swoje i te swoje uwagi pod mój adres.
Robię to odkąd go tylko poznałem więc całkiem długo, jeszcze się nie zorientował i niech tak pozostanie.
Lestrade machnął ręką i kazał iść za sobą, wstałem z krzesła i razem z Johnem poszliśmy za inspektorem, otworzył on wcześniej pochwyconą teczkę i wręczył mi jakieś papiery. Zmrużyłem oczy i uniosłem wzrok na niego. Mężczyzna wydawał się lekko zaskoczony moją reakcją, uśmiechnął się i wytłumaczył o co chodzi w całej sprawie i dlaczego jest to bardzo delikatne śledztwo.

-Niedawno nasi ludzie natknęli się na wiszące trupy w lesie na obrzeżach miasta, najpierw znaleźli dwa jednak z czasem kiedy zagłębiali się pod rozkazem coraz dalej w las, na drzewach odryli więcej ciał w różnym stopniu rozkładu. Niektóre z ciał miały liczne obrażenia oraz rany, były pocięte, włosy na szybko wygolone maszynkami, jeden z trupów miał nawet oparzenia. Sekcja zwłok wykazała, że oparzenia powstały po śmierci. Jest spore prawdopodobieństwo, że ktoś musiał podpalić to ciało a potem natychmiast je ugasić gdyż ogień lekko osmolił korę drzewa. Obecnie znalezionych jest sześć ciał, większość z nich są znane już imiona a konkretnie cztery.
Dwa pozostałe mimo badań DNA i innych cudów na kiju nie mogliśmy ich zidentyfikować, są zbyt pocharatane i poniszczone a w bazie nic nie ma o nich... -odezwał się a po chwili otworzył drzwi i wyszliśmy ze Scotland Yardu, skierowaliśmy się wszyscy do samochodu zaparkowanego niedaleko budynku.

-To tak jak z pewną sprawą o nazwie "Boy in the box*" -westchnąłem i wsiadłem do samochodu na tylne siedzenie, tuż obok John'a. Blondyn wydawał się zaciekawiony nazwą a Lestrade wręcz przeciwnie. Przerażony, dostrzegłem że jego dłonie zaczynają lekko drżeć.

-Skąd wiesz o tej sprawie? Wydarzyła się jakoś sześćdziesiąt jeden lat temu bo w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym siódmym... Nigdy nie została rozwiązana do końca a chłopiec z pudełka nigdy nie został zidentyfikowany... Słyszałem o tej sprawie, była ona dosyć głośna. Chłopak miał coś około siedmiu lat i został porzucony w pudle przy drodze. Tylko tyle mi wiadomo... -westchnął i powoli zaczął jechać w stronę wylotu z miasta, ulice były lekko opustoszałe gdyż większość ludzi wyjechała już do pracy więc jechaliśmy całkiem szybko.

'Alive' //JohnlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz