<<[John]>>
Nie mogłem się ruszyć, czułem jak paraliżuje moje ciało od stóp do głow, sprawiając że wszystkie części ciała są przeciwko mnie.
Po moim kręgosłupie przebiegło uczucie dreszczu oraz zimna, jakby ktoś zupełnie wyssał ze mnie całe ciepło mojego organizmu, nie mogłem ruszyć nawet małym palcem u dłoni. Poczułem jak moje serce zaczyna bić coraz to szybciej, coraz to głośniej. Wziąłem głęboki oddech i powoli chwyciłem się za klatkę piersiową, było mi strasznie słabo. W ciągu parunastu sekund kiedy sylwetka podeszła bliżej, moje nogi stały się jak z waty. Nie mogłem na nich normalnie ustać, poczułem jak ciężar mojego ciała zaczyna przeważać i powoli zaczynałem zniżać się do ziemi, delikatnie. Nie chciałem upaść, gdybym to zrobił tak nagle mógłbym uderzyć głową w brukowaną ulicę oraz mogłoby dojść bodajże do uszkodzenia mózgu a tego raczej wolałem uniknąć, mimo iż mój umysł nie był w najlepszej kondycji to nie chciałem aby coś stało się właśnie mózgowi. Przykucnąłem i zacząłem ciężko i szybko oddychać, nie mogłem nad tym wszystkim panować, nie miałam bladego pojęcia co się dokładnie dzieje, dlaczego tak się dzieje.
Usłyszałem, że kroki przestały rozbrzmiewać, zaniepokoiło mnie to. Nie miałem praktycznie żadnej wiedzy o tym nieznajomym, nie widziałem co chce zrobić, jakie ma zamiary wobec mnie, czy jest bezpieczny i można mu zaufać i czy odwiezie mnie w razie nagłej potrzeby do szpitala, czy też zostawi na środku ulicy na pastwę losu.
Nie wiedziałem nic.
Moje nogi były coraz słabsze, nie mogłem już nawet kucać, położyłem się delikatnie i powoli na ulicy starając się jakoś uspokoić, chwytając powietrze.
Poczułem jak ktoś łapie mnie za ramię, lekko nim potrząsa.-Czy wszystko dobrze? Spójrz na mnie... John! -odezwał się głos, delikatnie przesunąłem głowę w stronę postaci, zmierzyłem ją wzrokiem. Błękitne błyszczące oczy wpatrywały się we mnie z nie małym przerażeniem, co chwilę penetrowały moją twarz. Jakby chciała ona wyczytać jakieś emocje, stan zdrowia czy inne takie rzeczy, ale niestety bezskutecznie. Sam głos tej tajemniczej postaci był bardzo podobny do pewnego znajomego dla mnie głosu, do głosu osoby za którą tęskniłem z całego swojego serca, którą chciałem zobaczyć mimo iż wiedziałem, że jest to niemożliwe... Do głosu, który nie raz mnie rozbawił, nie raz zasmucił, nie raz pocieszył i nie raz ostro skrytykował. Czasem denerwującego i przemądrzałego a czasem takiego, który był wypełniony troską, tak jakby starał się ją ukryć. Mówię tutaj o głosie jedynym w swoim rodzaju. O głosie Sherlocka Holmesa.
Szybkie bicie serca zaczynało powoli zwalniać a ból idący do nerwów w mojej lewej ręce starał się powoli znikać. Wziąłem głęboki oddech i ciągle czułem na swoim ramieniu dłonie, które trzymają mnie abym nie upadł. Poczułem nagle jak zostaje objęty i przytulony, ciepło od drugiej osoby zaczęło do mnie powoli napływać i wypełniać moje ciało, kojąc mój umysł i dając mi poczucie bezpieczeństwa oraz pewności że nic mi się nie stanie. Słyszałem jak serce drugiej osoby bije szybko i głośno a on sam lekko się trzęsie. Coś było tutaj nie tak, coś się nie zgadzało. To wszystko było lekko... Dziwne, lekko znajome. Jakbym znał już tą osobę wcześniej a nawet bardzo bardzo długo ją znał. Zerknąłem powoli na czarne wysokie latarnie, które były ustawione w równym rządku na skraju chodnika, wydawały się lekko świecić jaśniej niż przedtem, mogłem dostrzec te obiekty które były schowane w mroku i ciemnościach, jakby czychały na swoją część tego przedstawienia.
Odsunąłem się gwałtownie i wstałem szybko, działałem pod impulsem, jakby coś zupełnie obcego pchnęło mnie do tego abym wstał w trybie natychmiastowym. To co zobaczyłem, a raczej to kogo zobaczyłem naprzeciw siebie sprawiło, że poczułem jak dostaję białej gorączki.
Mężczyzna wstał powoli z ulicy i stanął naprzeciwko mnie, odsunął swoje czarne bujne loki na bok, ponieważ lekko zasłaniały jego twarz, niebieskie oczy błysnęły w jaśniejszym już świetle lamp, mieniły się jak brokat, zupełnie jakby ktoś umieścił tam diament.
Uśmiechnął się lekko do mnie i poprawił lekko czarny garnitur. Schował ręce do tyłu i spoglądał na mnie, czekając na coś. Po chwili wpatrywania się we mnie, wkońcu się odezwał.
CZYTASZ
'Alive' //Johnlock
FanfictionSherlock popełnia samobójstwo aby uchronić swojego przyjaciela przed wszelkim złem oraz największym wrogiem detektywa - Jimem Moriartym. Jednak czy to możliwe aby największy i najlepszy detektyw świata tak uległ i się poddał? - - #10 w BBC [13.5.18]