♢9

561 31 11
                                    

<<[Sherlock]>>

Moje serce zaczęło bić, klatka piersiowa wypełniła się dziwnym ale bardzo komfortowym ciepłem. Te słowa leżały mi na duszy odkąd tylko poznałem mojego przyjaciela. Wiele razy chciałem mu to już powiedzieć, wiele razy dawałem mu sygnały o tym że to on jest tą osobą którą ja kochałem, mimo iż wiele osób mówiło że ja nie potrafię kochać i nigdy nikogo nie pokocham. Takie słowa naprawdę bolały i raniły, starałem się je jakoś ignorować, wyrzucać, wpuszczać jednym uchem a wypuszczać drugim. Niezbyt to pomagało, świadomość tego że ludzie tak o mnie myśleli, jak o jakiejś maszynie bez uczuć naprawdę dobijała i obniżała samopoczucie. Mimo iż starałem się to jakoś schować tak aby nie dawać sygnału, że te słowa jakoś do mnie trafiły to i tak gdy za każdym razem je słyszałem to chciało mi się wyć.

Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem John'a to poczułem coś ... coś czego nigdy nie czułem do nikogo, z początku myślałem że to uczucie mi przejdzie ale ono pogłębiało się coraz  bardziej i bardziej, z każdym dniem to uczucie wypełniało mnie coraz bardziej, rozlewając się po moim ciele jak jakaś masa, której nie pozbędziesz się tak łatwo jak ci się wydaje.
Wtedy wiedziałem już, że zakochałem się naprawdę.

-Sherlock... -odezwał się John, powoli chwycił moje policzki i skierował moją twarz tak abym mógł na niego spojrzeć. Delikatnie się uśmiechnął i przejechał dłonią po moich policzkach, powoli zamknąłem oczy i dałem ponieść się jego dotykowy, był on delikatny i czuły a jego dłonie były ciepłe i kojące, tęskniłem za nim. Bardzo za nim tęskniłem. Zawsze chciałem aby mnie dotknął, zawsze chciałem aby on był mój i nie mogłem przeżyć tego, że mógł się umawiać z kimś innym na randki. Zawsze wtedy, może zabrzmieć to chamsko, starałem się ją zniszczyć tak aby nigdy więcej się nie powtórzyła.

-Mówiłeś że słyszałeś to co mówiłem niedawno po pogzebie, wtedy kiedy położyłem czerwone roże na twoim nagrobku. Mówiłem wtedy ile ci zawdzięczam, co dla mnie zrobiłeś... mówiłem też ile dla mnie znaczysz i co do ciebie czuję. Nie zdążyłem ci tego wcześniej powiedzieć, nie wiedziałem że skoczysz... Chciałem ci to powiedzieć wcześniej ale nie potrafiłem, coś mnie wręcz powstrzymywało. W mojej głowie wmawiałem sobie, że nie jestem gejem ale jednak i tak czy siak... Kłamstwo powtarzane tysiąc razy nigdy nie stanie się prawdą, prawda? Kocham cię Sherlock. Naprawdę cię kocham i cieszę się, że wróciłeś- odezwał się i przyciągnął mnie do siebie, oplótł swoje ramiona wokół moich bioder i schował swoją delikatną twarzyczkę w moją klatkę piersiową.

Powoli odwzajemniłem uścisk i zacząłem głaskać go po głowie, bawić się jego blond włosami, które w tym świetle mieniły się niczym złoto. Czyli przez te wszystkie trzy lata, przez ten cały czas on dalej mnie kochał, dalej coś czuł do mnie, to było naprawdę niesamowite. Byłem praktycznie przekonany w stu procentach, że już mu przeszło i że znalazł sobie kogoś innego albo że znajdzie sobie kogoś innego, naprzykład jakąś kobietę z którą założy rodzinę.
Muszę wam coś wyznać bo nie mogę tego dusić w sobie, tylko błagam nie mówicie tego John'owi okej? Dzięki.

To ja tak naprawdę byłem Williamem. Wydaje się banalne i takie miało być, taki był zamysł. Udało mi się złapać John'a w miarę szybko a potem pisaliśmy i pisaliśmy....opowiadał o swoim przyjacielu, czyli o mnie, jak odebrał sobie życie, opisywał też po pewnym czasie jak jest mu ciężko. Wtedy coś we mnie pękło i zaproponowałem spotkanie, przyjazd do Londynu to miała być tylko przykrywka. W charakteryzacji nie korzystałem z niczyjej pomocy, jestem nazywany też mistrzem przebrania. Zachowywałem się tak jakbym nic o Johnie nie wiedział, bazowałem na naszych wcześniejszych rozmowach.
Kiedy byliśmy w restauracji nie zauważyłem aby jego stan był aż taki zły, jednak kiedy dotknąłem jego dłoni aby pomóc mu ułożyć pałeczki to wtedy zauważyłem do czego doprowadziłem.
Postanowiłem wtedy się ujawnić ale w taki sposób żeby William i tajemnicza postać z alejki nie miały ze sobą nic wspólnego bo inaczej byłoby to dosyć podejrzane, prawda? Ostatecznie się udało i odzyskałem swojego drogiego doktora John'a Watsona.
Jak inaczej mogłoby się nie udać, wkońcu nazywam się William Sherlock Scott Holmes, prawda?

'Alive' //JohnlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz