♢11

465 26 1
                                    

<<[Sherlock]>>

Przybliżyłem się powoli do John'a i spojrzałem mu głęboko w oczy, lśniły one w blasku londyńskich lamp, głęboka toń jego oczu mogła zahipnotyzować każdego, dosłownie każdego.
Ja stałem się ofiarą tych zwierciadeł dusz.
Ciepło znowu wypełniło moją klatkę piersiową i powoli rozlało się po całym moim ciele, sprawiając że czułem iż poza nim i mną nie ma nikogo innego na ulicy, mimo iż centrum tętniło życiem a ludzie co chwilę przechodzili koło nas.
Nie zwracałem zbytnio uwagi na inne osoby poza mną i Johnem, delikatnie przesunąłem się do niego i uniosłem jego brodę.
Ah John, jesteś taki cudowny i delikatny.
Uśmiechnąłem się lekko i powoli złożyłem na jego miękkich i aksamitnych ustach, malutki pocałunek.
Nie mogłem już dłużej wytrzymać tego, że przez cały dzień nie muskałem tych cudnych warg.
Blondyn delikatnie oddał mi pocałunek, czułem jak jego ciepłe usta dotykają moich a on sam lekko się uśmiechnął, wyraźnie zadowolony z zaistniałej sytuacji.
Przerwaliśmy niestety tą cudowną chwilę, musieliśmy coś przecież zjeść prawda?

-Chodźmy już może coś zjeść, zaraz nam wszystko z menu pozamawiają i nie będziemy mieli czego wybrać - zaśmiałem się lekko i skierowałem w stronę knajpki do której zwykle chodziliśmy razem po pracy, czułem jak mój umysł zaczyna powoli wypełniać się nieznanymi mi wcześniej obrazami a ja sam zaczynam powoli im ulegać, chciałem jakoś nadrobić te trzy lata mojej nieobecności i doprowadzić John'a do stabilności mentalnej.

Lokal nie był zbytnio zaludniony, sądząc po tym co działo się na zewnątrz to myślałem, że będzie pękać w szwach. Jednak ludzie wychodzą wieczorami na krótkie spacerki, albo idą do sklepu niedaleko zrobić zakupy.
Ah! No tak, dzisiaj jest piątek... Czyli w szwach pękają liczne bary ulokowane w centrum, jeden koło drugiego.
Nie lubiłem nigdy chodzić do barów na imprezy piątkowe, to nie dla mnie.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu i wybrałem stolik w którym spędziłem wieczór razem z Johnem ale jako William a nie Sherlock.
Wiem, że będę musiał się z tego prędzej czy później wyjaśnić, przyznać się do tego tylko ja poprostu nie wiem jak, boję się że John mnie znienawidzi a tego naprawdę chcę uniknąć.
Uczucia potrafią naprawdę namieszać człowiekowi w głowie, sprawić aby umysł myślał tylko o jednym.
Kiedyś za wszelką cenę chciałem tego uniknąć, nie wyobrażałem sobie abym mógł zająć swoją podświadomość czymś zupełnie innym niż chemia oraz rozwiązywanie spraw kryminalnych jako detektyw doradczy. A jednak, padłem ofiarą tego systemu.

Usiedliśmy przy wybranym wcześniej stoliku, John usiadł naprzeciwko mnie i wbił swoje cudowne oczy prosto we mnie.
Nie lubiłem kiedy ktoś patrzył się na mnie bez celu, tylko po to aby się patrzeć jednakże dla Watsona to robiłem wyjątek. Dużo wyjątków.
Chwyciłem kartę dań i zacząłem ją powoli przeglądać, kartka po kartce, miałem tutaj swoje ulubione danie ale może skuszę się na coś nowego, uniosłem lekko wzrok znad menu restauracji i dostrzegłem jak kelner powoli zbliża się do naszego stolika aby zapisać zamówienie.
Był młody, nie miał zbytnio doświadczenia a jego chód mógł wskazywać na to że mimo iż nie ma tutaj zbyt dużego ruchu, to jednak czuje się on jakoś niepewnie.
Wyciągnął z małej kieszonki długopis i notes, jego ręce drżały a on sam wymuszał na sobie uśmiech aby nie wyjść na osobę, która ma jakiś problem.
Widziałem wszystko, każdy szczegół. Było to moje przekleństwo ale i błogosławieństwo.

Kiedy zjedliśmy kolację, dosyć szybko ją skończyliśmy bo John stwierdził że nie chce się zbytnio szwędać po mieście kiedy jest już ciemno, co jest w miarę zrozumiałe. Sam nie miałem ma to ochoty i jedyne o czym teraz mogłem zamarzyć to ciepłe i potulne mieszkanie na Baker Street.
Po wyjściu z lokalu skierowaliśmy swoje kroki w stronę wspomnianego wcześniej mieszkania, szliśmy brukowaną uliczką i co chwilę mijaliśmy ludzi, którzy akurat teraz postanowili wyjść się zabawić.
Nic dziwnego, że wybrali akurat ten termin, wieczór był naprawdę niesamowity.
Niebo rozświetlały miliony gwiazd a w samym centrum ciemnogranatowego nieba lśniła tarcza księżyca.
O takim wieczorze w Londynie można czasami niestety tylko i wyłącznie pomarzyć.

'Alive' //JohnlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz