10 kwietnia, 1912
To moje ostatnie godziny w Anglii, już za parę dni będę w Nowym Jorku i zacznę nowe życie, nie do końca przeze mnie chciane. Kobieta na zawsze pozostanie tą, która wyboru nie ma. Los mój pisany jest przez pieniądze i ludzi, którzy je mają.
W tym świecie nie ma czegoś takiego jak szczęście, otaczające mnie osoby nie znają tego pojęcia. Liczy się dla nich władza, moc i potęga- dodatkiem zawsze są ładne, bezgłose kobiety, które będą się jedynie uśmiechać i znosić aroganckie zachowania swoich partnerów.
Czuję się tym wszystkim przytłoczona, mam wrażenie że nie pasuje do nich. Eleganckie stroje, droga biżuteria to nie dla mnie. Nie chcę mieć tego wszystkiego za taką cenę!- Camila jesteśmy już, czas zacząć podziwiać ten cud.- zwraca się do mnie moja matka, która jest jak Ci wszyscy bogacze, różni się od nich jedynie brakiem pieniędzy ale arogancja, duma i pewność siebie pozostaje u niej ta sama.
Kiedy pojazd zatrzymuje się, zamykam dziennik i biorę głęboki wdech. Po chwili drzwi zostają otwarte a ja od razu dostrzegam dłoń mojego narzeczonego.
- Jak minęła Ci podróż, Camilo?- pyta mnie z wymalowanym uśmiechem na twarzy.
- Dobrze.- uśmiecham się również, nie widząc sensu dogryzania mu w tym momencie, bo cóż jak mogła mi minąć dziesięciominutowa przejażdżka?
- O co tyle rozgłosu? Nie wygląda na większy od Mauretanii.- stwierdzam patrząc na statek przed sobą.- Możesz sobie być zblazowana Camila, ale nie doceniasz Titanica! Jest o sto stóp dłuższy i dużo bardziej luksusowy niż Mauretania.- z wyraźną ekscytacją informuje mnie Shawn, na którego nie mogę już patrzeć a co dopiero płynąć z nim jednym statkiem do Nowego Jorku.
- Panienka pozwoli.- zwraca się do mnie moja służąca, wyciąga rękę i delikatnie łapie za mój notatnik.
- Dam radę.- mówię zdawkowo i odwracam się od niej.
- Camila nie powinnaś się przemęczać.
- To tylko zeszyt matko.- oznajmiam dość zirytowana.
Nie patrząc na moją rodzicielkę ani Shawna szybkim krokiem ruszam w kierunku wejścia na statek.- Camila zaczekaj!- słyszę jak krzyczą za mną, ale ja nie zamierzam wracać do nich i dyskutować z nimi na ich wymyślne i irytujące tematy.
- Camila, nie uciekaj mi.- za nadgarstek łapie mnie Mendes i dość mocno go ściska.- To ma być nasza podróż, pamiętaj.- szepcze mi do ucha na co po moim ciele rozchodzi się nieprzyjemny dreszcz.
Po chwili puszcza mnie i nakazuje iść za sobą. Z wielką trudnością powstrzymuję się od powiedzenia paru słów za dużo i poinformowania go co o nim myślę.
- Witamy na Titanic'u.- słysząc męski, nieznajomy głos dociera do mnie, że jestem już na statku i nie mam żadnej możliwości ucieczki.
Przemierzając korytarze uważnie przyglądam się wystrojowi, Shawn miał rację Titanic jest jakby bardziej luksusowy i elegancki od Mauretanii, ale przecież to nie czyni go lepszym.
- Oto twoja kajuta Camila, mam nadzieję że Ci się spodoba.- uśmiecha się do mnie kolejny raz a ja jedynie przytakuję głową i wchodzę do środka. W pomieszczeniu dominuje czerwień i brąz, kiedy zauważam obrazy które kupiłam przed wyjazdem od razu uśmiecham się i podnoszę jeden z nich.
- To znany malarz?- pyta nieśmiało jedna z moich służących.
- Jakiś Picasso..
- Przynajmniej były tanie...- przerywa mi narzeczony po czym upija łyk wina.
- Shawn i ja różnimy się smakiem. Ja go mam.- oznajmiam mierząc go wzrokiem.
Nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy nie doceniają sztuki i żyją w swoim małym świecie z zaklejonymi oczami.
- Jak można nie umieć docenić piękna?
- Dla mnie piękno ma inne znaczenie niż dla ciebie.- stwierdza podchodząc bliżej do mnie. Mrużę zdezorientowana oczy nie wiedząc co ma na myśli.- Dla mnie piękna jesteś Ty.- mówi widząc, że go nie rozumiem.- A nie te bazgroły.
- Masz rację piękno dla każdego ma inne znaczenie.- uśmiecham się fałszywie po czym przechodzę do kolejnego pomieszczenia, które okazuje się być moją sypialnia.
- Gdybyś czegoś potrzebowała mam kajutę po drugiej stronie i...
- Wiem.- przerywam mu. Naprawdę marzę już o tym by sobie poszedł i zajął się innymi sprawami, które nie dotyczą mnie.
- Do zobaczenia na kolacji kochanie.- całuje mnie w dłoń po czym powolnym krokiem odchodzi.
Przez usta wypuszczam aż nadto powietrza i siadam na drewnianym krześle.
- W co ty się wpakowałaś Camila?- pytam samą siebie chowając twarz w dłoniach.
Lauren's POV
- Mamy to Lauren!- krzyczy Normani widząc karty na stole.- Mamy to! Płyniemy do Nowego Jorku!!- wstaje i zaczyna podskakiwać.
- Ale jak to..- nie wierzę w to co widzę, nie wierzę, że wygrałam bilet.
Przede mną siedzi załamany mężczyzna a po mojej prawej stronie przyjaciółka skacze z radości.
- Jeśli chcecie płynąć do Nowego Jorku to statek wyrusza za pięć minut.- słysząc głos barmana od razu podnoszę się, zgarniam pieniądze do torby a bilety biorę do ręki.
- Miło z panami robić takie interesy.- uśmiecham się i łapiąc Normani za rękę biegnę do wyjścia.
Z trudem udaje nam się przecisnąć przez tłum i dostać na statek.
- Przeszły panie badania kontrolne?- pyta mnie młody mężczyzna przed wzięciem od nas biletów.
- Oczywiście.- kłamię za co dostaje łokciem w brzuch od przyjaciółki.- Nie jesteśmy na nic chore.- staram się brzmieć przekonywująco.
- Wskakujcie.- od razu wykonujemy polecenie mężczyzny i chwilę później jesteśmy już na pokładzie Titanica.
- Nie podoba mi się tutaj.- Normani zaczyna marudzić kiedy docieramy do kajuty, której numer widnieje na bilecie.
- Nie przesadzaj, to będzie nasza przygoda życia.- mówię podekscytowana rzucając torbę na dwupiętrowe łóżko.
- Miejmy nadzieję Lauren. Jeśli nie to już nigdy nie zagram z tobą w pokera.- grozi mi palcem po czym siada na małym krzesełku.
~*~
Zawsze chciałam napisać coś takiego
i w końcu mi się udało.
Titanic jest moim ukochanym filmem dlatego też czuję, że ta książka będzie moją ulubioną jeśli chodzi o te napisane przeze mnie.Mam nadzieję, że Wam również się spodoba i ta choć ta sama lecz inna historia pięknej miłości przypadnie Wam do gustu.
Wierzę również w to, że znając zakończenie zostaniecie ze mną i tak jak ja, równie mocno będziecie przeżywać kolejne części, w których głównymi bohaterkami
są Lauren i Camila.A.