Woda jest lodowata, ale muszę dać radę i pomóc Lauren. Nie mogę jej zostawić skazaną na pewną śmierć. Przemierzam korytarz do pasa zanurzona w wodzie, szukam czegokolwiek co mogłoby pomóc mi w uwolnieniu dziewczyny.
- Jest tutaj ktoś?!!- krzyczę wchodzą po małych schodkach na wyżej położony pokład.- Czy ktoś mnie słyszy?!! Pomocy!! Proszę pomóżcie nam..- mówię już ciszej.
Nagle zauważam mężczyznę biegnącego w moją stronę, przyśpieszam by jak najszybciej znaleźć się bliżej niego.
- Niech mi pan pomoże, proszę. Potrzebujemy pomocy.- mówię próbując go zatrzymać, jednak ten ma więcej siły niż ja i bez trudu mnie wymija biegnąc do schodów prowadzących na kolejny poziom.
- Zaczekaj! Proszę stój. Pomóż mi!- krzyczę, mając nadzieję, że mężczyzna zawróci i pomoże mi uwolnić ukochaną.
Przeklinam pod nosem rozglądając się po korytarzu. Jestem zupełnie sama i nikt nam nie pomoże. Życie Lauren zależy wyłącznie ode mnie.
Nagle światło gaśnie a do moich uszu dobiegają dziwne dźwięki. Zamykam na chwilę oczy i opieram się o jedną ze ścian. Nigdy nie byłam w podobnej sytuacji i nie mam pojęcia co mam robić. Otwieram oczy kiedy wokół znów jest jasno. Postanawiam nie czekać ani chwili dłużej i uwolnić Lauren sama.
- Idziemy na górę, szybko szybko!- zza zakrętu wprost na mnie maszeruje pracownik statku.
- Nie, nie mogę. Na dole jest ktoś uwięziony, musi mi pan pomóc natychmiast.
- Tylko bez paniki, zaraz będzie pani bezpieczna.- mężczyzna łapię mnie za nadgarstek i próbuję wyciągnąć mnie na wyższy poziom.
- Puszczaj mnie! Natychmiast mnie puść!- krzyczę szarpiąc się przy tym. W końcu nie wytrzymuję i z całej siły uderzam go w twarz. Mężczyzna natychmiast przykłada dłoń do nosa i odsuwa się ode mnie.
- A idź do diabła.- mamrocze po czym odwraca się i nie patrząc już na mnie biegnie w stronę jak mniemam wyżej położonego pokładu.
W końcu dostrzegam coś co może mi pomóc. Za szklaną szybą wisi siekiera, która wydaje mi się, że bez problemu uwolni Lauren. Przy pomocy węża strażackiego rozbijam szybę i wyciągam ją.
Kiedy docieram do zejścia na niższe piętro woda praktycznie sięga już sufitu, nie mam pojęcia jak uda mi się dotrzeć do dziewczyny.
- Boże..- mamroczę zanurzając się odrobinę w tej lodowatej wodzie.- Cholera..- przeklinam wchodząc cała, przy pomocy rur wiszących nad głową udaje mi się pokonać spory odcinek. Jednak nadal jestem daleko od Lauren. Modlę się w myślach by wszystko mi się udało i bym wytrzymała, próbuje unormować oddech i uspokoić ciało. Czuję jakby milion szpilek wbijało mi się w każdą jego część. Zaciskam zęby i próbuję poruszać się jeszcze szybciej.
- Lauren!- krzyczę widząc wejście do pomieszczenia w którym się znajduje.- Lauren nada się?- pokazuję jej siekierę.
- Chyba tak.- mówi i wydaję mi się że odrobinę jest przerażona. Pewnie też bym była na jej miejscu.- Zakładam, że nigdy nie używałaś tego..
- Nie..- mówię poruszając przy tym głową na boki.
- Oh.. Mo- Może spróbuj najpierw na tej szafce co?- pyta cicho pokazując ruchem głowy na mebel znajdujący się za mną.
- Dobrze.- mówię odwracając się do niej plecami. Robię mały zamach i z zamkniętymi oczami celuję w drewnianą powierzchnię.
- Dobra.. teraz spróbuj w to samo miejsce.- przełykam ślinę słysząc słowa dziewczyny ale robię kolejny zamach i już patrząc gdzie celuję uderzam w drzwiczki.- Cóż nie jest tak źle.- mówi ale ja doskonale wiem, że jest tragicznie. Po raz drugi uderzyłam w zupełnie inne miejsce.- Dość ćwiczeń. Uda Ci się Camz.- niepewnie podchodzę do niej, wzdycham cicho i podnoszę siekierę do góry.- Ufam Ci.- brunetka zamyka oczy i odwraca głowę. Z szybko bijącym sercem uderzam z nadzieją, że nie zrobię jej krzywdy.- Udało Ci się!- krzyczy dotykając rękoma moich lodowatych policzków.- Wiedziałam, że dasz radę.- cmoka mnie prosto w usta po czym zaskakuje z biurka na którym siedziała.- Cholera jak zimno. Boże..- mamrocze kiedy kierujemy się na korytarz.
- Tam jest wyjście.- informuję ciągnąc ją w lewą stronę.
- Musimy poszukać innego.- stwierdza patrząc na zalany wodą korytarz.- Nie damy rady przejść. Chodź Camz.
_____
- Nie damy rady się stąd wydostać.- mówię widząc tłum ludzi czekających na otwarcie krat.
- Musimy dać. Musisz dostać się na góry pokład.- całuje mnie w czoło po czym zaczyna przepychać się do wyjścia.
- Nie możemy was wypuścić.- oznajmia jeden z pracowników.
- Są tu kobiety i dzieci.- Lauren słusznie zauważa.- Musicie nam pomóc. Nie otwierając krat skazujecie nas na pewną śmierć. Tak nie można!
- Nie chcą nas wypuścić więc sami zrobimy sobie drogę.- stwierdza jeden z mężczyzn.- Z drogi!- krzyczy uderzają z pomocą kolegów metalową ławką o kraty.- Z drogi powiedziałem!
- Dobrze, dobrze. Przepuście tylko kobiety i dzieci.- jeden z pracowników w końcu się odzywa.
- Chodź Camz to nasza szansa.- Lauren ciągnie mnie w stronę wyjścia a ja nie zatrzymuję się nawet na chwilę.
Kiedy docieramy na główny pokład od razu zauważam, że nie ma już wolnych szalup i wszystkie zostały opuszczone.
- Nie ma ani jednej!- krzyczę ściskając mocniej zimną dłoń Lauren.
- Znajdziemy jakaś, uda się nam.- próbuje mnie pocieszyć jednak widzę po jej minie, że jest tak samo wystraszona co ja.- Czy są tam łodzie?- brunetka pyta przypadkowego mężczyznę.
- Na dziobie, idźcie tam.- ręką wskazuje nam kierunek. Lauren niemal od razu ciągnie mnie we wskazaną stronę.
- Mówiłam, że nam się uda.
- Tatusiu, ja nie chcę bez ciebie.- słysząc płacz małej dziewczynki od razu odwracam się w jej stronę.
- Zaraz znajdą łódź dla tatusiów i wszystko będzie dobrze.
- Ostatnia osoba!
- Lauren nie wsiądę bez ciebie.
- Słyszałaś Camz ostatnia osoba, zostało miejsce dla jednej osoby. Musisz wsiąść.
- Camila wsiadaj.- słysząc głos mojego już byłego narzeczonego zamykam na chwilę oczy.
- Lauren nie zrobię tego.- po raz kolejny słowa kieruję do dziewczyny totalnie ignorując mężczyznę.
- Camila nie sprzeciwiaj się i rób to co mówię. Boże jak ty wyglądasz, jesteś mokra i cała się trzęsiesz. Załóż to.- Shawn zarzuca mi swój płaszcz na ramiona a ja nawet na niego nie patrzę. Nie umiem. Zdaję sobie sprawę, że zawiodłam go. Zawiodłam człowieka i boli mnie to nie patrząc nawet jaki to człowiek był.
- Camz wsiadaj do szalupy.
- Nie Lauren.- sprzeciwiam się po raz kolejny.
- Wsiadaj do szalupy.- brunetka nadal próbuje mnie nakłonić do zajęcia ostatniego miejsca.- Camz wsiądę do następnej. Dam sobie radę. A teraz wsiadaj.
- Umówiłem się z oficerem po drugiej stronie. Zapewni nam miejsce. Camila proszę wsiądź do tej szalupy.
- Dam radę.- Lauren nadal próbuje mnie zapewnić że sobie poradzi ale trudno mi w to uwierzyć.- Proszę.
Nie myśląc już o tym zajmuję miejsce. Kiedy szalupa spuszczana jest do wody cały czas spoglądam w stronę mojej ukochanej która została na pokładzie.
Lauren's POV
- Nie ma żadnej szalupy..
- Jest ale nie dla ciebie. Chyba nie pomyślałaś, że po tym wszystkim jeszcze Ci pomogę.- mówi z pogardą choć cały czas się uśmiecha i zerka w stronę Camz.
Patrząc na kobietę odczuwam dziwne wrażenie, że widzę ją po raz ostatni. W myślach przypominają mi się wszystkie nasze wspólnie spędzone chwile, choć było ich niewiele to właśnie one zapełniają cały mój umysł. W tym momencie nie umiem myśleć o niczym innym jak o niej.
- Zawsze wygrywam.- mówi tylko to po czym robi małego kroka w tył.- Nie miałaś żadnych szans. Camila tak czy tak będzie moja.
~*~
CZYTASZ
Titanic | Camren PL ✔️
Fiksi PenggemarSerce kobiety to ocean pełen tajemnic. ©amren fanfiction