Lauren's POV
- Jest pani dużo niższa ode mnie, wątpię by którakolwiek z tych sukni była na mnie odpowiednia.
- Złotko mów mi Ally, to po pierwsze. Po drugie coś znajdziemy. Mamy całą szafę, jestem pewna, że któraś się nada.- uśmiecha się do mnie życzliwe po czym podchodzi do dość dużej, drewnianej szafy.- Myślę, że ta będzie w sam raz.. dla mnie jest nieco za długa więc na ciebie powinna pasować idealnie.
- Dlaczego aż tak bardzo chcesz mi pomóc?- pytam odbierając z jej rąk czarną długą suknię.
- Każdy zasługuje na drugą szansę. Do mnie kiedyś też los się uśmiechnął, dlatego teraz mam to wszystko i jestem jedną z bardziej szanownych osób w Anglii. Myślę, że ty również zasłużyłaś na to. Tak samo jak Camila.
- Nie rozumiem..
- Jestem pewna, że doskonale rozumiesz, a oglądanie śrub jest tylko głupim wytłumaczeniem czegoś bardziej poważnego. Zbyt dużo widziałam w swoim życiu by wierzyć w takie kłamstwo.
- Więc dlaczego...
- Zależy mi po prostu na jej szczęściu. Nie wiem może to właśnie ty zmienisz jej los.
- Jestem kobietą.- zauważam.
Nie ukrywam tego, że przeżyłam kiedyś wiele romansów z kobietami ale jednak pomimo to ta sytuacja jest inna. W dzisiejszych czasach takie związki nie są akceptowane, i Camila nie ma przyszłości ze mną u boku. Zresztą o czym ja myślę, to jedynie zwykła kolacja i to wszystko. Tworzę jakieś chore obrazy bez żadnej podstawy. Camila ma narzeczonego i tak zostanie. Ja nie zapewnie jej tego co on.
- Wiem Lauren, ale to nie zmienia zbyt dużo.
- Jak to nie?- mrużę zdezorientowana oczy nie wiedząc co myśleć o słowach blondynki.
- Widziałam jak dziś będąc z tobą uśmiechała się.
- To nic nie znaczy..- przerywam choć wiem, że jest to niegrzeczne.
- Nigdy nie widziałam tak szczerego uśmiechu na jej twarzy.
- Dokąd zmierzasz?- pytam coraz bardziej zdenerwowana.
- Wiem, że wiesz.- uśmiecha się do mnie kolejny raz po czym siada na łóżku cały czas patrząc na mnie.
Camila's POV
- Oh ta będzie odpowiednia.- ekscytuję się widząc przed sobą piękną czerwoną suknie.
- Jesteś taka szczęśliwa.- stwierdza z uśmiechem Dinah.- Dawno Cię takiej nie widziałam.
- To samo mogę powiedzieć o tobie.-
chichoczę pod nosem widząc jej zarumienione policzki.- Spotkałaś kogoś, mh?- Można tak powiedzieć...- mówi niepewnie.
- Jaki jest?- pytam niemal od razu, dziewczyna peszy się jeszcze bardziej i stara się ukryć twarz we włosach co nie do końca jej wychodzi.- Jest tak samo urocza co Lauren?- szepczę bo cóż nie mam pewności, że to kobieta, ale widząc jej reakcje na moje wcześniejsze pytanie po prostu nie może być inaczej. Poszerzam swój uśmiech widząc małe kiwnięcie głową.- Uważaj.- ostrzegam zdając sobie sprawę jak taka miłość postrzegana jest w dzisiejszych czasach. Dopiero teraz dociera do mnie, że praktycznie sama znajduję się w podobnej sytuacji.
Lauren ma coś w sobie, co nie pozwala mi przestać o niej myśleć. To niewiarygodne, że te wszystkie szkice które dziś oglądałam są jej dziełem. Kobieta ma talent i to wiem na pewno. Ciekawe czy zgodzi się kiedyś narysować mnie. Choć mogę być dla niej niewystarczająca. Kobiety, które widziałam na jej rysunkach były niewątpliwie piękne.