Rozdział 16

117 4 0
                                    

Stałam przy barze i rozmawiałam z Harriett. Nadawała jak szalona, ale tak szczerze, mało mnie obchodziło to co mówiła. Bardziej myślę o planie odnalezienia Gilian zanim zrobi to jej siostra. W ogóle, po co tracę tu czas? Mogłabym siedzieć w biurze, i próbować rozwiązać sprawę, albo odwiedzić panią Parker.

I jeszcze to towarzystwo. Po przyjeździe agentów z MI6 nie czuję się za dobrze. Wszyscy patrzą na mnie jakby już mieli wyrobione o mnie zdanie. Oczywiście poznałam kilkoro z nich i nawet są sympatyczni, np. kolegę Harry'ego - Niall'a. Właśnie. Harry'ego. Jego imię rozbrzmiewa w mojej głowie i nie mogę się nadziwić, jak pięknie brzmi. Chyba się kończę. Przecież Styles już nic dla mnie nie znaczy. Miałam wielu po nim.

I po co się oszukujesz Sky? Jerry był pierwszym po Harrym. Nawet do niczego nie doszło.

- Harry. - moje usta mimowolnie wypowiadają jego imię.

- Mówiłaś coś?- pyta Harriett .

- N...Nie. Nic.

- Patrz.- wskazuje w stronę parkietu.- Chyba idzie do ciebie.

Odwracam głowę i widzę Styles'a idącego w moją stronę. O wilku mowa. Ma na sobie czarną koszulę, marynarkę i spodnie. Jak zwykle wygląda oszołamiająco, ale fakt, że się do mnie zbliża dodatkowo mnie przeraża.

- Zaraz wracam. Idę się przewietrzyć.- mówię dziewczynie i ruszam w stronę wyjścia. Jestem prawie przy drzwiach, gdy czyjaś ręka łapie moją.

- Zaczekaj.- słyszę ten głos. Ten miękki, zachrypnięty głos. Odwracam się i staje twarzą w twarz ze Styles'em.- Zatańczysz?

- Ja... Właśnie wychodziłam...Muszę przejrzeć papie...

- Proszę. Jeden taniec i możesz iść przeglądać papiery. Chociaż i tak wiem, że tego nie zrobisz. - mówi spokojnie, a ja zanim porządnie się zastanowię, kiwam głową.

- Dobrze.

Chłopak prowadzi mnie na parkiet, a gdy zaczyna grać muzyka, łapie mnie w talii , a ja owijam swoje ręce dookoła jego szyi. Czuję się jak po zażyciu dużej dawki narkotyku. Poruszamy się w rytm powolnej, lecz rozdzierającej muzyki. Przypomina mi się pierwszy bal na który mnie zaprosił. Byłam ubrana w błękitną sukienkę, a moje jeszcze wtedy długie włosy opadały na ramiona. Byłam szczęśliwa. Nie pamiętam do czego tańczyliśmy, ale pamiętam jego miętowy zapach i to jak szeptał mi do ucha, że jestem cudowna, a zarazem zbyt dobra dla niego. Pamiętam jak owijałam palce w jego loki. Pachniały bananami.

-Twoje włosy pachą bananami. - zaśmiałam się.

-Mam bananowy szampon. - pokręciałam głową. - Jak będziesz chciała to kiedyś umyję ci nim włosy.

-Czy to jakaś propozycja panie Styles? - uśmiechnął się zalotnie.

-Może nią być, jeśli kiedyś będziemy mieszkać na wybrzeżu obok wysokiego klifu, w wielkiej, oszklonej willi, otoczeni małymi brzdącami, mój szampon jest twój.

-Brzdącami???- czy on właśnie powiedział, że chce mieć ze mną dzieci?

-Mhm. Będziemy mieli masę małych kotków .

-Debiliusie, jestem uczulona na kocią sierść, a bananów nie lubię. De facto też mam na nie uczulenie. - palnęłam go w głowę.

- Skyler. - Harry przerywa ciszę spowodowaną moim rozmarzeniem .- Może to nie jest odpowiedni moment, ale później nie będziesz chciała ze mną rozmawiać, dlatego... Chcę cię przeprosić.- zapewne na mojej twarzy maluje się teraz wielki szok.- Za wszystko. Nie jestem doskonały. Zrobiłem ci tyle świństw, pewnie nawet nie wiesz, że powodem połowy z nich byłem ja. Nie będę mówił teraz o nich wszystkich. Dobrze wiesz, o czym teraz konkretnie myślę. Tak jak powiedziałem. Nie jestem perfekcyjny, ale próbuję. Nie wiesz jakie to cholernie trudne z moim charakterem, ale naprawdę próbuję. A ty jesteś tego powodem. Nie myśl, że nic nie robię, ani że mam wszystko w dupie dlatego, że nic dla mnie nie znaczysz. Właśnie problem tkwi w tym, że znaczysz dla mnie za dużo. Od początku.- dotknął dłonią mojego policzka.- Nie byłaś dla mnie jednorazową zabawą, chociaż wiem, że tak myślisz. Zostawiłaś tak wielki ślad po sobie, że nie mogę sobie z nim poradzić, a próbowałem. Znasz mnie jak nikt inny, byliśmy razem przez pół roku. Z nikim tak długo nie byłem Sky. Dopiero po przyjeździe tutaj, kiedy cię zobaczyłem za biurkiem, zrozumiałem jakim byłem kutasem i jak bardzo nie mogę bez ciebie żyć. Psychicznie mnie wykańcza patrzenie na ciebie jak płaczesz przeze mnie. Nie rób takiej miny. Wiem . Mogę podać dokładną datę, kiedy płakałaś po nocach. Nie chcę tego. Znasz mój charakter i wiesz, że jest silny, ale nie aż tak. Wszystko zrozumiem Sky, ale chcę żebyś wiedziała, że cię kocham. Chciałbym cię błagać, żebyś nie odeszła, ale zrobisz co będziesz chciała. Nie będę naciskał, wiedz, że będę czekał na ciebie zawsze, w każdym miejscu na świecie i o każdej porze. Tylko... Tylko pozwól mi cię po raz ostatni pocałować.

Nawet nie zauważyłam, kiedy z moich oczu zaczęły płynąć łzy porównywalne wielkością do ziarenek grochu. Kiedy jego ust złączyły się z moimi poczułam ukłucie w sercu. Moje wargi poddały się jego, ale ja nie mogę. Nie mogę. Ja go przecież nie kocham.

- Przepraszam.- wyswobodziłam się z jego uścisk, wybiegłam z klubu i wsiadłam do taksówki. Widziałam spojrzenie kierowcy, ale teraz mnie ono najmniej obchodziło.

Wykręciłam numer Braian'a.

- Halo? Braian . Potrzebuję urlopu. Najlepiej długiego. Wyłącz mnie na razie ze śledztwa. Proszę.

- ...

- Nie. Nic.

- ...

- Styles sobie poradzi. Musi.

- ....

- Tak, jestem pewna.

- .....

- Nie wiem kiedy wrócę.

- ...

- Dziękuję.- zachlipiałam do słuchawki i się rozłączyłam.

- Do Grand Hotelu proszę, a potem na lotnisko.- powiedziałam do taksówkarza i odjechałam z przed klubu. Miałam potworne deja vu.


FBI ACTIVITY || H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz