Rozdział 5

159 11 2
                                    


Udałam się do sypialni , rzuciłam na łóżko i wybrałam numer Mortena. O, na przykład dla niego jestem miła.

-Morten? Cześć, tu Sky. Masz chwilę?- spytałam.

- Niziołek! Dla ciebie zawsze Sky.- po długiej stronie linii usłyszałam jego ciepły głos.

- Ej! Nie nazywaj mnie tak! Dzwonię w ważnej sprawie .Mógłbyś załatwić mi i Styles'owi wstęp do kostnicy?

- Sky... - westchnął.- Będzie problem. Wiesz, że kostnica FBI jest ściśle strzeżona, a wstęp mają tam tylko upoważnieni, czyli detektywi i agenci stopnia pierwszego.

- Ale Morten. My musimy się tam dostać.

- Jaki masz stopień skarbie?

-Drugi. Styles tak samo.- powiedziałam markotnie. Sześć lat w FBI a przesunęłam sie tylko o trzy stopnie.( stopień startowy to V).

- No to nie macie szans, chyba że coś wykręcicie.

- Chyba będziemy musieli.- chłopak zaczął się śmiać.

-Już nie mogę się doczekać aby sie dowiedzieć jaki kit im wciśniesz.

- Kocham się Morten.

- Ciebie też skarbie. Jak przyjaciółkę.

- Oczywiście.

- Jak Styles?- spytał, a ja zesztywniałam.

- Normalnie. Mam go w dupie.

- Sky... Daj mu szansę. Może sie zmienił.

- Nie. On się nigdy nie zmieni.

-No, nie wiem. Uważam jednak , i mówię to jak przyjaciel , że powinnaś chociaż trochę...

- Nie Morten . Po tym co zrobił. Nigdy.

- Ale ty go dalej kochasz.

- Nie. Nie kocham. Kochałam wielu po nim i nie chce znów do niego wracać .Nie rozmawiajmy o tym. Proszę.

- Dobrze. Ale i tak uważam że jesteś dla niego za ostra. Muszę lecieć myszko. Szef mnie woła. Zadzwonię kiedyś. Papa.

- Pa. - powiedziałam do już głuchego telefonu.

Jestem za ostra? Może trochę, ale nie umiem inaczej. Nie lubię z nim rozmawiać. Nie umiem. Najłatwiej dla mnie jest po prostu być opryskliwą i nie przyjemną. Może nawet chciałabym kiedyś z nim normalnie porozmawiać, bez tej urazy, ale nie jestem w stanie. Przez cztery lata było dobrze, dopóki znowu się nie pojawił. A teraz moje myśli znów są pogmatwane i niejasne. Chciałabym być lepsza, ale nie mogę. Jeszcze nie.

Nie zastanawiając się dłużej wybrałam numer mojej przyjaciółki, Rachel.

- Rachel? Cześć . Nie uwierzysz co się stało.

-Też miło cię słyszeć Sky. Nie rozmawiałyśmy ze sobą przez rok, prawda że cudownie?

- Przepraszam. Praca.

- Wiem, głupia. Co tam w Waszyngtonie?

- Pamiętasz Styles'a?

- No tak, mieliście ze sobą dość BLISKIE stosunki.

- Przydzielono mi go do śledztwa.- Jęknęłam do słuchawki .

- Nie gadaj. Przecież specjalnie przeniosłaś sie na uczelnię w Waszyngtonie, żeby o nim " zapomnieć".

- Tak, ale ON studiował na tym samym wydziale , a teraz go przenieśli, bo wcześniej procował dla jakże wspaniałego MI6. Powiedz mi, czy to nie jest przeznaczenie?- zapytałam ironicznie.

- No, może. Nie wiem. Przynajmniej był dobry w łóżku.- poczwara o imieniu Rachel zaczęła rechotać po drugiej stronie linii telefonicznej, co pogłębiło tylko moją irytację.

- Jesteś po prostu zazdrosna. Brad nie daje ci takiej satysfakcji, jaką Styles dawał mnie.

- Rozstałam sie z Bradem. Jestem teraz wolna i niezależna.

- Jasne, jasne. Słuchaj. Jestem teraz w Seattle, ale jutro będę w Renton, popołudniu. Może się spotkamy? Muszę przerzucić swoją frustrację na kogoś, z kim nie pracuję.

- Gdzie mieszkasz?

- Grand Hotel. Jestem służbowo.

- Wow. Full wypas.

-Głupia jesteś. To kiedy?

- Jutro?

- Ok będę u ciebie o 19.00.

-Zabiorę cię na prawdziwą amerykańską imprezę.

- Niech ci będzie.- westchnęłam.

Rozmawiałyśmy jeszcze 15 minut, a później poszłam pod prysznic.

Jedyne o czym marzyłam to sen. Jednak nie dane mi to było, gdyż jakiś kretyn zaczął pukać do moich drzwi.

- Idę...- jęknęłam przeciągle, i kiedy doczołgałam się do drzwi, przekręciłam zamek.- Przecież mówię, że...

- Cześć - moim oczom ukazał sie nikt inny jak Styles.

- Czego chcesz o jedenastej w nocy?

-Pogadać.

-Nie mamy o czym.

- Służbowo.

-Słucham - wręcz kocham ironię w moim głosie.

- Mogę wejść, czy będziemy rozmawiać na korytarzu?- spytał, po czym obszedł mnie dookoła i wszedł pokoju. Świnia.

- Czego chcesz?

- Musisz być taką suką?

-Co proszę?- krzyknęłam. Mam do czynienia z nim od niecałej doby, a mam wrażenie, jakby to była wieczność i z każdą minutą wkurza mnie coraz bardziej.

- Suką. Poprostu. Znamy się niecałej doby, a ty traktujesz mnie jak śmiecia.

- Gdybym znała cię od niecałej doby, nie byłabym dla ciebie suką! Pozatym , cóż taka jestem. Może lubisz uległe, jęczydupy, ale ja taka nie jestem!

- Nie jesteś taka. Byłaś inna.

- Byłam i to był mój cholerny błąd !

- A to co było między nami w akademii? To co pomiędzy nimi zaszło?

- Nic między nami nie zaszło. To że parę razy uprawialiśmy seks było tylko naszym błędem.

- Nic to dla ciebie wtedy nie znaczyło?

- Nie. Dlatego wyjechałam do Stanów, żeby to nigdy sie nie powtórzyło.

- Ale Sky, to było sześć lat temu.

- Właśnie sześć pieprzonych lat temu! Myślisz, że to tak dużo? Nie każdy dzień był dla mnie jak rok, myślisz że to nie zostawia śladu, urazy?! Kurwa Harry założyłeś się o mnie na pieniądze z czterema innymi zboczeńcami, a potem upokorzyłeś mnie prawie przed oczami całej uczelni!!! A ja na dodatek byłam jak najbardziej za, dopóki się nie dowiedziałam! Seks z tobą- najprzystojniejszym chłopakiem z akademii- był dla mnie czymś, czego inne mieć nie mogły. A ty to zniszczyłeś!!!

- Myślałem...

- Nie. Żadne z nas nie myślało. Przeleciałeś mnie dla zabawy, a teraz jak nie masz nic ciekawego do powiedzenia - wyjdź!- wskazałam palcem w stronę drzwi. Chłopak patrzył na mnie ze smutkiem w oczach, ale ani myślę go przepraszać. To wszystko jego wina. Wycofał się powoli na korytarz, otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale zaraz je zamknął. Otworzył drzwi swojego apartamentu, lecz zanim je zamknął odezwał się.

- Jutro o 10.00 jedziemy do kostnicy.- i zniknął za drzwiami.

- Kurwa!- przeklęłam i głośno trzasnęłam drzwiami. Oparłam się nie po czym zjechałam na ziemię, opierając ręce na kolanach.

Cudownie. Jak ty Sky jeszcze wytrzymujesz? Zapytałam sama siebie, a łzy zaczęły same spływać po moich policzkach.

*****

Rozdział niesprawdzony...

Enjoy!

FBI ACTIVITY || H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz