Rozdział 6

2.9K 151 17
                                    

Alex's P.O.V.

Caroline, Ashton i Calum słuchają muzyki, a Michael i Luke prowadzą zażartą dyskutują na temat stosunków analnych. Nie chcę się nawet włączać w ich dyskusję. Nie mam pojęcia, dlaczego nie naładowałam swoich słuchawek. Wolałabym tego nie słuchać.

Siedzimy na hali odlotów, czekając, aż zaczną nas wpuszczać do samolotu. Wyciągam telefon, który ma tylko dwadzieścia procent baterii i postanawiam zadzwonić do Roberta. Muszę z nim przedyskutować kilka kwestii.

Odchodzę kawałek dalej, aby nie przeszkadzać w rozmowie chłopaków. Ashton odprowadza mnie wzrokiem i po chwili wraca do gapienia się w ekran telefonu.

Wybieram numer partnera mojej matki i czekam aż odbierze. Jeden sygnał, dwa sygnały, trzy...

- Halo, Alex? – Głos mojej matki sprawia, że przez chwilę wstrzymuję oddech. – Alex?

- Um, hej – mówię cicho. Nie spodziewałam się, że odbierze jego telefon. – Chciałam omówić z Robertem kilka kwestii w sprawie wesela, ale mogę zadzwonić później.

- Przecież możesz z tym porozmawiać ze mną – odpowiada, brzmiąc jakby była urażona.

Kobieto, nie kontaktujemy się od wieków, czego ty oczekujesz?

- Po pierwsze – zaprosiłaś dziadków od strony taty?

- Nie. Ale jeśli chcesz, żeby się pojawili, to nie ma problemu.

Wow, bardzo miło, że nie zaprosiłaś ich na swój drugi ślub. Ale dobrze, że się zgodziła. Chcę im przedstawić swojego narzeczonego.

- Okay. Po drugie – będą okrągłe stoły? – Odpowiada, że tak. – Mogłabym zabrać kilka osób więcej? Lecimy razem do Bergen i chciałabym zabrać ich później ze sobą do Londynu.

- Jeśli chcesz. Ile osób chcesz zabrać oprócz osoby towarzyszącej?

- Sześć – mruczę cicho. To sporo osób do dopisania. Do tego jeszcze dziadkowie. W sumie osiem.

- Okay. Przy stole jest dziesięć miejsc – informuje mnie. – Możemy was wszystkich usadzić razem z Sophie i Joshem? Wszyscy jesteście młodzi, dogadacie się z nimi.

- Okay.

- Możesz mi podać imiona i nazwiska? Miejsca będą podpisane. I najlepiej, jeśli powiesz mi od razu, czy ktoś z nich przyjdzie jako para. Wtedy usiądą obok siebie. – Brzmi, jakby zawierała jakąś transakcję. To boli. – Zacznij od swojego partnera.

Super. Nie znasz nazwiska mojego chłopaka, czy udajesz głupią? Myślałam, że cudowna Sophie o wszystkim ci donosi...

- Ashton Irwin – odpowiadam. Czasami sama siebie nienawidzę, że unoszę się dumą i z nią nie rozmawiam. – Caroline Montgomery i Luke Hemmings przyjdą razem. Reszta będzie sama. Madeline Douglas, William Hansen, Calum Hood i Michael Clifford – wymieniam, a mama odpowiada mi tylko cichymi pomrukami. – No i jeszcze sukienka. Nie mam zamiaru jej włożyć. Jest okropna.

- Sophie ją wybrała – usprawiedliwia się.

- To niech w takim razie sama w niej przyjdzie. Ja włożę coś swojego.

- Z pewnością czarnego. Jak na pogrzeb – mruczy pod nosem, ale doskonale ją słyszę. Oczy zachodzą mi łzami.

- Co?

- Nic, nic. To wszystko? – pyta, a ja mam ochotę rzucić telefonem o ścianę.

- Dlaczego jesteś taka? Wymieniłaś mnie sobie na Roberta, Josha i Sophie. No i Ashtona.

Słyszę głośne westchnięcie i gardło mi się ściska. Nie będę przez nią znowu płakać.

- Alex, dobrze wiesz, że to nie tak. To ty postanowiłaś zerwać ze mną wszelki kontakt – odpowiada. – A ja nie chciałam cię denerwować i do ciebie wydzwaniać. Chciałabym bardzo, żebyś poznała swojego przyrodniego brata i resztę nowego rodzeństwa. Naprawdę. Ale myślałam, że ty tego nie chcesz.

- Dlaczego nie zabrałaś mnie wtedy z wami na święta? – pytam drżącym głosem.

Ashton zauważa mój stan i ze zmarszczonymi brwiami wyciąga z uszu słuchawki.

- Nie wiem. Naprawdę. To był błąd – przyznaje. – Powinnam zamówić jeszcze jedno miejsce i zabrać cię ze sobą. Przepraszam.

Puszczają mi nerwy i zaczynam płakać. Przeprosiła mnie. Ashton zrywa się z miejsca i od razu przytula mnie do piersi.

- Możemy to wszystko naprawić? Jesteś moją małą córeczką i już zawsze nią będziesz – zapewnia mnie. – Chcę wiedzieć, co u ciebie, chcę mieć z tobą stały kontakt.

- Ja też.

- Poza tym chcę poznać twojego narzeczonego. Nie myśl, że o nim nie wiem! – wykrzykuje, a ja śmieję się przez łzy. Dobrze, że odpuściłam sobie makijaż na podróż. – Starałam się udawać głupią przed chwilą, ale tak naprawdę to bardzo się tobą interesuję. Czytam wszystko, co o was piszą. A zwłaszcza o tobie. Czasami te części o nim pomijam – mówi rozbawiona.

- Tak. Mój narzeczony jest wspaniały – mruczę unosząc głowę, żeby spojrzeć na twarz Ashtona. Patrzy mi w oczy i uśmiecha się. – Na pewno uznasz, że jest idealnym materiałem na męża. A jeśli nie... cóż, i tak cię nie posłucham.

Mama śmieje się. Ja pierdolę, brakowało mi tego.

- Poza tym mamy sobie wiele do powiedzenia! Po tej sprawie z Mathiasem siłą wyciągali mnie z samolotu do Bergen.

- Stare dzieje. Ale dobrze, porozmawiamy – zgadzam się. – Muszę kończyć. Pada mi telefon, a jesteśmy na lotnisku.

- To dobrze, bo Ashton właśnie próbuje włożyć chomika do kominka. Do zobaczenia! Kocham cię, Alex.

- Ja ciebie też, mamo.

Rozłączam się i jeszcze przez chwilę stoję w objęciach Ashtona.

Mój mały braciszek ma już ponad rok. Urodził się trzydziestego kwietnia. Wiem to od Roberta. Jejku. Nie myślałam zbyt wiele o nim wcześniej, ale już nie mogę się doczekać, aż go zobaczę.

Odsuwam się od blondyna, a on patrzy mi prosto w oczy z szerokim uśmiechem na twarzy.

- No w końcu! Ile można się kłócić?!


***


Jeśli ten dzieciak jeszcze raz kopnie w mój fotel, to gwarantuję, że zaryzykuję życia setek pasażerów i wyrzucę go przez okno, które wcześniej wybije jego zabawkowym, grającym denerwującą melodyjkę telefonem.

- Możesz mi powiedzieć, dlaczego jesteśmy takie głupie i uparłyśmy się lecieć ekonomiczną? – pytam, a Caroline siedząca obok mnie wzrusza ramionami. Też jest już zirytowana, chociaż to nie w jej fotel kopie ten przeklęty dzieciak.

- Bo jesteśmy zbyt dumne, żeby przyjąć kasę od swoich facetów?

- Jeśli taki głupi pomysł wpadnie mi przy kupowaniu biletów do domu, to strzel mnie w twarz – proszę ją, na co uśmiecha się. Widzę, że jej się ten pomysł podoba, więc szturcham ją w ramię. – Bilety lotnicze od tej pory będą jedyną rzeczą, którą przyjmę od Ashtona bez gadania.


___________________________


zawsze mówią, że drugie części czegokolwiek są gorsze i tak jest też w tym wypadku. wiem, że myi było dużo lepsze i szczerze mówiąc, ta druga część wydaje mi się nieraz całkowicie niepotrzebna. 

Meet your idols 2 || 5sosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz