Rozdział 21

2.7K 147 142
                                    

Alex's P.O.V.

Przytulam Ashtona i wcale nie mam ochoty go puszczać. Wiem, że to tylko kilka dni, ale mam wrażenie, że już za nim tęsknię. Nie chcę, żeby wyjeżdżał beze mnie.

- Żadnych imprez i nie spal domu – mówię, gdy w końcu się od niego odsuwam.

- Mieszkałem sam i nigdy nic się nie stało – przypomina mi z uśmiechem, na co wzruszam ramionami.

- Ale nie wiem, co miałabym ci powiedzieć, okay?

- Może, że mnie kochasz? – proponuje, czym wywołuje mój uśmiech.

- Kocham cię – mruczę.

Nachyla się i całuje krótko w usta. Kocham go. Kocham każdy pocałunek, każdy kontakt cielesny. A przede wszystkim, kocham jego obecność.

- Ja ciebie też.

- Te, Fletcher! – woła Mike, czym zdobywa naszą uwagę. – Samolot nam ucieknie!

Ash wzdycha i jeszcze raz mnie całuje.

- Do zobaczenia w piątek – mówi jeszcze, po czym odwraca się i pędzi do chłopaków.

Odprowadzam go wzrokiem, po czym zaczynam poszukiwania Willa. Dostrzegam różową czuprynę tuż obok lotniskowego kiosku. Przebijam się przez tłum i staję przed chłopakiem, który garściami ładuje do buzi żelki.

- A ty co? – pytam.

- Zajadam negatywne emocje – odpowiada z pełnymi ustami. – Ojciec wysłał mi dzisiaj wizę, więc pewnie przyjdzie koło środy, a to oznacza, że spędzę dziesięć godzin w tej śmiercionośnej maszynie.

- Jedenaście – poprawiam go, co wcale nie poprawia mu humoru.

- Zginiemy – szepcze spanikowany. – Rozbijemy się o Pacyfik.

Czy powinnam mu powiedzieć, że Europę i Amerykę Północną dzieli Ocean Atlantycki, a nie Spokojny? Nah, niech żyje we własnym świecie.


***


Ashton's P.O.V.

Alex: będę około siódmej, także bierz leki i uciekaj do łóżka! wyłączam telefon, kocham cię!


Blokuję ekran i rzucam telefon obok siebie. Opieram głowę o oparcie kanapy i oddycham przez usta. Mam zapchane zatoki, męczy mnie kaszel i czuję się, jakby ktoś przez cały czas jeździł mi gwoźdźmi po gardle. Owijam się kocem i wstaję z kanapy. Muszę coś zjeść, żeby nie brać leków na pusty żołądek. Przez cały dzień nie mogłem nic przełknąć, mimo tego, że Mike przywiózł mi pizzę.

Staję przed otwartą lodówką i lustruję wzrokiem jej zawartość. Aż mdli mnie na sam widok jedzenia. Gdy w końcu decyduję się na zimny kawałek pizzy, przerywa mi dzwonek do drzwi.

Klnę pod nosem i trzaskam drzwiami lodówki. Człapię do drzwi, jeszcze bardziej owijając się brązowym kocem. Kaptur czarnej bluzy nachodzi mi na oczy, więc otwieram drzwi i poprawiam go dłonią. Za progiem z uśmiechem stoi Bryana z uniesioną butelką wina.

- Unikałeś mnie przez ten tydzień? – pyta słodko i bez zaproszenia wchodzi do domu.

Stukot jej obcasów powoduje u mnie pulsujący ból głowy. Wzdycham ciężko i starając się ignorować zawroty głowy, podążam za nią do salonu. Rozgląda się z szerokim uśmiechem, aż w końcu jej wzrok spoczywa na mnie. Ma na sobie krótką, białą sukienkę z głębokim dekoltem, a przez ramię przewieszoną niewielką torebkę.

Meet your idols 2 || 5sosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz