Rozdział 29

2.7K 163 78
                                    

Alex's P.O.V.

Jestem naprawdę podekscytowana i nie mogę napatrzeć się na widok za oknem taksówki. Francuska Dzielnica jest przepiękna i już jestem zakochana w tym miejscu. Od bardzo dawna moim marzeniem było zobaczenie Nowego Orleanu i Ash właśnie spełnia to marzenie.

Kolorowe budynki z balkonami wypełnionymi roślinami są przepiękne. Mimo wczesnego popołudnia, ulice są pełne turystów, a wielu z nich chyba dobrze się bawi. Mijamy stragany sprzedawców, którzy mają w ofercie chyba wszystko – od obrazów, przez meble, po instrumenty muzyczne.

- Jestem zakochana – mówię Ashtonowi, na co się uśmiecha i obejmuje mnie ramieniem.

- Cieszę się. Mam nadzieję, że to będzie wyjątkowy weekend.

- Nie pamiętam, kiedy spędziłam z tobą sam na sam więcej, niż trzy godziny – stwierdzam rozbawiona, bo taka jest prawda.

Ciągle jesteśmy zajęci, a nasi przyjaciele często nas odwiedzają. Mam dla siebie niewiele czasu, ale jestem przekonana, że i tak dobrze go wykorzystujemy.

- Planujesz coś? – pytam, na co kiwa głową.

- Jak tylko znajdziemy się w hotelu zjemy po-boy. Później zabieram cię na przechadzkę po Lafayette – wymienia. Romantyczny spacer po cmentarzu. Nie o tym marzy każda kobieta, ale ja już nie mogę się doczekać. Zawsze uwielbiałam oglądać zdjęcia z tych cmentarzy. – Obejrzymy trochę Francuskiej Dzielnicy, zjemy gumbo, a na koniec wybierzemy się na jakąś imprezę.

Aż trzęsę się z podekscytowania.


***


Wycieczka była naprawdę wspaniała. Jak nienormalna rozpłakałam się, gdy weszliśmy na cmentarz. Piękne grobowce i ta niepowtarzalna aura tak na mnie wpłynęły, że się rozkleiłam. Ashton wciąż się ze mnie śmieje, bo jakaś pani była pewna, że opłakuję kogoś, kto zmarł w 1873 roku i starała się mnie pocieszyć.

Jedzenie tutaj jest całkiem inne, niż w Los Angeles, ale gumbo jest już moim ulubionym daniem. Ash aż tak bardzo nie lubi tego, ale będzie musiał się do tego przekonać, bo mam zamiar wyciągnąć od kogoś tradycyjny przepis.

Mimo, że jestem naprawdę zmęczona, dałam się wyciągnąć Ashtonowi na imprezę. Francuska Dzielnica ponoć nigdy nie śpi, a w hotelu wciąż było słychać muzykę dobiegającą z ulicy.

Idąc ulicą cieszę się, że ubrałam kurtkę. Nie mam pojęcia, dokąd prowadzi mnie Ash, ale gładzi kciukiem moją dłoń, co powstrzymuje mnie od zadawania pytań. Mam wrażenie, że coraz bardziej oddalamy się od tętniącej życiem Dzielnicy. Z każdym pokonanym metrem dźwięk muzyki jest coraz słabszy, a na ulicy jest coraz mniej ludzi.

Nie mam pojęcia, ile tak idziemy. Nogi zaczynają mnie boleć po całodziennym zwiedzaniu i powoli mam dość tej przechadzki. Myślałam, że napijemy się drinka, potańczymy, a później wrócimy do hotelu. Już mam zacząć narzekać, gdy Ash zatrzymuje się pod jakimś budynkiem. Jest trochę wyższy od innych w dzielnicy, ale z zewnątrz wygląda prawie tak samo.

- Co tu robimy? – pytam, a on tylko uśmiecha się i wali w drzwi.

- Zobaczysz.

Drzwi otwierają się, co jest nieco przerażające i Ash wciąga mnie do środka. Ciemność panująca na klatce schodowej nie ułatwia mi wspinania się po stopniach. Gdy zaczyna łapać mnie zadyszka, zatrzymujemy się i Irwin puszcza moją rękę. Przyzwyczajona do ciemności, widzę, jak sięga po coś nad sobą. Podnosi klapę i wyciąga starą drabinę. Tak jakbyśmy właśnie mieli się wspiąć na strych, tyle, że gdy patrzę w górę, widzę bezchmurne, gwieździste niebo.

Meet your idols 2 || 5sosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz