Rey
Nie prosiła o moc. To ona ją wybrała. Tak, więc czy brunetka była jej coś winna? Na przykład poświęcenie? Wszystko co robiła miało być zadedykowane jasnej stronie i doskonale zdawała sobię z tego sprawę. Musiała zachowywać pozory odważnej bohaterki Ruchu Oporu. Tego oczekiwali od niej dosłownie wszyscy. Rey porządkowała zapasy żywności na nowym statku. Rozkładała puszki, segregowała nasiona oraz podpisywała co gdzie leży. Pochłonięta pracą nie zdała sobię sprawy kto za nią stoi. Postać przyklękła obok niej, pomagając wypisywać karteczki. Dziewczyna odwróciła się nerwowo.
- Spokojnie, to tylko ja. -uśmiechnęła się Clarisa, zwana przez załogę ,,Szara".
Rey odetchnęła z ulgą, że to nie żaden morderca. Jednak po chwili na jej twarzy pojawił się grymas. Młoda wojowniczka nie znosiła Clarisy. Denerwowały ją jej wiecznie perfekcyjnie ułożone rude włosy, zgrabna sylwetka oraz szare oczy, od których wziął się jej przydomek. Pseudonim ten słyszała wszędzie, bo Clarisę chlubił każdy.
- Słyszałam, że ty i Kylo to wielka zagadka. - zadrwiła Szara, posyłając swojej rozmówczyni niewinne spojrzenie.
Rey odskoczyła od niej jak oparzona. Gdyby tylko mogła zamknąć gdzieś tę dwulicową mendę. Clarisa wyjątkowo grała jej na nerwach.
Rudowłosa wyrównała szereg konserw, a następnie wstała. Otrzepała swoje czerwone spodnie i zapytała:
- Jak myślisz dlaczego Ren się w tobie zabujał?
- Clarisa! - warknęła - Czy ty zdajesz sobię sprawę o czym mówisz?!
- Tak i uważam, że powinnaś wykorzystać jego słabość. - prychneła - Dla Ruchu Oporu. Dla generał Lei. Dla pokoju w galaktyce.
Rey rzuciła jej wymowne, puste oraz zniecierpliwione spojrzenie.
Szara wyszła z pomieszczenia, a brunetka wróciła do zadania.Clarisa nie powinna była oskarżać ją o gierki miłosne. To nie o to tu chodziło, a o wolność. Bitwy, walki, czy potyczki zmierzały ku wygranym. A zwycięscy rządzili się swoim prawami, narzucając je przegranym. To co powiedziała Szara upokorzyło w pewnym sensie Rey. Jej umysł plątał się z sekundy na sekundę. Nie mogła noramlnie funkcjonować, ponieważ rozmyślała o Renie.
W końcu przycupneła na korytarzu, zwijając się w kłębek i wtedy usłyszala głos.Głos należacy do potwora.
Donośny, lecz akasamitny głos.
Barwny, ale całkowicie wyprany z emocji głos.
Głos przyprawiający ją o dreszcze.
Głos.
Nie tym razem, Kylo. - pomyślała.
Podniosła się z podłogi i energicznie uderzyła pięścią w ścianę. Chciała, aby poczuł ból.
Kylo Ren
Przeszywający, paraliżujący, nieokiełznany ból doprowadził do krzyku Rena. Jego dłoń choć nie krwawiła, pulsowała ostrymi błyskawicami. Teraz to on się skulił, a Rey widząca go telepatycznie zaśmiała się. Stała dumnie z wyprostowanymi plecami - emanowała siłą.
On wiedział jednak, iż to tylko pozory. To jej wybór jakie chce zachować, ale prawdy nie ukryje. Nie przed nim.Za nim zasnął, wrócił myślami do pamiętnej chwili, gdy zabił Snoka. Poprostu przeciął go na pół za pomocą jednego gestu palca. Kiedy przywołał do siebie miecz świetlny wiedział, że jego mistrz skona. Mógłby jeszcze sporo skorzystać na jego naukach, ale nie miał wyboru ani czasu. Zdecydował się na ten szybki krok, bo nie mógł pozwolić żeby Rey zginęła. I to z jego rąk... nie przeżyłby tego...dlaczego tak na niego działała? Nie wiedział. On jednak chciał tylko ją ocalić, a dopiero potem zobaczył korzyści z tego wynikające - między innymi objęcie upragnionej władzy. Czy mógł nie skorzystać z zalet, skoro konsekwencje zawisły na jego barkach? Straszliwe skutki uczyniłyby go tchórzem i zdrajcą.
Nie zawsze jest dane kilka możliwości, czasem trzeba przytaknąć -nic więcej............
A więc mamy trzeci rozdział 😊
Pamiętajcie o przeczytaniu
ŁOTR & ŁOTRZYCA, czyli oneshota inspirowanego Rogue One.
...........
Głos to cenna motywacja,
komentarz to miła pochwała bądź opinia, a obserwowanie profilu
to bycie na bieżąco!
CZYTASZ
It's your choice (reylo)
Fanfiction- Proszę... - z oddali słychać było ciche błagania zdezerterowanej pani admirał. Kylo Ren miał po uszy tych wiecznych próśb, których nie mógł spełnić. Każde takie szepty przypominały mu rozmowy z Rey za pomocą więzi mocy - kierowanych niegdyś przez...