V

552 56 9
                                    

Rey

   Błąkała się osamotniona po wybrzeżach wielkiego pustkowia, na którym rozbił się jej statek. Przeklinała głośno los, a drobinki piasku wpadały jej pod ubranie
- pchane zimnym wiatrem. Uczucie to rozdeażniało ją jeszcze bardziej. Zapadał wieczór, a ona zdawała sobię sprawę jaka temperatura panuje w nocy - lodowata. Ostatnio kiedy widziała Rena minęły trzy dni, ale teraz chciałaby aby jej pomógł się stąd wytaraskać. Sama nie da rady.
Podparła się rękoma o biodra usiłując użyć mocy, lecz na próżno. Zero szans na połączenie telepatycznie z Kylo. Nie umiała tego wytłumaczyć, ale nie czuła się najlepiej. Przed oczami pojawiały jej się liczne mroczki, a do tego chciała pić. Oddałaby mały palec za butelkę wody. Nerwowo strzepała piach z  przedramion kierując się w stronę zachodzącego słońca. Krwistej gwiazdy, która do złudzenia przypominała tą na Jakku. Na jej miejsce przybyły księżyce. Tutaj na Tatoine obok czerwonej kuli, towarzyszyła druga - blada, pozbawiona jednolitej barwy i z pewnością górująca nad koleżanką. Tak Rey porównała siebie z ciemną stroną mocy, gdzie to mroczny rycerz splamiony krwią niewinnych cały czas chciał równać się ze wspaniałą potęgą.

- Nigdy tak nie będzie. - szepnęła sama do siebie, jakby miało jej to pomóc w przeżyciu na pustyni.

Co prawda wychowała się na górze piachu, ale tam miała jedzenie... wodę... jako taki dom, a raczej ruinę... oraz wspomnienia. Bolesne, ale tajemnicze.

- Myśl Rey. - ponaglała się, kiedy pierwszy księżyc wzbił się o kolejne milimetry.

Nagle usłyszała gwizdy.
Gwałtownie rozglądneła się po wybrzeżach, lecz nie dostrzegła niczego oprócz małej dziewczynki. Szybko skierowała oczy w jej stronę,a mała podbiegła do niej.

- Jestem Lane. - wręcz przytuliła Rey.

Brunetka wpatrywała się w nią z niedowierzaniem. Jak ta mała istota mogła przetrwać tutaj sama?

- Lane! - ostry glos należał do obliźnionej staruszki.

Miała umięśnione ramiona, ale była mizernych rozmiarów. Lane pomachała mi.

- Zaraz... - zwróciłam się do osiwiałej opiekunki - Czy w pobliży znajduje się osada?

Staruszka zwęziła oczy w szparki, po czym nerwowo z przerażeniem  zasłoniła dziewczynkę.

- Jesteś z Najwyższego Porządku! - prawie ochrypła wykrzykując je bardzo głośno.

- Nie... - strapiona Rey uniosła ręce w poddańczym ruchu - Z Ruchu Oporu.

Na te słowa obie przestały się kulić, a oczy staruszki błysnęły przyjacielsko.

- Nic tu po tobie. - odwróciła się.

A może ten błysk był tylko wyobrażeniem brunetki?

Młoda Jedi starała się odczytać jej myśli, lecz ta postawiła ogromny mur. Niezdołała dojść choćby do najsłabszego wspomnienia. Nawet drobnej myśli...

- Pomóż mi. - poprosiła Rey.

- Babciu. - blagała Lane.

Babcia Lane wzięła ją za rękę,po czym warknęła w stronę Rey:

- Ruszaj się żwawo, bo nie mam całej nocy. Musimy wędrować całą godzinę, dlatego zero marudzenia.

Jedi przytaknęła, a Lane skupiła spojrzenie na dłoni babci. To także zwróciło uwagę Rey. Dłonie pustelniczki powinny być szorstkie i popękane, a nie nabalsamowane czy gładkie, bez skazy.

- Długo tu mieszkasz?

- Nie liczę czasu. - prychła staruszka.

- A jednak nie jesteś stąd...

- Nie wiem skąd jestem...

- Wiesz.

- Przybyłam tu niecały rok temu, po tym jak wysadzono Republikę... mój dom przepadł a wraz z nim moja córeczka.... moja Misel... to wszystko było starszne... Lana
jest pozostałością dawnej mnie. Jest jedynym dzieckiem Misel, a więc zasługuje na bezpieczeństwo.

Rey nie mogła wydusić już więcej ani jednego słowa. Tak bardzo współczuła staruszce oraz Lane. To dlatego o mało nie zemdlały na myśl, że mogłaby być z Najwyższego Porządku. Pojedyncza łza pociekła po delikatnym policzku dziewczyny, która uświadomila sobię straszliwą prawdę. Jeśli nie powstrzyma Rena - zniszczy wszystkich i wszystko.

- Daję słowo, że Najwyższy Porządek zapłaci za całe zło. - powiedziała pewnym siebie głosem, ale jej towarzyszki nie zwróciły na to zbytniej uwagi. Lane jedynie przetarła małą rączką zmęczone oczy, a jej opiekunka zdawała się być nie obecna. Rey z calych sił spróbowała ponownie skontaktować się z Kylo.

KYLO REN

   - Potwór.

Wiedział, że to Rey.

- Nie badź głupia, obudź się!
To Skywalker jest nędarzem
i próżniakiem! Nie ja. Ja jestem najsilniejszą osobą w galaktyce.

- Nie masz na to dowodów.

- Chcesz dowodów? Chcesz argumentów? Bellame.

- Wyczułam zakłócenia mocy, co z nią?

- Oszczędziłem jej życia, ale do czasu. Masz dwa dni na powrót.

Kylo zerwał telepatyczne połączenie, a jego ręce zaczęły drżeć. Zdjął czarne skórzane rękawiczki i energicznie uderzył o ścianę. Jak ma żyć z Rey, skoro ona nie chce niczego zrozumieć? To wszystko mialo się skończyć już wtedy, gdy zabił Snoke'a. Niestety dziewczyna nadal przejawiała nadzieję... jasna strona mocy zawsze będzie słaba i on przekieruję ja na tą silniejszą.

Czytałeś = głosujesz, zostawiasz opinię lub obserwujesz mój profil.

🌟🌟🌟

It's your choice (reylo)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz