VII

467 39 3
                                    

REY

   Ciężko jej było złapać oddech. W około panowała ciemność, a jedyną nadzieją została ona sama. Zdała sobię sprawę ze swojego nędznego położenia jakiś czas temu, ale teraz - chciała wyć z rozpaczy. Nie mogla przypomnieć sobie kiedy straciła przytomność, ale rany bolały jak świeże. Przyjeła, iż nie mogło minąć więcej niż trzy godziny. Wstała z niewygodnej pryczy, po omacku szukając włącznika światła. Wreszcie obok jakiejść zimnej kraty wyczuła guzik. Bez wahania nacisnęła go zdrową dłonią, ale od razu tego pożałowała.

- W końcu się obudziłaś. - zakpił jakiś oschły głos.

Zacisnęła mocno pięści, mimo cierpienia. O ścianę opierał się jej demon.

- Kylo Ren. - warknęła, czując w sobie wiele gniewu.

- Ile pamiętasz z wydarzenia w hangarze? - zapytał, a na jego twarzy malował się niepokój.

Czyżby się czegoś obawiał?

Rey zablokowała umysł na tyle ile nauczył ją Skywalker, ale Ren ostatnio urósł w siłę. Wykorzystując jej niepewność oraz zmieszanie, przejżał jej umysł.

Brunetka zachwiała się, a następnie podparła metalowej ramy pryczy. Zgięla się w pół, zaciskając lewą dłoń na głowie.

- Przestań! - krzyczała przez łzy, lecz Kylo szukał dalej.

KYLO REN

   Chciał tylko wiedzieć, czy Rey pamięta jego chwilę słabości. Widząc jak Alima Deruna poturbowała dziewczynę, a przy tym poniżyła jej ego - wyciągnął miecz świetlny. Nim nowa mistrzyni Rey zdołała odeprzeć jego atak... krew z jej skroni rozlała się po posadzce. Ren czuł do siebie obrzydzenie, że obudziły się jego długo skrywane uczucia. Mogły go przecież zatracić... Z drugiej strony Alim znała jego tajemnicę, a to stałoby się niebezpieczną kartą w międzygalaktycznej rozgrywce o władzę.

Na szczęście Rey nie pamiętała tego, ani nie słyszała co wywołało satysfakcjonujący uśmiech na twarzy Rena. Cofnął Moc, kładąc na łóżku pewną księgę.

- Na cholerę mi twój papier! - wrzasnęła Rey.

Jednym kopniakiem uderzyła czarnowłosego w żebra, a slaniajacy się z bólu i zaskoczenia Kylo odskoczył w bok. Dlaczego nie wyczuł jej zamiaru? Tej kumulacji nienawiści do niego?

- Straże! - krzyczał do szturmowców - Za nią! - wskazał prawy korytarz.

Biegł ile sił, mimo palącego go żebra. Adrenalina buzowala w jego żylach jak nigdy dotąd. Przekonany, że dziewczyna zechce uwolnić przyjaciółkę - skręcił w lewo. Nerwowo rozglądał się po drogach, ale nigdzie nie widział uciekinierki. Tylko admirałów, droidy, Bellame... Zaraz! Chwycił rebeliantkę za skórzana kurtkę,a ta pociągnęła jak sie okazało - Rey.

- Teraz się doigrałaś. - groził jej Ren wyciagająć swój miecz - Trzeba było nie uciekać. - zamachnąl się na Bellame i uderzył w bok.

REY

   Ukrywała się w tłumie, dopóki jej oprawca nie znalazł Bellame. Przyjaciółka szarpnęła Rey za ramię, a ich oczom ukazał się Kylo Ren. Zamchnąl się bronią na Bellame, ale Rey bez namysłu zaslonila ją swoim własnym cialem. Poczuła jak krew ponownoe spływa jej po brzuchu, a konkretnie prawym boku. Upadła na kolana przed mrocznym rycerzem, który zdażył już schować miecz świetlny za pas. Zerwał nawiązkę ze swojej peleryny i przyłożył do świeżej rany.

- Potwór. - klnęła pod nosem Bellame.

- Uciekaj! - wykrzyczała Rey, a przyjaciółka ruszyła wąskim korytarzem.

Ren nadal spoczywał przed nią, nie zainteresowany kolejną uciekinierką.

It's your choice (reylo)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz