Z pamiętnika Dawida Kubackiego
2:05
Wygląda na to, że Sztefan, jak na porządnego trenera przystało ma jakiś plan. Zaraz nam go wyjawi.
2:15
Ustaliliśmy, że ruszanie na piechotę do hotelu nie ma sensu. Rozbijemy obóz na zeskoku skoczni i poczekamy na pomoc.
2:20
Wychodzi na to, że nie bardzo mamy z czego rozbijać ten obóz. Mamy to, co mamy na sobie i maskotki. Te tygryski całe, czy co to tam jest. Cały sprzęt pojechał z Adamem do hotelu. Na skoczni żywego ducha, prócz nas.
2:25
Kamil wybiera się na rekonesans po okolicy. Może znajdzie jakichś miejscowych, którzy udzielą nam schronienia. Boimy się, że zaatakuje go yeti, dlatego daliśmy mu do obrony pilnik do paznokci - nie pytajcie, dlaczego Maciej nosi przy sobie takie rzeczy.
2:40
Zaczyna robić się zimno, Kamil nadal nie wraca. Zaczynamy się martwić.
2:43
Stefan postanawia ruszyć mu na ratunek. Niestety nie mamy drugiego pilnika, więc nie pozwalamy mu na to. Chcemy zminimalizować straty w ludziach. To by była samobójcza misja. Zresztą wierzymy, że Kamil jeszcze wróci. W końcu - nadzieja umiera ostatnia, prawda?
2:53
Sztefan zarządza burzę mózgów, w której udział biorę ja i Stefan, bo Maciej popadł w dziwny letarg. To normalne, gdy się go na zbyt długo odetnie od Ajfona. A godzina to już o wiele za długo. Po Kamilu ani śladu.
CZYTASZ
Koreański survival, czyli nigdy nie ufaj skośnookiemu kierowcy autobusu
FanfictionNo i jesteśmy medalistami olimpijskimi. Hura, czy coś. W sumie to otworzylibyśmy szampana, ale... tak jakby utknęliśmy na skoczni. Sami. W ciemności. I nie mamy się jak stąd wydostać. Czy uda nam się przetrwać do rana? Oto jest pytanie!