Z pamiętnika Dawida Kubackiego
9:01
Tak! To samochód! Wypadamy tłumnie na jezdnię, próbując go zatrzymać.
9:02
Kierowca się zatrzymał! Tak, jesteśmy uratowani!
9:03
...to coś jest mniejsze, niż maluch. Ale jeżeli zostawimy kierowcę na poboczu, to powinniśmy się zmieścić wszyscy.
9:04
Sztefan próbuje się dogadać z kierowcą. Ciekawe, czemu to nie mnie powierzono to ważne zadanie, hmm... Jakieś pomysły?
9:07
Kierowca nas nie rozumie. Nasza desperacja sięga apogeum, bo gość zbiera się do odjazdu. ANI SIĘ WAŻ!!!
9:08
Nie zaważając na jego protesty, pakujemy się wszyscy do mikro-samochodu i na migi pokazujemy "wioska olimpijska" - najpierw budujemy z nas dwa i pół szałasu, a potem zwijamy się w pięć olimpijskich kół. Dobrze, że jest nas piątka, bo inaczej byłoby ciężko z komunikacją.
9:11
Kierowca w końcu zajarzył, o co nam chodzi! Jesteśmy uratowani! Hura!!!
9:12
Nasz bohater pokazuje nam na migi, że jedna osoba musi jechać na dachu. Stefan ponownie recytuje swoją wyliczankę.
9:14
Kurwa. Muszę porozmawiać z małą Hulinką na temat jej ulubionych wierszyków, bo felerne jakieś są. Albo to spisek i wszystko zostało ustawione!
9:20
Karoseria na dachu jest czerwona. Jak tyłek znowu mi przymarznie, to będę miał dupę pawiana i to dosłownie. Trza było siedzieć w domu, a nie, jakichś Igrzysk mi się zachciało.
9:22
Nie dość, że czerwona, to jeszcze zimna. Auć, auć, auć. pociesza mnie tylko fakt, że muszą jechać z otwartymi oknami, żeby przeprowadzić przez nie linę, którą jestem przywiązany do dachu. Nie tylko ja zmarznę.
9:30
Halo, czy kierowca może jechać wolniej?! Zwiało mi czapkę! Sponsor mnie zabije!
9:32
Lina mi się przesuwa w okolice, w której nie chciałbym jej mieć. Pukam w dach, ale zagłusza mnie głośna muzyka z pogranicza koreańskiej wersji disco polo i hip-hopu.
9:35
Zaraz mnie zgubią!!!
9:40
Staram trzymać się mocno, ale zsuwam się coraz mocniej. Pomocy!
9:42
No i mnie zgubili. Przy hamowaniu lina puściła i wylądowałem w rowie. Na szczęście nic mi nie jest. Jedyne co, to moje spodnie są w strzępach... jeszcze bardziej niż dotychczas.
9:43
Rozglądam się po okolicy - trochę większa cywilizacja, ale nie wiem czy to dobrze. A jak ktoś mnie zobaczy w takim stanie?
9:45
Ciekawe jak daleko stąd do hotelu? Według moich obliczeń jeszcze jakieś 5 kilometrów. Powinienem dać radę. Ruszam poboczem przed siebie. Na drodze żywego ducha.
9:50
Z tych emocji zapomniałem, że jestem głodny. I zmarznięty. I zmęczony. Mam ochotę położyć się w kąciku, na zaspie i się zdrzemnąć trochę. Nie śpię od... zbyt długo.
9:56
Taaak... Drzemka to dobry pomysł.
CZYTASZ
Koreański survival, czyli nigdy nie ufaj skośnookiemu kierowcy autobusu
FanfictionNo i jesteśmy medalistami olimpijskimi. Hura, czy coś. W sumie to otworzylibyśmy szampana, ale... tak jakby utknęliśmy na skoczni. Sami. W ciemności. I nie mamy się jak stąd wydostać. Czy uda nam się przetrwać do rana? Oto jest pytanie!