Rozdział 4

3.1K 274 19
                                    

- Przypomnisz mi nazwę? - Desmond przetarł szkiełka swoich okularów, nakładając je ponownie na nasadę nosa.

- Raste Honest. 

Starszy mężczyzna nie mógł zaprzeczyć faktowi, iż dana wataha była mu znana. Nawet bardzo dobrze! W innym wypadku nieprędko przyjąłby ośmieszanie stanowiska najwyższych z Alf.

Wódz westchnął. 

Ta kraina od dawna staczała się, lecz nie sądził, że w tak szybkim tempie pójdzie na dno - strach pomyśleć, przez co jeszcze przeszedł młody szatyn.

- Dobrze, w takim razie gdzie wilki twojego pokroju znajdują najczęściej pracę?

- Uh - no tak. Powiedzieć, czy nie? Wyjawić wstydliwy sekret, który dotknął również jego rodziny? Pogrążyć się? Adam wyraźnie zabronił komukolwiek mówić o tym.

Ale przecież nie musiał już go słuchać.

- Większość po prostu się sprzedaje.

Tym razem Harry wziął głęboki wdech, niemalże rozsadzający jego płuca.

- Odmówiłeś? 

- Oczywiście - Louis sprawnie odpowiedział, zauważając ulgę we wszystkich parach oczu.

Zayn, który dotychczas pozostawał cicho, wyprowadził ich z nieprzyjemnego klimatu.

- Przepraszam - zaczął - Ale myślę, że Louis powinien się położyć. Jakikolwiek stres nie jest teraz wskazany, przypominam, że niedawno dopiero uzyskaliśmy z nim kontakt. Poszanujmy trochę jego zdrowie. Wciąż czekamy na wyniki.

- Oczywiście - stary Styles wstał z krzesła, ciągnąc młodszego za sobą. - Chodź, synu. Wrócimy tu jutro. Do tego czasu mam nadzieję na jakieś informacje, Zayn?

- Tak, tak, oczywiście. Zrobię wszystko co w mojej mocy.



Późnym wieczorem Tomlinson po raz drugi spotkał się ze starcem, którego zdążył poznać dzień wcześniej. 

- Antonie Wood - mrugnął do niebieskookiego, wyciągając dłoń w jego stronę. - Miło, że tym razem pozwoliłeś mi się przedstawić.

- Przepraszam - oświadczył szatyn, okazując skruchę starszej alfie. - Nie chciałem, by tak wyszło. 

- Spokojnie, młody. Nie mam do ciebie żalu o to. W pełni cię rozumiem. 

Przez chwilę na sali zapanowała cisza, przerywana jedynie oddechami. Nie było to krępujące dla żadnego z nich, lecz aby nie urazić drugiego, oboje w tym samym czasie zaczęli rozmowę. Policzki Omegi przykrył szkarłat. Na jego szczęście do pokoju wszedł Malik, niosąc kilka papierów w dłoni.

- Panie Wood.

Zayn dobrze wiedział, że do siwej już alfy może zwracać się po imieniu, robił już tak wiele razy. Mimo wszystko podczas pracy starał się zachować porządek, co obejmowało również dojrzałe zwroty ku innym.

- Co tam masz, Zayn?

- Wyniki - Louis zainteresował się. Z jednej strony cieszył się, że upewni się co do własnego zdrowia, z drugiej jednak jego ciekawość przyćmiły obawy. Może powinien prosić o chorobę?

- Nie widzę tu nic podejrzanego. Osłabienie, odwodnienie oraz niedożywienie przy lekkim przeziębieniu. Nie jest źle jak na to, przez co przeszedłeś.

 Dreszcze przechodzące przez ciało nastolatka dały Tomlinsonowi do myślenia. Nie jest źle - to znaczy, że jego przygoda tu się kończy? Co z nim teraz będzie?


No hej :)
Dodaję szybko rozdzialik, bo za pół godziny mam być gotowa, a sobie leżę w łóżeczku ;)

Chciałabym wam podziękowaćza aktywność, zawsze się uśmiecham, jak widzę wasze opinie ♡

Wszelkie poprawki zrobię, jak na spokojnie usiąde do tego. Jak coś zauważycie, dajcie znać!

Mam nadzieję, że się podoba ♡

Dancing With The Volvies | Larry (a/b/o)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz