Rozdział 14

2.4K 210 25
                                    

Kilka dni spokoju nie wróżyło nic dobrego - Louis był tego w pełni świadomy. Jego przypuszczenia szybko się sprawdziły, nabijając na konto Harry'ego stłuczone okno. Nikt nie był w stanie zliczyć, ile razy szatyn przepraszał go z tego powodu.

Zdenerwowana Luna stada natychmiast wzięła sprawy w swoje ręce, zsyłając na prześladowcę najgorszą z możliwych kar. Zbyt długo czekała z ostatnimi szansami, które zostały w jej słowach. Chciała, by zapanował pokój, lecz nic nie mogła na to, iż jej życzliwość została niewykorzystana.

O sprawie huczały wszystkie ulice, wzbudzając panikę u pozostałych mieszkańców - to znaczy tego, czego najbardziej obawiał się Desmond, od początku uważający Omegę za problem, co było częstym powodem sporów pary.

Mimo wszystko starali się przejść przez to razem. Wszyscy. Anne, Desmond, Harry, Louis, a nawet Zayn czy Gemma. Każdy tak samo poruszony sytuacją - może z wyjątkiem starej Alfy. Nie wyglądał na przejętego aferą, gdy w jego głowie był zbliżający się termin przekazania władzy synowi oraz jego wybrance. Albo wybrankowi, choć preferował to pierwsze. Sądził, że homoseksualna para, co od lat było już dozwolone w każdej watasze, zaniedba i zhańbi wizerunek stada.
Jego żona oczywiście skutecznie uciszyła temat kłótnią, dzięki której mężczyzna wskazywał z pozoru nieco większe zainteresowanie większym problemem, z jakim się obecnie zmagali.

Rezultaty złagodzenia incydentu oczywiście były marne. W zasadzie nie było ich wcale, gdyż działania rodziny nie zmieniały niczego na dobre, co wzbudzało w Tomlinsonie poczucie winy i bezradność.

Relacja między chłopakami również ulegała ciągłym zmianom. Raz wymieniali zaledwie kilka zdań w ciągu dnia, a czasem przesiadywali w swoich objęciach pełne wieczory. Sytuacja niespełnego pocałunku nie powtórzyła się.

Gdyby tego było mało, Louis miał na głowie jeszcze jedną, istotną sprawę. Jej wyjaśnienie przerażało nastolatka. Rozmowa, jaką miał odbyć z Harrym, mogła mieć fatalne skutki bądź wręcz przeciwnie - sprowadziłaby chłopaków na wspólną drogę, na co szczerze liczył niebieskooki.

Dużymi krokami zbliżała się gorączka.

A za nią goniła ruja, o której Styles nie miał odwagi wspomnieć nikomu.

Hej, hej!
Pod wieczór chyba napiszę jeszcze jeden, bo taki krótki to głupio tak ;/
Aaa w święta zabiorę się za poprawki !!!

Dancing With The Volvies | Larry (a/b/o)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz