Kilka dni później.
Późne wieczory o tej porze roku nie były zbyt przychylne wilkom - mróz szczypał uszy oraz nos, a zarumienione policzki zdawały się wręcz palić. W takich chwilach Louis cieszył się, że kryzysowe noce minęły, a on sam mógł wygrzewać się przy Harrym.
Oczywiście siedząc przed kominkiem.Pusty skrawek podłogi, której nie dosięgał już rozległy, puchowy dywan, nagrzała się pod wpływem ciepła zarówno ognia, jak i ciał młodych mężczyzn.
- O czym myślisz?
Harry przerwał ciszę, którą przerywały jedynie strzały, wychodzące z kominka czy dźwięk leniwie palonego się drewna.
- W zasadzie o niczym - wziął głęboki oddech, poprawiając głowę na ramieniu Harry'ego. Pomruk jego słów zwrócił uwagę kędzierzawego, który od razu przeniósł spojrzenie na szatyna.
Jego wzrok wlepiony był w tańczące płomienie, a rzęsy rzucały cień na policzki. Zielonooki pomyślał, że gdyby nie odezwał się, Tomlinson zapewne odleciałby już do krainy Morfeusza. Niepewnie poruszył się, na co niższy zdjął głowę z ramienia starszego. Harry był lekko zawiedziony.
- Chcesz się położyć? - zagadnął, dociskając nogi do klatki piersiowej.
- Z chęcią.
Dochodziła godzina dwudziesta pierwsza, kiedy oboje chłopców było już po kąpieli. Ciepły prysznic nieco rozbudził omegę, jak i alfę, jednak żaden z nich nie zrezygnował z perspektywy snu. Szczególnie Louis, który miał dla siebie olbrzymie łóżko małżeńskie, opatrzone w najwyższej jakości materac, poduszki oraz bawełnianą kołdrę. Czyli tak, jak Harry lubił.
Niestety teraz musiał przyzwyczaić się do nieco skromniejszej gamy wyborów Anne, która pochodząc z niezamożnej rodziny, nauczyła się oszczędności i doceniania każdej małej rzeczy.Mimo wszystko, kręconowłosy nie odrzuciłby towarzystwa Tomlinsona, nawet gdyby do końca życia wierciłby się na sofie. Poświęcenie, jakie dopięło się pod przyjęcie szatyna pod własny dach, nie było prawie wcale odczuwalne. Czuł się, jakby niebieskooki mieszkał tu od zawsze.
Jakby tu był jego prawdziwy dom.
- Nie boisz się?
Styles zetknął przez ramię, spoglądając na chłopaka. Czego miałby się bać? Małego wilka, którego pokonać mogły głosem wyżej postawionego osobnika?
- Co masz na myśli?
- Po prostu... przyjmujesz pod dach nieznajomego. Pomagasz mi, nie znając mojej osoby. Wierzysz mi, choć nie wiesz, czy nie jestem kłamcą.
Kędzierzawego szczerze zatkało. Nie wiedział, co odpowiedzieć młodemu chłopakowi. Miał rację. Miał cholerną rację! Ale to nie mógł być prawdziwy Louis.
- Nie jesteś zły. Czuję to.
Hej hej.
Piszę szybko rozdział dla was, jest dosyć krótki, ale chciałam, byście poznawali Louisa coraz bardziej. Poza tym, szybko rozwijającą się relacja Larry'ego pozostaje dla tej dwójki niewyjaśniona.
A i chciałam wam jeszcze powiedzieć, że was kocham. Z całego serduszka! ♡
![](https://img.wattpad.com/cover/127456471-288-k623651.jpg)
CZYTASZ
Dancing With The Volvies | Larry (a/b/o)
FanfictionLouis to samotna Omega, której los nie oszczędził wrażeń. Według panującej zasady watahy, w której szatyn niegdyś przebywał, osobnik, który nie przynosi zysków, zostaje oddalony. Tak postąpiono z Louisem - w wieku zaledwie dziewiętnastu lat musiał p...