5

375 78 8
                                    

Andreasowi udzieliło się przerażenie przyjaciela, tym bardziej, że dobrze go znał i wiedział, że nigdy przesadnie nie dramatyzował, a skoro jemu puściły nerwy to sytuacja musiała być naprawdę poważna. Spróbował jednak nie okazywać własnych emocji i zagrać pewnego siebie, żeby nie pogarszać już i tak beznadziejnej sytuacji. Stephan jeszcze nie wyjaśnił mu co się stało, ale nie miał zamiaru od razu o to pytać, gdyż widział, że jego przyjaciel potrzebuję chwili, żeby ochłonąć. Spodziewał się, że to nie nastąpi jednak tak szybko, jakby tego chciał. Doskonale pamiętał jeden z dni, w których sytuacja wyglądała podobnie, w pierwszej chwili nie chciał jednak pocieszać go wracając do tamtego dnia, więc postanowił sięgnąć po milsze wspomnienie. Andreas wstał z pryczy, położył swoje dłonie na ramionach Stephana i spojrzał mu prosto w oczy.

— Uspokój się, Steph. Na pewno nie jest aż tak źle jak mówisz. Pomyśl o czymś miłym, może o naszym srebrnym medalu z Igrzysk, pamiętasz jak się wtedy cieszyłeś? — zapytał.

— Andi, obawiam się, że wspominanie dawnych czasów nic nam tu nie pomoże i naprawdę jest źle, powinieneś w końcu to zrozumieć — burknął Leyhe wciąż mając niespokojny oddech.

Pierwsza próba uspokojenia Stephana zakończyła się niepowodzeniem, ale Andreas nie miał zamiaru rezygnować. Skoro miłe wspomnienia nie zadziałały, Wellinger stwierdził, że sięgnie po mocniejszą broń, a mianowicie Mistrzostwa Świata w lotach. Choć jego przyjaciel stwierdził, że to nie najlepszy czas na wspominanie, ten nie wziął sobie tego do serca, chcąc odwrócić jego uwagę od aktualnego problemu.

— Oberstdorf, 2018. Pamiętasz?

— Świetnie, świat się kończy, a ty mi przypominasz o jednej z moich spektakularnych porażek. Andi, proszę cię, dorośnij wreszcie — burknął.

— Pytałem o coś — odparł lekko naburmuszony Andreas.

— Tak, pamiętam i co w związku z tym? — zapytał Stephan.

Andreas zaśmiał się w duchu, ryba połknęła haczyk i wykazuje nim duże zainteresowanie. Odwrócenie uwagi od problemu było już małym sukcesem, nadszedł czas na fazę drugą, a mianowicie pocieszenie i okazanie wsparcia.

— Co ci wtedy powiedziałem? — zapytał Wellinger.

— Że w żadnym wypadku nie mam być na siebie zły, bo to nie moja wina i nikt nie ma zamiaru się za to na mnie złościć — powiedział zgodnie z prawdą Stephan.

— Co jeszcze?

— Że dziennikarze nie mają za grosz wyczucia i nie mam brać sobie do serca tego co będą pisać i mówić na mój temat, bo wszystkie te informacje będą znacząco mijać się z prawdą — dopowiedział.

Cały czas omijał słowa, które chciał wydusić z niego Andreas, co coraz bardziej irytowało młodszego Niemca. Choć zazwyczaj łatwo dało się go rozdrażnić, tym razem, był opanowany i postanowił, że jeżeli Stephan chce się zachowywać jak dziecko, które nie mówi całej prawdy, to pozwoli mu na to i nie da mu satysfakcji ze zdenerwowania go.

— Co jeszcze? — zapytał Andreas.

Leyhe skapitulował, bo chociaż cały czas gdzieś z tyłu jego głowy, cichy głos mówił, że nadchodzi koniec, o tyle rozmowa z Wellingerem i przywoływanie tamtych wspomnień nieco go rozluźniło i odwróciło uwagę od aktualnej sytuacji.

— Powiedziałeś, że jeżeli jakiś dziennikarz będzie pytał dlaczego skoczyłem tak słabo, to mam cię zawołać i to ty z nim pogadasz, a mi da spokój — stwierdził Leyhe — Chwilę później dodałeś, że zawsze będziesz po mojej stronie i nigdy nie mam o tym zapominać.

fear in your eyes || lellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz