11

492 72 17
                                    

Kiedy Andreas się obudził Stephana nie było już w łóżku, a strona po której leżał była już chłodna, co rzuciło Niemcowi na myśl, że jego przyjaciel musiał wyjść już dosyć dawno. Gdy podniósł się do pozycji siedzącej, zdał sobie sprawę z tego, że jest w pokoju sam, bo łóżko na którym spała Valerie było już puste, a pościel która się na nim znajdowała leżała w totalnym nieładzie. W pierwszej chwili Andreasowi na myśl przyszły wszystkie możliwe złe zakończenia tej historii. W pokoju nie było ani Stephana, ani Valerie, a doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak działali sobie na nerwy. Wellinger miał nadzieję, że jego przyjaciel nie zrobił czegoś, czego mógł później żałować. Chwilę później odnotował fakt, że słyszy jak ktoś nuci piosenkę, którą skądś kojarzy i poczuł zapach świeżej jajecznicy. Ruszył w kierunku miejsca, z którego dobiegał głos, który wydawał się należeć do Valerie.

Im bardziej w głąb korytarza szedł, tym głośniej było ją słychać, a zapach wydawał się coraz wyraźniejszy, do tego stopnia, że zaburczało mu w brzuchu. Andreas dotarł do kuchni, w której krzątała się Valerie i przygotowywała śniadanie, kiedy go zauważyła odezwała się radośnie.

- Widzę, że do rannych ptaszków nie należysz.

- Kiedy wstałaś? - zapytał.

- Ponad godzinę temu, stwierdziłam, że zrobię nam śniadanie, bo przecież nie mamy zamiaru umrzeć z głodu - wyjaśniła.

Wellinger rozejrzał się po kuchni i od razu zdał sobie sprawę z tego, że Valerie nie próżnowała. Na patelce smażyła się jajecznica z cebulą i boczkiem, na talerzu leżały tosty, których zawartości nie mógł jednak dostrzec. Na blacie stały też trzy szklanki, które były wypełnione pomarańczowym płynem, który najpewniej był sokiem z pomarańczy. Trzy szklanki przypomniały Andreasowi, że powinien o coś zapytać.

- Gdzie Stephan?

- Odszedł - stwierdziła Valerie, której głos stał się niesamowicie poważny.

- Co? Przecież tutaj są trzy szklanki, żartujesz sobie ze mnie prawda? - zapytał niepewnie.

- Pomyliłam się, jedna szklanka za dużo. Jeżeli nie wierzysz, to przeczytaj liścik, który leży na stole. Znalazłam go w pokoju na poduszce Stephana, wiem, że nie powinnam go brać, ale uznałam, że lepiej, żebyś nie dowiadywał się tego od razu po przebudzeniu - wyjaśniła.

Andreas spojrzał w stronę kartki i przełknął ślinę. Ton głosu Valerie nie sugerował, że to żart, co sprawiło, że naprawdę się bał. Wydawało mu się, że zna Stephana na tyle, żeby być pewnym tego, że ten go nie zostawi, ale sprawy przybrały nieoczekiwany obrót i w jego głowie pojawiło się zwątpienie. Kiedy zabrał liścik ze stołu, doszedł do wniosku, że naprawdę wyszedł spod ręki jego przyjaciela, to był jego charakter pisma, ale z treści wyczytał zupełnie coś innego niż to co mówiła Valerie. Spojrzał w stronę dziewczyny, a ta zaczęła się śmiać.

- Rany, jaką miałeś minę jak zaczynałeś to czytać, myślałam, że zaraz się popłaczesz - stwierdziła, kiedy się uspokoiła.

- Bardzo zabawne. Myślałem, że mówisz prawdę, że najlepszy przyjaciel zostawił mnie na pastwę losu - burknął oburzony Wellinger.

- Stephan poszedł się tylko rozejrzeć i poszukać dla nas jakiegoś transportu, za jakiś czas wróci, nie musisz się bać.

Niemiec odetchnął głęboko. Trochę zirytował go żart nowej znajomej, ale uznał, że może dzięki temu chociaż przez chwilę przestanie myśleć o tym co się dzieję. Żart Valerie miał tak naprawdę drugie dno, doszła do wniosku, że między dwójką przyjaciół dzieję się coś więcej niż to do czego się przyznają, chciała więc sprawdzić jak Andreas zareaguję na wieść o potencjalnym odejściu Stephana. Właśnie takiej reakcji się spodziewała, przerażona i zagubiona mina szczeniaka, którego ktoś zostawił w lesie. W całej tej historii jednak coś nie grało, bo chociaż obaj wyglądali jakby im na sobie zależało, ani razu nie okazywali sobie uczuć. Opcje były dwie albo nie mieli pojęcia o tym, że coś do siebie czują albo bardzo dobrze to ukrywali.

fear in your eyes || lellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz