16

278 53 2
                                    

Stephan spoglądał na Andreasa nie bardzo wiedząc co się dzieję. Jeszcze chwilę temu był święcie przekonany, że Valerie i jego przyjaciel są parą, a on stoi im na przeszkodzie. Jednak to co przed chwilą usłyszał wytrąciło go z równowagi.

— Nadal nie rozumiem — stwierdził Stephan — A Valerie, przecież wy...

— Zaraz wszystko ci wyjaśnię, to był tylko... — zaczął Wellinger — Ona chciała mi pomóc. Miałeś być zazdrosny, żebyś w końcu przyznał, że coś do mnie czujesz. To był głupi pomysł, przepraszam, nie powinniśmy tego robić, ale czy w innym wypadku przyznałbyś się do wszystkiego?

Leyhe chwilę się zastanawiał. W innym wypadku raczej sam z siebie by tego nie powiedział, teraz nie miał nic do stracenia, więc po prostu to zrobił. Uśmiechnął się. Teraz wydawało mu się, że to zabawne, że chciał poświęcić własne życie, żeby tylko Andreas był szczęśliwy.

— Chyba nie — powiedział — Ale to ty mogłeś powiedzieć to pierwszy.

— Widzisz? — wtrąciła Valerie — Całe życie bawiliście się w kotka i myszkę i to by trwało nadal. Przepraszam, że musiałam cię oszukiwać, ale chciałam wam pomóc. Stephan nie mam ci za złe tego jak się zachowywałeś, to było w pewien sposób nawet urocze.

Andreas przyglądał się wciąż zszokowanemu Stephanowi i miał satysfakcję, że chłopak pierwszy raz w życiu nie wie co powiedzieć i jest zaskoczony przebiegiem sytuacji. Zawsze wszystko miał zaplanowane, przemyślaną każdą ewentualność, bardzo trudno było go zaskoczyć, właściwie był to pierwszy raz. Zdążył już zapomnieć, że jeszcze chwilę temu jego przyjaciel był skłonny popełnić samobójstwo, to już nie miało znaczenia. Liczyło się tylko tu i teraz.

— Przez tyle lat chciałem to usłyszeć z twoich ust i nigdy tego nie powiedziałeś — westchnął Stephan — Czekałem na twój ruch, bo bałem się, że jeżeli ja zrobię to pierwszy, wyśmiejesz mnie i okaże się, że to tylko jednostronne uczucie. Tyle lat widziałem jak spotykasz się z jakimiś dziewczynami i bałem się, że jedna z nich zostanie z tobą dłużej, zbyt długo. A ty cały czas czekałeś aż w końcu ci to powiem?

— Ty też się widywałeś z innymi. Obaj się baliśmy, prawda? — zapytał Wellinger, Leyhe przytaknął — Łatwiej było grać i chować uczucia do szuflady. Tak strasznie cię przepraszam. Sytuacja jest tragiczna, to zły moment na wyznawanie sobie miłości, ale lepszy czas może już nie nadejść.

— Obiecaj mi jedno. Będziesz ze mną już zawsze? — zapytał Stephan.

— Do samego końca. Obiecuję.

Valerie przyglądała się całej scenie i była szczęśliwa, że chociaż im wszystko się udało, nie chciała psuć tej chwili, jednak uznała, że lepszy moment na wyznanie prawdy może się nie pojawić.

— A skoro o tym mowa — westchnęła — Koniec jest bliżej niż myślicie.

Andreas, który już szybciej zauważył, że Val jest czymś zmartwiona nie podejrzewał nawet, że chodzi o coś takiego. Wypuścił Stephana ze swoich objęć i postanowił wysłuchać co Valerie ma do powiedzenia.

— Zauważyliście pewnie, że w dzień było niesamowicie gorąco, a teraz niby jest noc, ale wciąż świeci słońce — zaczęła dziewczyna — Kiedy byliście w bunkrach, Stephan, widziałeś zeszyt, przeglądałeś go dokładnie?

— Nie bardzo, prawie od razu pobiegłem po Andreasa i chciałem stamtąd uciec — oznajmił.

— Kiedy byliśmy w bunkrach spadł ognisty deszcz, który był spowodowany nadmierną aktywnością słońca. Ludzkie ciało w kontakcie z nim po prostu znikało, to te czerwone kałuże, które parzyły skórę — stwierdziła — Na kolejnych stronach zeszytu były informacje co ma się stać dalej. Słońce ma wybuchnąć.

— Kiedy? — zapytał Andreas.

— Dzisiaj.

Wellingera nie zdziwiła ta informacja. Od samego początku wiedział, że to nie może skończyć się dobrze, że wszyscy nie mogli zniknąć bez powodu. Miał przeczucie, że coś się wydarzy nie wiedział jednak co takiego. Chwycił Stephana za rękę.

— Zostaniemy tutaj do końca. Dalsza podróż nie ma żadnego sensu.

***

Koniec zastał ich śpiących na pagórku.

Valerie, która od chwili wyznania prawdy nie potrafiła opanować łez, wciąż płakała nad ich losem. Bała się bardziej niż wcześniej, jakby fakt, że Stephan i Andreas o wszystkim wiedzieli nadał mocy sprawczej kolejnym wydarzeniom. Dziewczyna zdawała sobie sprawę z tego, że nie ma stąd ucieczki ani żadnego ratunku. Wykończona tym wszystkim zasnęła ze zmęczenia, opierając swoją głową na ramieniu Andreasa — brata, którego zyskała w tych trudnych chwilach. Brata, którego miała stracić jeszcze tego samego dnia.

Stephan leżał wtulony w Wellingera. Nie płakał, nie bał się, miał przy sobie wszystko czego potrzebował i czuł, że nieważne co nadejdzie, z Andreasem u boku nie będzie aż takie straszne. Po raz pierwszy w życiu czuł, że komuś zależy na jego szczęściu, po raz pierwszy czuł, że strach nie jest w stanie go pokonać. Zasnął z uśmiechem na ustach.

Wellinger najdłużej spoglądał w niebo. Nigdy nie spodziewał się, że dane mu będzie zginąć w takich okolicznościach. Zawsze myślał, że umrze, kiedy nie będzie miał już sił. Jego siwe włosy będą wystawać spod kołdry, a tuż obok łóżka będzie siedział ten, którego kochał najbardziej na świecie. Z jego wizji sprawdziło się tylko to, że Stephan był przy nim. Kiedy zasypiał, nie miał wątpliwości, że już nigdy więcej nie dane mu będzie spojrzeć w niebo, że ostatni oddech weźmie tutaj na pagórku obok swojej największej miłości i dziewczyny, która pomogła im się odnaleźć.

Andreas obiecał Stephanowi, że będzie z nim do końca. Słowa dotrzymał.

Kiedy słońce przestało istnieć, jasny blask zalał całą ziemię, a ogień zaczął trawić wszystko co znajdowało się na jego drodze, trzy zbłąkane serca zabiły po raz ostatni. I nie było już nikogo...

____

16 i epilog jednak w jednym, bo rozdział wyszedł trochę krótki. to już koniec, ale w następnym rozdziale niespodzianka. 

fear in your eyes || lellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz