10

376 71 6
                                    

— Czemu się tak wleczesz? — zapytała Valerie.

Stephan zmierzył ją wzrokiem, co nie umknęło jej uwadze. Szybko zrozumiała, że nie powinna zadawać tego pytania. Andreas uśmiechnął się i wzruszył ramionami nie chcąc żalić się ze swoich problemów. Jego przyjaciel jednak wolał sprawę wyjaśnić.

— Andreas miał wypadek kilka lat temu. Nadmierny wysiłek powoduje u niego ból, zresztą widzisz, że lekko kuśtyka. To, że ty jesteś młoda, nie znaczy, że on będzie za tobą biegał — burknął.

— Przepraszam, nie wiedziałam — stwierdziła kierując swe słowa bezpośrednio do Wellingera — Przykro mi.

Niemiec uśmiechnął się do niej. Nie miał jej za złe tego, że była dociekliwa. Nie dziwił się jej, sam z chęcią zadałby jej wiele pytań, ale póki co nie miał na to siły. Chciał po prostu odpocząć, położyć się w łóżku i chociaż na chwilę zapomnieć o tym co miało miejsce na ulicach miasta. Andreas spoglądał na Stephana, który wyglądał na zdenerwowanego, a było tak, bo po części irytowało go zachowanie Valerie. Wellinger zdawał sobie sprawę z tego, że to miasto jest jednocześnie za duże i za małe dla ich trójki.

Stephan był dla dziewczyny naprawdę oschły i złośliwy, nie akceptował jej obecności nawet w najmniejszym stopniu, co przekładało się na atmosferę, która panowała między nim, a Andreasem. Młody Niemiec bał się, że jeżeli tak będzie cały czas, nadejdzie moment, w którym jego przyjaciel pęknie i zrobi coś czego później będzie żałował. Obawiał się, że w przypływie złości skrzywdzi Valerie, z tego też powodu Wellinger postanowił mieć ją na oku i w razie potrzeby jej pomóc, jednak miał nadzieję, że "w razie czego" nie nadejdzie.

— Jesteśmy na miejscu — stwierdziła dziewczyna, wyrywając Andreasa z natłoku własnych myśli.

Stephan spojrzał na budynek przed którym się znajdowali i był lekko zaskoczony tym, że hotel znajdował się w starej kamienicy. Ściany wyglądały na zniszczone, stare okna, czerwona cegła, tylko napis znajdujący się przed wejściem wskazywał na to, że to faktycznie hotel. Niemcy wymienili porozumiewawcze spojrzenie.

— W okolicy nie ma nic lepszego? — zapytał Andreas drapiąc się po głowie.

— Pytaliście o hotel, ten był najbliżej. Może nie ma pięciu gwiazdek, ale na pewno da się tu wyspać, chyba, że chcecie iść na drugi koniec miasta, tam macie wszystkie luksusy — burknęła Val.

— Czyli zostajemy — skwitował Stephan, bez zastanowienia wchodząc do środka.

Ani Andreas, ani Valerie, nie ruszyli za nim. Stali przed drzwiami jakby czekali czy Leyhe zaraz nie wybiegnie z krzykiem, jakby był przynętą rzuconą na próbę, żeby sprawdzić czy teren jest czysty. Ale on nie wychodził, więc kilka minut później oboje weszli do środka, Andreas przodem z czystej troski o dziewczynę. Chociaż nie znał jej długo, bardzo ją polubił i czuł, że nadają na tych samych falach.

Wnętrze hotelu nie robiło lepszego wrażenia niż jego zewnętrzny wygląd. Wszystko wyglądało jakby właściciel musiał przeprowadzić gruntowny remont, ale odwlekał to tak długo, że ostatecznie bardziej opłacało się hotel zburzyć niż wyremontować. Podłoga była w opłakanym stanie, cała zarysowana, w wielu miejscach zaplamiona czymś co wyglądało jakby się w nią wżarło. Farba schodziła ze ścian, a pojedyncze obrazy wisiały na nich krzywo i w nieładzie.

Andreas nigdzie nie zauważył Stephana i chcąc nie chcąc zaczął się martwić, jednak już chwilę później głośny hałas wskazał gdzie znajdował się Leyhe. Pojawił się na korytarzu ciągnąc za sobą jednoosobowe łóżko, które nie wyglądało na wyjątkowo ciężkie. Niemiec jednak postawił je na podłodze i oparł się o nie, żeby odsapnąć. Przetarł czoło i spojrzał na Andreasa i Valerie, którzy wciąż stali przy wejściu. Chwilę później znowu chwycił za łóżko i zaczął ciągnąć je w tylko sobie znanym kierunku. Pozostali ruszyli w jego stronę.

fear in your eyes || lellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz