Przeczesałem włosy dłonią. Miałem dość jego ciągłych pretensji.
-Przecież tego chciałeś.
Poprawiłem okulary na nosie. Oparłem dłonie o biurko i westchnąłem.
-Nie zamierzam w rocznicę ,,naszej" śmierci nie przyjść na cmentarz.
Rzuciłem zirytowany w stronę Minhyuna.
-Przecież podobno masz masę roboty. Nie mogłeś wcześniej tego zrobić, gdy miałeś czas?
-To szczególny dzień. To, że wymazałem Sugę i Min Yoongiego z życia, to nie znaczy, że przestałem kochać mojego Hoseoka.
-Yoongi, to nie dorzeczne przecież on nie żyje od trzech lat.
-I co w związku z tym?! Tak samo boli!
Oburzyłem się jego słowami.
Jak mogłeś coś takiego w ogóle powiedzieć.
-No dobra. Powiedzmy, że tam pojedziesz. A co kiedy ktoś cię zobaczy? Na przykład ten cały Taehyung? Przecież wszyscy tam myślą, że nie żyjesz.
-Już wystarczająco długo się ukrywam i nikt się niczego nie domyślił. Przecież będę uważał. Nie martw się, szefuńciu wrócę. Nie zostawię cię z tą brudną robotą.
-No ja myślę. Musisz załatwić kilku ludzi z południa. Zaczynają mi serio działać na nerwach. Ten utarg, że niby połowa stawki, wcale mi nie leży.
-Tym razem poproszę cię o pomocnika. Czasami zaczyna mi się nudzić, gdy jestem w pojedynkę. Chcę odmiany.
-Pomyślę jeszcze nad tym.
Wstał z miejsca i wyszedł wyprostowany podpalając tytoń. Włączyłem szybko komputer i poszukałem lotów z Tajwanu do Korei Południowej. Chciałem wylecieć w jak najszybszym terminie, by móc jeszcze mieć ze dwa dni wolnego na powspominanie. Nie mógłbym tak po prostu przyjechać i odjechać.
-No... dobra...
Wytężyłem wzrok i szukałem potrzebnego lotu. Nie zajęło mi to wiele czasu, więc od razu zarezerwowałem bilet.
-Skarbie... za niedługo się spotkamy.
Uśmiechnąłem się smutno. Kiedy Hoseok dla mnie umarł, nie umiałem sobie poradzić. Na prawdę przechodziło mi przez myśl popełnienie samobójstwa, ale zawsze przypominałem sobie o tym, że dla mnie to zrobił. Więc nie mogłem podważyć jego woli. On chciał żebym żył, więc postarałem się specjalnie dla niego i z nie małym trudem wyszedłem na prostą. Podstawiłem jakiegoś chłopaka łudząco podobnego do mnie i upozorowałem moją śmierć. Oczywiście nie pozwoliłem tego człowieka złożyć do grobu z moim wygasłym słoneczkiem, bo to miejsce w przyszłości będzie należeć do mnie. Wyjechałem i zamieszkałem w Tajwanie, gdzie kupiłem sobie dość nowoczesne mieszkanie. Muszę przyznać, że dorobiłem się tu całkiem sporego majątku. Minhyun zatrudnił mnie na stanowisku drugiego szefa mafii Tajwanu. Bardzo mi w tamtym czasie pomógł.
Musiałem się odizolować od przeszłości i tego co w Korei się wydarzyło. Tam wspomnienia były na każdym kroku. Nawet tutaj mi się przywołują, więc nie mogłem już mieszkać w Seulu. Chyba bym do reszty zwariował i się załamał. Potrzebowałem przemyśleć to wszystko w spokoju i pogodzić się, że Hobiego już przy mnie nie ma. A to był najgorszy i najtrudniejszy czas w moim życiu.
Wyłączyłem przeglądarkę i z odruchu włączyłem nasze wspólne zdjęcia. To już była moja codzienna rutyna. Dzięki tym pozornie mało wartościowym zdjęciom, czułem się tak jakby był tu przy mnie i nadal się do mnie uśmiechał. Dla normalnego człowieka byłyby bezwartościowe, ale nie dla mnie. Dla mnie były wręcz bezcenne. Nawet mam je wywołane, więc powkładałem je do białych ramek i poustawiałem w mojej sypialni.
YOU ARE READING
The culprit is only one! «~YOONSEOK~»
Fanfiction|zakończone| •Jeden turlający się kubek, przy jego ciężkich, skórzanych butach i tajemnicze spojrzenie. Głucha cisza i wlepione w nas spojrzenia. Jednak w tym wszystkim znaleźliśmy porozumienie. Zaprzyjaźniliśmy się... A z czasem... Nawet nie potraf...