Justin pov
Wyszedłem. Nie mogę. Muszę jej pomóc. Ona ma rację. Zabiłem to coś. Wyciągnąłem z kieszeni mój telefon i zadzwoniłem do mojego starego znajomego
-Siema Carl-powiedziałem
-Justin! Tyle lat!-krzyczał
-Dobra dobra. Musisz mi pomóc.-wytłumaczyłem mu wszystko.
-Będę za godzinę. Jak narazie daj leki przeciwbólowe i bądź przy niej. Ona potrzebuje wsprcia Justin. A nie Ty pojebany idioto spierdalasz od niej. Wypierdalaj do środka i masz ją kurwa trzymać na duchu rozumiesz?!-krzyknął do słuchawki
-Taa-rozłączyłem się. Wbiegłem ponownie do domu i udałem się do pokoju mojej księżniczki. Płakała. Leżała i trzymała się za brzuch-kochanie-usiadłem na łóżku i złapałem za jej rękę-za godzinę będzie lekarz. On mam pomoże misiaczku
-Justin. Zabiłeś to..-zaczęła bardziej płakać jednak nie wyrwała swojej ręki
-Kochanie. Ja wiem. Przepraszam Cię. Tak bardzo-pocałowałem ją w policzek mokry od łez.
-Nie wiem czy dam radę przez godzinę..
-Dasz. Damy radę razem.-bardziej ścisnąłem jej rękę. Cierpi bardzo. Jak ja mogłem znowu ją kurwa zranić?!
*godzinę później*
Ktoś puka do drzwi. Pewnie Carl. Puściłem rękę Lany i udałem się na dół aby otworzyć drzwi Carlowi.
-Jest na górze-od razu pobiegł w wyznaczone miejsce. Ja chwilę po nim
-Powiedz gdzie Cię boli-powiedział spokojnie Carl.
-Tu i tu-pokazała na brzuch i swoją księżniczkę.
-Rozumiem. Muszę Cię tam zbadać-spojrzał się na mnie
-Nie proszę-powiedziała zapłakanym głosem mój aniołek
-Kochanie musisz. Będę przy tobie-podszedłem do niej
Kiwnęła głową na tak. Usiadłem na krześle obok i złapałem ją mocno za rękę dając całusa w czoło. Po paru minutach było po wszystkim
-Justin musimy pogadać-powiedział Carl po czym wyszedł z pokoju. Wstałem i lekko się uśmiechnąłem do Lany i wyszedłem
-Ona była w ciąży. Poroniła przez to gówno które jej dałeś. Jesteś chorym pojebem Justin
-Wiem kurwa. Wiem. Dobra. Dzięki za to że ją zbadałeś i w ogóle. A teraz możesz już spadać -zostawiłem go samego i wróciłem do mojej ukochanej-jak się czujesz?
-Chujowo-opowiedziała już nie płacząc.
-Chcesz czegoś?
-Spokoju-odpowiedziała cicho
-Dobrze-wyszedłem z pokoju i udałem się do kuchni. Wstawiłem wodę na herbatę i oparłem się o blat. Wyjąłem kubek i włożyłem torebeczkę z herbatą. Zalałem i ruszyłem w stronę salonu. Włączyłem telewizor. Leciał jakiś badziewny serial. Nawet nie wiem kiedy usnąłem...
-----------------------------------------------
Wiem słaby. Przepraszam że tak późno dodaje rozdziały ale jestem chora ;-;
CZYTASZ
Należysz do mnie.
FanfictionDruga część YES DADDY. Jeżeli nie przeczytałeś/łaś pierwszej części to odsyłam Cię do niej aby lepiej zrozumieć historię ^^