**Wally**
Serce mi było jak szalone. W głowie miałem tylko dwie rzeczy, powstrzymanie fali i słowa Sky. Moje myśl było skoncentrowane tylko na tych dwóch rzeczach, ale nie wiedziałem, na której z nich bardziej.
Biegłem tam i z powrotem, tylko po to, aby stworzyć ścianę wiatru, dzięki temu to tsunami nie zatopi miasta.
Po mojej głowie chodziły słowa Sky, wszystkie miłe słowa jakie kiedykolwiek mi powiedziała, każdy jej choćby najmniejszy uśmiech, każde wspomnienie, gdy razem rozmawialiśmy, nasz wspólny taniec, dni kiedy odwiedzałem ją potajemnie w szpitalu, i inne chwile spędzone razem z nią.
Nagle przede mną pojawił się coś. Jakby niebieska chmura? Nie wiem. Ale nie mogłem się zatrzymać, przez co wbiegłem w nią.
Central City, 21 grudnia, godzina 20:45.
Przez taką samą niebieską chmurę, pojawiłem się na ulicy. Biegłem przez te same ulice co wczoraj, gdy wraz z Flash'em pobiegliśmy w stronę jednego z banków, gdzie był napad.
Po chwili zauważyłem obok siebie... samego siebie, który chwilę później zniknął. *Co? Ale jak? Co się dzieje?*
Zatrzymałem się na jednej z ulic. Oddychałem niespokojnie nie wiedząc kompletnie co się stało. Rozejrzałem się, próbując znaleźć drugiego siebie, ale go nie było.
-Mały. –usłyszałem z komunikatora głos Barry'ego –Mały, gdzie jesteś?
-Ja... -nie wiedziałem co odpowiedzieć, dobrze wiedziałem na jakiej ulicy się znajdowałem, ale nie miałem bladego pojęcia jak się tam znalazłem *Przecież byłem w parku to jak mogłem się tu znaleźć?*
-Dobra, nie ważne. Powiesz mi później, a teraz biegnij do mnie! Sam sobie nie poradzę.
-Jasne.
Central City, godzina 21:37.
-Twierdzisz, że cofnąłeś się w czasie? –spytał mnie Barry, gdy byliśmy już w S.T.A.R. Labs.
-Tylko o jeden dzień. –dodałem, a on przetarł sobie twarz rękami i zaczął chodzić tam i z powrotem
-Dobra. –powiedział bardziej do siebie niż do mnie –Jeden dzień to nie aż tak dużo. Ale jeśli to zrobiłeś i to nawet nieświadomie to coś musiało się stać. A ty nie możesz mi ani nikomu innemu powiedzieć co.
Miał racje, nic nie mogłem nikomu powiedzieć, nawet jemu. I musiałem powtórzyć każdy dzisiejszy krok.
Usiałem na krześle za sobą i wypuściłem powietrzę z płuc. Później sobie jednak przypomniałem pocałunek ze Sky i uśmiech pomimo takiej sytuacji wkradł mi się na twarz.
-Czemu się uśmiechasz jakbyś wybrał na loterii? –spytał mnie Barry
-Bo tak się czuje. –mężczyzna zmarszczył brwi na moje słowa i usiadł obok mnie
-Czy mi się zdaje, czy mój siostrzeniec się zakochał? –bardziej stwierdził niż zapytał *Ocho. Chyba naszła pora na męską rozmowę.* -I nawet wiem w kim. Sky Roberts.
-Skąd? –zdziwiłem się, jak on mógł to wiedzieć, nic mu nie mówiłem, nikomu nic nie mówiłem, że Sky mi się podoba
-Wally. Nie muszę być wszechwiedzący, żeby to wiedzieć. Nie wiem też czy zauważyłeś, że jak tylko ją gdziekolwiek zobaczyłeś to wpatrywałeś się w nią jak w ósmy cud świata. –zaśmiał się –Znam to uczucie. –poklepał mnie po ramieniu i wstał z krzesła –Miłość to piękna rzecz. Dam ci dobrą radę, jeśli ją kochasz to się o nią postaraj, zanim kto inny to zrobi. A teraz zmykaj. Jutro masz szkołę. Pamiętaj, rób to samo co tamtego dnia.
CZYTASZ
I'm hero?
FanfictionJestem Sky Roberts. Mam 16 lat i mieszkam w Central City wraz z moim wujostwem. Moi rodzice nie żyją, a ja sama muszę odkryć jak chce żyć. Albo żyć normalnie jak każdy człowiek, albo tak jak moi rodzice zostać bohaterem. Liga mówi, że nadaje się do...