**Sky**
Central City, godzina 16:56.
Po tym co powiedział mi Wally przed szkołą, potrzebowałam świeżego powietrza. Z tego powodu udałam się do parku. Tegoroczne święta mogłam uznać za najgorsze. Zamiast spędzić je z całą rodziną, spędzam je jedynie z bratem. Mój przyjaciel wyznał mi, że mnie kocha. Prawdziwy Roy jest gdzieś tam, a żeby go odnaleźć będzie potrzeba czasu. Tylko skąd mamy wiedzieć ile go mamy?
Kiedy tak sobie spacerowałam myślałam o swojej przyszłości. Szczególnie skupiłam się na tym kim będę. Jest wiele zawodów jakie mogłabym wykonywać. Roy znalazł pracę jako mechanik, a do tego jest jeszcze bohaterem. Chyba zaczynałam powoli żałować, że się nie zgodziłam.
Westchnęłam cicho i wtedy poczułam jak coś na mnie kapnęło. Zatrzymałam się i spojrzałam ku górze. *Dziwnie. Nie zapowiadali dzisiaj deszczu.*
**Wally**
Jak można się łatwo domyślić, ja i Barry szybko znaleźliśmy się w parku. Kiedy tam dotarliśmy zobaczyliśmy Mardona. Zaczęliśmy z nim walczyć, ale ja jakoś nie mogłem się skupić na walce. Myślami byłem daleko.
Przez tą moją nieuwagę Mardon mnie kopnął, a ja poleciałem do tyłu. Wtedy zauważyłem Sky jak stoi i niczego nieświadoma patrzy się w niebo, z którego zaczął padać deszcz. Mardon wyciągnął pistolet i zauważając bezbronną brunetkę, strzelił do niej.
Czas zwolnił, a ja podbiegłem do Sky i osłoniłem ją przed strzałem. Poczułem ogromny ból i straszliwą senność, której nie dałem rady się oprzeć. Zamknąłem oczy, ostatnią rzeczą jaką usłyszałem było moje imię, krzyknięte przez brunetkę, a później moje ciało upadło bezwładnie na ziemię.
**Sky**
Usłyszałam wystrzał, jakby ktoś strzelił z pistoletu. Później poczułam wiatr, który rozwiał mi włosy. Przeniosłam swoje spojrzenie z nieba na to co działo się przede mną. Jakiś facet, Flash, a parę kroków przede mną stał ten, któremu złamałam dzisiaj serce, Wally.
-Wally! –krzyknęłam, gdy zauważyłam jak ciało chłopaka upada na ziemię
Chciałam do niego podbiec, ale zrobiłam tylko parę kroków, bo Flash podbiegł do niego i wziął jego ciało jedną ręką, bo drugą trzymał tamtego mężczyznę. Spojrzał na mnie smutno i powiedział.
-Spokojnie. Zajmę się nim.
Po tych słowach odbiegł.
Nie wiem. Nie wiedziałam co wtedy czułam. Strach to było mało powiedziane, ale o życie sprintera, a nie o swoje.
W głowie ułożyłam sobie całą tą historię w całość. Złamałam mu serce, unikałam go w szkole, zapewne nie mógł się przez to skupić na walce, później mnie uratował i przyjął na siebie to co miało spotkać mnie. Widziałam parę razy jak oni walczyli. Flash i Kid Flash odkąd pamiętam działali jak dobra naoliwiona maszyna. Pokonali nie jednego meta-człowieka i to każdego bardzo szybko.
Stałam na deszczu parę minut patrząc w to miejsce, gdzie stał szkarłatny sprinter. Nie wiedziałam ile czasu tak tam stałam, ale postanowiłam wrócić już do domu.
Deszcz padający z nieba idealnie pasował do tego co czułam. Smutek.
Gdy trafiłam przed mieszkanie, weszłam do niego i zamknęłam za sobą drzwi.
-Sky? To ty? –usłyszałam głos Roya dochodzący z kuchni, po chwili jednak zobaczyłam go w przejściu. On zaczął mi opowiadać co go dzisiaj spotkało, a ja zdjęłam buty oraz kurtkę, a później powolnym krokiem ominęłam go i udałam się w stronę swego pokoju
CZYTASZ
I'm hero?
FanfictionJestem Sky Roberts. Mam 16 lat i mieszkam w Central City wraz z moim wujostwem. Moi rodzice nie żyją, a ja sama muszę odkryć jak chce żyć. Albo żyć normalnie jak każdy człowiek, albo tak jak moi rodzice zostać bohaterem. Liga mówi, że nadaje się do...