Central City, godzina 22:04.
Wally uparł się, że odprowadzi mnie do domu. Mówiłam mu, że trafię sama, ale prawdziwym powodem było to, że nie chciałam, aby słyszał jak Roy będzie na mnie krzyczał. Pomiędzy nami panowała absolutna cisza. Od tego naszego pocałunku, nasze rozmowy się ze sobą jakoś nie kleiły.
-Pewnie chcesz, aby nikt się nie dowiedział o tym pocałunku, prawda? –spytał nagle, przerywając ciszę
-Podobno to ja umiem czytać w myślach. –rzekłam i poprawiłam marynarkę chłopaka, którą mi dał, bo było mi zimno, a on nie chciał, abym się przeziębiła, bo wtedy zarówno ja jak i on mielibyśmy przechlapane u Roya. Spojrzała na niego, powstrzymując swój uśmiech, a wtedy on odwrócił swoje oczy w moją stronę. Widziałam w nich smutek, który próbował ukryć, lecz znałam go na tyle dobrze, że od razu rozpoznałam go u niego -Niech tak pozostanie. –dodałam już nie powstrzymując uśmiechu i pocałowałam rudzielca w policzek
Później poszłam parę kroków sama, bo on stanął. Gdy to do mnie dotarło, również się zatrzymałam i odwróciłam się w jego stronę. Stał tam i patrzył na mnie zszokowany.
-Nie spodziewałeś się takiej odpowiedzi? –on jedynie przytaknął głową, na co się uśmiechnęłam –Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. –wtedy wiatr rozwiał mi włosy do tyłu, a przede mną zjawił się rudzielec
-Ty tak na serio?
-A czy Smerfy mają niebieskie tyłki? –odpowiedziałam pytaniem na pytanie, na co oboje się cicho zaśmialiśmy
-Czemu akurat teraz mi to mówisz? –po tych słowach mój uśmiech zniknął mi z twarzy. Wally widząc to dał mi dłoń na ramie –Ej. Możesz mi powiedzieć, tak?
-Przecież i tak muszę. Inaczej nie dasz mi spokoju. –podeszłam do ławki, na której usiadłam, a rudzielec zrobił to samo co ja. Ponownie pomiędzy nami panowała cisza, którą to tym razem ja miałam przerwać –Dwa lata temu, poznałam pewnego chłopaka. Od razu mu się spodobałam. Codziennie dawał mi kwiaty, czekoladki, albo balony. Pewnego dnia zaprosił mnie do kina, na randkę. Zgodziłam się, podczas tamtego wieczoru poczułam do niego to samo co on do mnie. Chodziliśmy ze sobą rok, było nam ze sobą dobrze. Myślałam, że to ten jedyny, że zawsze będziemy ze sobą. Ale los chciał inaczej. Pewnego dnia, przechodziłam ulicą, wtedy ciężarówka mogła we mnie wjechać, ale pojawił się Nate, który mnie odepchnął, lecz sam nie dał rady uciec spod kół samochodu. Zginał ratując mnie, poświęcając własne życie. Wtedy sobie obiecałam, że nigdy się drugi raz nie zakocham, bo... bałam się, że to się powtórzy, że osoba, którą kocham zginie. –oczy mi się zaszkliły, a kilka łez spłynęło po moich policzkach. W tamtym momencie Wally podniósł mój podbródek i odwrócił w swoją stronę, tak, abym patrzyła na niego
-Dla ciebie już się poświęciłem, omal przy tym nie ginąć. Myślę, że historia trzeci raz się nie powtórzy.
-Myślisz?
-Jestem pewien, że jeśli będziesz wierzyła, tak bardzo, ale to bardzo mocno, że to się nie powtórzy, to to się nigdy nie stanie. –uśmiechnęłam się lekko i przytuliłam się do rudzielca, a on odwzajemnił gest
-Dziękuje Wally, na ciebie zawsze mogę liczyć.
-Od tego jestem.
Po paru minutach Wally stwierdził, że jest tak późno iż jeśli nie wrócę do domu w ciągu minuty to Roy urwie mi głowę. Dlatego wziął mnie na ręce i pobiegł pod same drzwi mieszkania.
-Widzimy się jutro? –spytał kiedy mnie odstawił
-Pewnie. –odpowiedziałam i pocałowałam go na pożegnanie, po czym otworzyłam drzwi i zniknęłam za nimi
Zamknęłam je za sobą i oparłam się o nie plecami. Zamknęłam oczy, nie z powodu, żeby się uspokoić po tych wydarzeniach, ale też i dlatego, aby usłyszeć, czy Roy śpi. Nic nie usłyszałam, jedynie jak ktoś biegnie, ale to był na pewno Wally. *Pewnie Roy śpi. Tym lepiej dla mnie.*
Nie myśląc długo, wyciągnęłam rękę do włącznika i włączyłam światło, ale ono się nie zapaliło. *Dziwne. Może prądu nie ma? Nie, na klatce schodowej jest, więc co jest grane? To nie możliwe, aby tylko u nas w domu tak było.* Nie chcąc chodzić po ciemku, stworzyłam kulę energii, która dawała mi mało, ale wystarczającą dużo światła, aby przejść bezpiecznie do pokoju.
Skierowałam się tam, ale gdy byłam już blisko usłyszałam jak coś spada w salonie. Przestraszyłam się i od razu spojrzałam w tamtą stronę.
-Roy? To ty? –spytałam i powoli zaczęłam kierować się w stronę, z której wydobył się dźwięk –Jeśli chodzi o tą moją ucieczkę, to mogłeś to przewidzieć. –wypowiadając ostatnie słowo weszłam do salonu, ale nikogo tam nie było –Roy, to wcale nie jest śmieszne. –wtedy usłyszałam jak coś się toczy w moją stronę. Spojrzałam w dół i ujrzałam trzy małe kulki. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, z tych kulek wydobył się jakiś gaz. Od razu chciało mi się spać
Chciałam walczyć ze zmęczeniem, ale nie dałam rady. Upadłam na podłogę, lecz zanim na dobre odpłynęłam zobaczyłam jak ktoś do mnie podchodzi i usłyszałam głos, który na pewno już kiedyś słyszałam. Był mi bardzo znany, ale nie mogłam dopasować do niego twarzy.
-Jak to mówią: „Aby zrobić coś dobrze, zrób to sam."
Po tych słowach zasnęłam.
CZYTASZ
I'm hero?
FanficJestem Sky Roberts. Mam 16 lat i mieszkam w Central City wraz z moim wujostwem. Moi rodzice nie żyją, a ja sama muszę odkryć jak chce żyć. Albo żyć normalnie jak każdy człowiek, albo tak jak moi rodzice zostać bohaterem. Liga mówi, że nadaje się do...