dwa

323 22 2
                                    

Drogi przyjacielu,

Nasze pierwsze rozmowy przez skype bądź discord były dziwne. Czułam się trochę niezręcznie, ale jak zwykle zamaskowałam to gadulstwem oraz bardzo słabym poczuciem humoru, opierającym się głównie na przekleństwach, poniżaniu siebie oraz innych.

Zaczęły się też nasilać moje problemy emocjonalne, jak zresztą w każdą zimę, która mnie po prostu dołuje. Przestałam — znowu — chodzić do szkoły, moja depresja oraz fobia się nawróciły. Byłam wściekła, zmęczona, często wydawało mi się, że straciłam sens życia, że jedyne co potrafię to siedzieć w domu i oglądać anime. W kwietniu to była całkowita porażka, byłam w szkole może jeden raz.

Jednakże w kwietniu również zaczęliśmy więcej rozmawiać.
Pamiętasz tę noc, kiedy miałam jeszcze włosy do ramion (o zgrozo zniszczone, moje włosingowe serce nie może znieść starych zdjęć) i rozlałam colę na łóżku oraz na sobie? Śmiałeś się wtedy ze mnie, a ja śmiałam się z siebie, mimo iż wiedziałam, że teraz nie będę mogła już tam zasnąć, bo nienawidzę, kiedy coś się lepi.

Zacząłeś wtedy tez kręcić z tym kretynem, którego nie za bardzo lubiłam. Zresztą dalej uważam go za podgatunek. Dobrze, że zerwaliście po chwili.

W ostatnim tygodniu kwietnia miarka się przebrała i oficjalnie dołączyłam bez mojej zgody do internatu. Dalej mam traumę z tego wydarzenia. Byłam zdruzgotana, daleko od domu, od rodziców, do których jestem tak strasznie przywiązana, od mojego psa, którym zajmowałam się od pierwszej gimnazjum.

Miałam tylko telefon, a później walizkę spakowaną całkowicie przez moją mamę, przez co nie było tam nawet najważniejszych dla mnie produktów. Moja mama, jedyna osoba, która faktycznie o mnie walczyła i się mną przejmowała, zostawiła mnie.

Nie wiedziałam co robić, wydawało mi się, że zaraz się obudzę. Miałam mieszkać, z osobami, których nie znałam, kąpać się tam, gdzie reszta tych często zaniedbanych dzieci (czego wiesz, że nie lubię) oraz jeść na stołówce te mało "wykwintne" dania.

Tak, dobrze pamiętam tę zupę, którą ochrzciłam „zupą octową" oraz fakt, że prawie po niej zwymiotowałam.

Myślałam, że skocze z okna. Ba, nawet nie wolno było mi tak powiedzieć, mimo że to był w tamtym okresie nasz ulubiony żart — wiem, że okropny. Zresztą w oknach i tak były kraty, tak na wszelki wypadek.

Zostając na lodzie, napisałam do najbardziej zaufanych mi osób, ciebie oraz naszej przyjaciółki.

Pamiętam, że zadzwoniłam do ciebie cała we łzach. Byłam wtedy u pielęgniarki, która patrzyła się na mnie jak na ofiarę losu. Miałam to gdzieś. Twój ton głosu, pocieszanie mnie, póki się nie uspokoiłam — prawdopodobnie nigdy Ci tego nie zapomnę, bo to był moment, kiedy nazwałam Cię moim najprawdziwszym przyjacielem i myślałam, że przetrwamy lata.

Mam nadzieje, że jesteś szczęśliwy.

drogi przyjacielu | niktnigdy ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz