jedenaście

112 17 0
                                    

Drogi przyjacielu,
Luty to miesiąc twoich urodzin. Nie zdążyłam Ci jednak życzyć wszystkiego najlepszego.

Zapoznałeś mnie z człowiekiem, który zobaczył trochę więcej niż ty. Od razu się z nim zaprzyjaźniłam, nadawaliśmy na tych samych falach. Ty zaś udawałeś zazdrosnego, ale wiem, że tak nie było.

Czuliśmy się trochę przytłoczeni sobą, nasze rozmowy robiły się sztywne oraz nudne, na Skype zwykle po prostu siedzieliśmy, a każdy z nas robił coś innego. Lub wygłupialiśmy się, jak to mieliśmy w zwyczaju.

Za to z nowym znajomym poczułam znowu ten dreszcz emocji pisania z kim z pasją. Uśmiechania się do telefonu z każdą wiadomością, zamiast wzdychania na widok kolejnego zdjęcia w lustrze, które tak lubiłeś sobie robić.

Nie robiliśmy z nim small talk, mieliśmy faktyczne tematy. Chciałam, aby to samo było z nami, żebyśmy porzucili te głupie wyzwiska na pokaz i na siłę udawanie „cool kids".

Oczywiście, zamiast napisać Ci to na spokojnie — wybuchłam. To, co kumulowało się we mnie przez te trzy, cztery miesiące znalazło ujście.

Wysłałeś mi zdjęcie butów, dokładnie dwie pary tego samego modelu o innych kolorach.

Przed chwilą żaliłeś się, że nie stać Cię na bluzę, która ci się podobała, a za chwile widzę, jak kupujesz dwie pary takich samych butów, które kosztują jedna para dwa razy więcej niż ta bluza.

Zirytowało mnie to, potwornie wkurzyło. Zapytałam się ciebie, po co Ci dwie pary takich samych butów, odpowiedziałeś, że różnią się kolorem i ci się podobają. Spytałam więc, czemu nie kupiłeś zamiast dwóch par — jedną i właśnie bluzę. Zacząłeś mnie oskarżać, że cię nie słucham i że wyraźnie mówiłeś, iż te buty są prezentem na urodziny. Nie odpowiedziało to na moje pytanie, wkurzyłam się.

Wygarnęłam ci więc, że po co się żalisz, że zachowujesz się jak gnojek, że jesteś materialistą, bo dosłownie dwa miesiące temu kupiłeś sobie buty za 700 zł, a teraz kupujesz kolejne dwie pary butów, które idą jedna sztuka po 300 zł. I wcale dopiero co nie zacząłeś remontu pokoju.

Nie wiem, czemu zaczęłam zaglądać ci do portfela, zwykle tego nie robię, ale czułam zwykłą chęć nawrzucania ci. Niepohamowaną złość. To było głupie.

Po dziesięciu minutach od mojego wybuchu (gdzie po drodze usłyszałam, że jestem chamska i cię nie słucham, powtarzasz się) przeprosiłam cię, ale oznajmiłam, że niczego nie odwołuje i że to jest to, co myślę. Nie dostałam już od ciebie odpowiedzi.

Następnego dnia, w walentynki przesłałeś mi szybką wiadomość.

Napisałeś, że cię nie słucham, nie szanuje twoich uczuć i że ta znajomość nie ma sensu.

Zerwałeś ze mną znajomość po tygodniu od napisania mi, że „czemu miałbyś kiedykolwiek zrywać znajomość z najfajniejszą osobą, jaką znasz?". Teraz wydaje się to być zabawne, a jakże ironiczne.

Zostałam ponownie sama. I wiedziałam, że teraz nie będę miała do kogo zadzwonić, aby ktoś mnie uspokoił.

Nasza przyjaźń była oficjalnie martwa.

Mam nadzieje, że jesteś szczęśliwy.

drogi przyjacielu | niktnigdy ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz